Nie pomagały duże kolejki przy stacjach i tankujący na zapas w co się dało. Waluty oszalały w podobny sposób i tylko dziw, że papieru toaletowego nie zabrakło. Nagle zrobiło się nas więcej, a chyba najjaśniejszy element tego roku to fakt, że tych, którzy twierdzili „że oni są lepiej traktowani w szpitalach” było znacznie mniej niż tych, którzy rozumieli „trzeba im pomóc, jak się da”. W lutym dzięki tarczom inflacja spadła do 8,5% - żeby już potem swobodnie lecieć sobie do góry na co składała się z jednej strony wojna i jej konsekwencje, ale z drugiej za dużo pieniądza konsumpcyjnego na naszym rodzimym rynku, które sam rodzimy rynek wydał.
Ochrona zdrowia poszła w medialną odstawkę jak stary miś.
Pod koniec roku ceny paliw na świecie spadły do poziomu sprzed wojny, indeksy cen żywności się uspokoiły u nas inflacja 17+. KPO jak nie było tak nie ma. Wykonuje się parlamentarne ruchy z polityką budżetową. Takie przesuwanie pieniędzy z jednej kupki na drugą z taką tylko różnicą, że z tej drugiej łatwiej wydać. Rząd rękami „swojego człowieka” w dobie inflacji tnie niebotyczne marże na paliwie co rozlewa się na całą gospodarkę (cena paliwa jest we wszystkim). Ale ceny paliwa to jeszcze nic, właśnie panowie opchnęli Saudyjczykom 30% udziałów i 100% decyzyjności w naszej strategicznej i przez lata naprawdę dobrze zarządzanej gdańskiej rafinerii. I to jest z serii straszne.
Było też śmieszne, bo jeśli ktoś zakładał, że na polskiej scenie politycznej są rzeczy tylko policzone i z premedytacją, jest w błędzie. Można się wiele rzeczy nauczyć, ale natury nie pokonasz.
I tak, żeby zacząć od końca. Komendant policji odpala coś, bo myślał, że to coś innego. PSL walczy z wiatrakami w dobie pilnej potrzeby niezależności energetycznej. Do bólu szczery wicepremier, denerwuje się, że nie po to harował, aby dziennikarz TVP mu niewygodne pytania zadawał. Prezes TVP podjął wyzwanie powrotu do podobno swojego zawodu i ruszył na podbój Banku Światowego. Szef Banku Centralnego wciąż nie sprawia wrażenia, aby miał do tego „iskrę bożą”, a opozycja wciąż bardziej skupia się na swoich politycznych przepychankach i widzi czubek własnego partyjnego nosa. Kampania w wydaniu opozycji wygląda jak mecz Polska – Argentyna. Strategia głęboko defensywna choć z góry wiadomo, że nieużywanym napastnikiem i bramkarzem meczu wygrać się nie da. Ustawa przybliżająca nas do KPO raz jest super, raz destrukcyjna i to nie są głosy opozycji kontra obozu rządzącego tylko jakoś tak rządzącym się pokręciło. Jednym słowem może i jest strasznie, ale na pewno nie jest tak, że nie jest śmiesznie.
W ochronie zdrowia rozwój w nauce, technologii, nowe możliwości leczenia wielu chorób i w opinii kolejka pacjentów też większa. Rozliczanie POZ stawką kawitacyjną i to nawet od lipca wyższą - załatwia sprawę funduszowi, ale nie załatwia niczego pacjentowi, bo dalej stoi to wszystko na głowie, czyli na AOS i na SOR. System opieki koordynowanej wydaje się wydarzeniem roku dla pacjenta, ale w podmiotach, które mają go stosować nie budzi entuzjazmu, bo narusza wypracowane, ciasne, ale własne strefy komfortu. A jak jesteśmy już przy pacjencie, to naprawdę, gdyby nie ten pacjent, to by w ogóle w ochronie zdrowia problemów nie było. Chirurg w Polsce nadal ma 60+, pielęgniarka podobnie. Trzy największe samorządy: lekarski, fizjoterapeutów i diagnostów przeszły w ręce tych co byli bliżej ludzi i miejmy nadzieję, że przy nich pozostaną.
Fizjoterapeuta i diagnosta coraz bardziej pokazują swoją istotność w procesie diagnostyki i dochodzenia do sprawności pacjenta, a lekarz z korzyścią dla siebie samego może wreszcie uwierzy, że „odbogowienie” to jedyna droga do normalności, wszak jak wiadomo na Olimpie nie było za fajnie. Zjadanie własnych dzieci i takie tam. Rok kończymy wyzwaniami. Wciąż jeszcze na żadnym ASP nie otarto wydziału lekarskiego, ale wszystko raczej przed nami. Została nam jeszcze jedna rafineria do sprzedania, a w Turcji inflacja jest 80+. Więc popijmy to wszystko kubkiem yerba mate. A jak zostaniecie wiceministrem zdrowia to nawet noszonym za wami przez wysokich managerów.