Współczesna medycyna coraz częściej stawia pracowników ochrony zdrowia przed dylematami, które szczególnie dla lekarzy mogą być bardzo trudne. Zwłaszcza, że zasada „Salus aegroti suprema lex”, czyli „Dobro chorego najwyższym prawem” powinna obowiązywać każdego z nas. Nadchodzące trudne czasy związane z coraz bardziej niedofinansowaną ochroną zdrowia i starzeniem się społeczeństwa, niosą ze sobą perspektywę wielkich dylematów. Choć jak twierdzą etycy: „Lekarz nie ponosi odpowiedzialności za śmierć osób, którym nie potrafi pomóc z powodu braku środków medycznych”, to każda śmierć pacjenta wynikająca z braku środków, czy oszczędności jest dla nas nie do zaakceptowania.
W takich przypadkach winny jest niewydolny system, ale system przecież tworzą ludzie… Dlatego wydaje się, że również na nas spoczywa obowiązek działań mających na celu przywrócenie mu bardziej ludzkiej twarzy. Bo, czy kryterium wieku lub zaawansowania choroby dla nas lekarzy może decydować o wartości życia człowieka? Czy mamy prawo to oceniać, bo ekonomiści coraz częściej próbują tak właśnie tłumaczyć narzucane nam decyzje? W rzeczywistości wartość życia człowieka można ostatecznie rozpoznać poprzez doświadczenie istnienia, a nie logiczne wywody. Wszyscy powinniśmy nauczyć się postrzegać innych, jako osoby w równej mierze jak my naznaczone godnością. Wyobraźmy sobie, że sami kiedyś będziemy starzy i schorowani. Czego wówczas oczekiwalibyśmy od systemu? Na pewno nie jego bezduszności. A może najwyższa pora podjąć działania, które skutecznie poruszą serca oraz umysły polityków i wspólnie zastanowić się nad rozwiązaniami mającymi na celu wzrost finansowania systemu ochrony zdrowia tak, aby „system” w przyszłości choć w części sprostał naszym oczekiwaniom? Pytanie tylko, jak dotrzeć do rozsądku polityków?
Wszyscy doskonale wiemy, że podstawowym zadaniem każdego państwa powinno być zapewnienie swoim obywatelom takiego poziomu opieki zdrowotnej, który zabezpieczy przynajmniej ich podstawowe potrzeby zdrowotne, a także w każdym nagłym przypadku zagrożenia ich życia pozwoli skutecznie je chronić. Nie ma na świecie kraju, w którym służba zdrowia działałaby idealnie i wszyscy pacjenci byliby zadowoleni z jej funkcjonowania. Każde państwo boryka się z jakimiś problemami w zakresie ochrony zdrowia. Jednym z najbardziej kontrowersyjnych aspektów działającego systemu ubezpieczeń zdrowotnych w naszym kraju jest zbyt duże racjonowanie usług zdrowotnych poprzez wprowadzane w wielu przypadkach wielomiesięczne kolejki. Wbrew pozorom nie tylko w Polsce czeka się często zbyt długo na specjalistyczną wizytę, czy przyjęcie do szpitala. Można powiedzieć, że wymieniony problem ma charakter globalny, a różnice w jego natężeniu wynikają z podejścia polityków do ochrony zdrowia. W różnych państwach, ochronie zdrowia przypisywana jest różna hierarchia wartości. A to bezpośrednio przekłada się na jej efektywność oraz poziom satysfakcji pacjentów.
Kilka lat temu mający siedzibę w Londynie Instytut Adama Smitha oszacował, iż ludzie znajdujący się na listach oczekujących w kolejkach do państwowej służby zdrowia, zanim zostaną poddani leczeniu, będą łącznie oczekiwać milion lat dłużej, niż lekarze uważają to za możliwe do zaakceptowania! Z kolei w brytyjskiej gazecie The Observer można było przeczytać, że opóźnienia w leczeniu raka okrężnicy są tak duże, że 20% przypadków uznanych za możliwe do wyleczenia w momencie postawienia rozpoznania, jest już nieuleczalnych w chwili rozpoczęcia terapii. Niestety, nikt w Polsce do tej pory nie oszacował liczby pacjentów, którzy umierają czekając w kolejkach na leczenie. Wszystko, co złe w ochronie zdrowia, wynika przede wszystkim z wad i niedoskonałości systemu, który w żadnym państwie nie jest w stanie zapewnić wszystkim opieki na oczekiwanym przez nich poziomie i w najbardziej odpowiednim dla nich czasie. Można jednak dostrzec pewną prawidłowość. Czym większe nakłady na ochronę zdrowia, tym z reguły system bardziej bezpieczny dla pacjentów. W Polsce od lat borykamy się z niedostatecznym finansowaniem ochrony zdrowia, znacznie poniżej średniej dla wszystkich krajów Unii Europejskiej. Żyjemy w czasach narastającego kryzysu, który przybiera coraz bardziej niepokojące rozmiary, stanowiąc zarazem coraz większe wyzwanie dla polityków odpowiedzialnych za ochronę zdrowia. Niestety zarówno liczba lekarzy i pielęgniarek przypadające na 1000 mieszkańców, jak i publiczne nakłady na ochronę zdrowia w naszym kraju wyrażone odsetkiem PKB, są jednymi z najniższych w Europie. Tak więc, warto publicznie zadać pytanie - Jak ważni w polityce państwa są ludzie chorzy, których coraz częściej niedofinansowany i coraz mniej etyczny system spycha poza margines - na skraj lęku, bezradności i samotności w walce z chorobą?