Przypuszczam, że w Polsce można zostać Ministrem Zdrowia tylko wtedy, jeśli się złoży zapewnienie Premierowi, że się nie wystąpi o zwiększenie składki zdrowotnej, czy szerzej o zwiększenie ilości pieniędzy przeznaczanych na rozwiązanie problemów zdrowia. To od razu stawia osobę, która podejmie się tego zadania w sytuacji bez wyjścia dlatego, że największym problemem systemu jest niedobór środków. Inaczej mówiąc, służby zdrowia na takim poziomie jakiego sobie życzą Polacy nigdzie na świecie za te pieniądze, które na ten cel Polacy przeznaczają nie można mieć. W Polsce w ogóle nie można ocenić skutków zmiany dokonanej w 1999 roku dlatego, że gwałtowne zaniżenie finansowania w pierwszych latach tej reformy spowodowało zadłużenie wielu kluczowych instytucji i to jest kula u nogi zmian systemowych. Jak wiadomo, są dwa sposoby słodzenia herbaty: pierwszy polega na dodaniu cukru, a drugi na mieszaniu. Dzięki pierwszemu herbata staje się słodsza, dzięki drugiemu nie można się zorientować, czy stała się słodsza czy też nie, tak długo, jak długo się miesza. Stąd nieustanne reformowanie systemu, aby maluczcy nie zorientowali się, że brakuje cukru. Od kilkunastu lat należę do „świnek morskich”, na których te wszystkie reformy są ćwiczone i mam tego serdecznie dosyć. W odróżnieniu o wielu osób komentujących ostatnie propozycje zmian organizacyjnych ja modlę się o to, aby one zmieniły jak najmniej, aby narobiły, jak najmniej zamieszania, a przynajmniej, aby nie zmieniały sposobu sprawozdawania i rozliczania tzw. „świadczeń”.
Moje zachowawcze pojęcie wynika stąd, że uważam, że uwaga np. hematologa powinna być skupiona na tym jak rozpoznawać i leczyć białaczkę, a nie na tym, jak sprawozdawać i rozliczać to leczenie. Nie lekceważę tego ostatniego problemu, ale białaczka jest największym intelektualnym wyzwaniem dla lekarzy całego świata, a rozliczanie leczenia białaczki w Polsce, a zwłaszcza rozliczanie leczenia powikłań grzybiczych leczenia białaczki jest największym wyzwaniem intelektualnym tylko dla polskich lekarzy.