Prawdopodobnie stawki, które podaje Fakt dotyczą wynagrodzeń brutto i są najwyższymi kwotami w poszczególnych specjalnościach. Z pewnością są lekarze, którzy w danej specjalności zarabiają znacznie mniej niż prezentowany wierzchołek. Z drugiej strony nie podjęto kwestii wynagrodzeń poza pensjami, czasem idących w miliony rocznie, a związanych np. z prowadzeniem badań klinicznych.
Patrząc na sprawę systemowo, trzeba zastanowić się nad działaniem rynku w zakresie wynagrodzeń specjalistów. Rynek lekarzy, jako pracowników jest tylko teoretycznie rynkiem wolnym, ale w praktyce występują istotne ograniczenia „przepływu” specjalistów na obszarze kraju i „napływu” nowych.
Po pierwsze rynek reaguje prawidłowo, jeśli chodzi przepływ lekarzy specjalistów. W niektórych miejscowościach lekarzy danej specjalności jest wielu i tam ich wynagrodzenia są stosunkowo niskie. Jednak są miejscowości, gdzie dyrektor lecznicy, żeby przyciągnąć lekarza określonej specjalności musi mu zaproponować bardzo wysokie wynagrodzenie, inaczej będzie musiał zrezygnować z prowadzenia działalności, a wielu pracowników, których ma gotowych do pracy, bez kompletnego zespołu będzie musiał zwolnić. Gra wielkością wynagrodzenia to normalne zachowanie i rynek pod tym względem reaguje prawidłowo, nie ma moim zdaniem w tym żadnej sensacji.
Inaczej jest w drugiej kwestii, czyli w zakresie napływu nowych kadr na rynek. To niestety jest regulowane przez dwa główne czynniki i jest w niektórych specjalnościach, od lat regulowane bardzo źle. Pierwszym czynnikiem jest wycena świadczeń i ustalone dla niektórych świadczeń limity NFZ. Jeśli wycena świadczeń w określonej specjalności jest zaniżona (np. geriatria), to nie ma chętnych lekarzy, żeby specjalizować się w tej dziedzinie – brak lekarzy to niezaspokojone potrzeby pacjentów, kolejki i nieleczeni chorzy. Z kolei wprowadzone przez NFZ limity powodują ograniczenia dostępu, nawet w przypadku gdy świadczenia są wycenione bardzo wysoko, znacznie powyżej kosztu ich wykonania (vide np.: okulistyka, kardiologia interwencyjna, ortopedia). Utrzymywanie limitów prowadzi do licznych i bardzo poważnych patologii na rynku. Lekarze garną się do świetnie wycenionych specjalności, gdyż bardzo dobrze zarabiają dzięki temu, a ponad to, gdy występują równocześnie 3 czynniki: wysoka wycena świadczeń, limity NFZ i wynikające z limitów kolejki, zarabiają jeszcze więcej prywatnie – o wiele więcej! Oczywiście jest to również związane z korupcją – człowiek cierpiący zrobi przecież wszystko, żeby ominąć kolejkę. Dziwnym „zbiegiem okoliczności” jednak, nie jest łatwo uzyskać specjalizację w niektórych z tych dziedzin medycyny, gdzie występuje deficyt lekarzy i tu dochodzimy do drugiego czynnika.
Często specjalizacje są blokowane przez samych specjalistów w danej dziedzinie, którzy wiedzą, że ich zarobki zależą od niskiej podaży lekarzy w tej specjalności. Można więc np. wystąpić do Ministra Zdrowia o 20 czy 40 rezydentur w danym roku, ale zgłasza się zapotrzebowanie tylko na 1 lub 2 miejsca. Ministerstwo Zdrowia ma na to wpływ. Skoro państwo polskie podjęło się regulacji rynku w ochronie zdrowia, to nie może uciekać od odpowiedzialności za efekty swoich działań i zaniechań. Zaniechania i błędy w zakresie regulacji rynku pracy lekarzy mają konsekwencje długofalowe i nie można będzie ich naprawić w 3 czy 4 lata, mimo najlepszych nawet chęci. Może trzeba będzie z czasem sięgnąć po specjalistów z innych krajów? Ale, żeby ich wtedy przyciągnąć, trzeba będzie ponieść bardzo wysokie koszty i zwiększyć wycenę świadczeń w deficytowych dziedzinach.