Ministerstwo Zdrowia opublikowało właśnie kolejne zestawienie przeciętnych wynagrodzeń lekarzy zatrudnionych na podstawie umowy o pracę w publicznych szpitalach. Zestawienie to jest bardzo ciekawe i jest w istocie doniesieniem Ministerstwa samego na siebie, że prowadziło kłamliwą propagandę. Od dawna bowiem obowiązującą tezą głoszoną przez przedstawicieli Ministerstwa, szczególnie przez pierwszego zastępcę ministra, ekonomistę jest, że lekarze zarabiają b. dużo i ich za wysokie pensje są głównym czynnikiem powodującym trudności finansowe szpitali. Tymczasem podane przez Ministerstwo zestawienie pokazuje, że przeciętne wynagrodzenie zasadnicze lekarza specjalisty (czyli lekarza z przeciętnie ok. 15 letnim stażem) oscyluje między 3600 a 5000 złotych i wynosi najczęściej nieco ponad 4 tys.
Jeśli teraz porównamy te wartości z wynagrodzeniem zasadniczym np. sędziego sądu okręgowego (w hierarchii zawodów mniej więcej na tym samym poziomie) to okaże się, że jego (sędziego) wynagrodzenie jest 2 razy większe. (A warto zauważyć, ze sędziowie od lat skarżą się, że są niedoceniani przez państwo, z czym zresztą można się zgodzić).
Oczywiście w obu zawodach są jeszcze dodatki, które – mniej więcej – stanowią ten sam procent pensji zasadniczej. Nie mówię tutaj o dyżurach lekarskich, które żadnym dodatkiem do pensji zasadniczej nie są, ale są wynagrodzeniem za kolejny etat, pełniony - dodatkowo - w nadgodzinach.
Czy praca lekarza jest rzeczywiście warta tylko połowy pracy sędziego?
Przeczytaj również: Ile zarabiają lekarze w szpitalach? Mamy dane z Ministerstwa Zdrowia