Wiele jest historii o ludziach, którzy znaleźli list w butelce. Ja znalazłem list w książce, którą najprawdopodobniej dostałem w prezencie od któregoś z lekarzy. To list pacjenta do lekarza. Ponieważ jest kompletnie anonimowy i nie wynika z niego do kogo konkretnie był adresowany a ja nie pamiętam, od którego lekarza tę książkę dostałem, pozwoliłem sobie przeczytać jego treść.
Zasmuciło mnie, że ten list w ogóle się u mnie znalazł, ponieważ jest bardzo osobisty, tak jak bardzo osobista jest każda relacja pacjenta z lekarzem, a szczególnie relacja pacjenta onkologicznego z onkologiem.
Strasznie smutne jest to, jak pacjent, który jest autorem listu, pogodził się z tym, że jego lekarz nie ma dla niego czasu. Uderzyło mnie to jak chory stara się tłumaczyć ten stan rzeczy. Pisze, że gdyby lekarz poświęcał mu więcej czasu, wtedy zapewne zabrakłoby mu tego czasu na to, by wyleczyć innych chorych! Irracjonalne, paradoksalne przemyślenia pacjenta, który przecież sam potrzebuje leczenia. Potrzebuje też rozmowy.
Bardzo istotnym fragmentem tego listu jest opowieść o tym, co tak naprawdę czuje pacjent, który ma raka. Mężczyzna opisuje, że ktoś obcy funkcjonuje w jego ciele. I nie tylko w nim mieszka, ale przejmuje nad nim władze.
Myślę, że ten list powinien przeczytać każdy, kto nie zetknął się bliżej z pacjentem onkologicznym.
Rzadko o tym mówię, ale tu muszę powiedzieć, że ja te doznania znam z autopsji dlatego tak mocno odczuwam, co napisał autor listu. Oddał wiernie to, co czuje każdy chory na raka i dlatego jestem przekonany, że treść jego listu przemówi do wszystkich tych, którzy tego, jak wygląda życie chorych onkologicznie nie potrafią sobie nawet wyobrazić.
Nie mam też wątpliwości, że ten list powinien przeczytać każdy lekarz, ponieważ to co napisał ten konkretny pacjent dotyczy tak naprawdę wszystkich onkologów, wszystkich medyków.
To jest list człowieka, który stoi na skraju przepaści i w pełni sobie z tego zdaje sprawę. Zdaje sobie sprawę z tego, że nie ma takiej ręki, która mogłaby go uchronić przed upadkiem, ale jednocześnie usilnie potrzebuje pomocy by ten upadek nie był tak bardzo bolesny.
Walka z bólem jest bezwzględnym obowiązkiem każdego medyka nie tylko z tego powodu, że w polskim prawie zapisano wyraźnie obowiązek leczenia bólu.
Czytając list, od razu zadałem sobie pytanie: Dlaczego ten pacjent tak bardzo cierpi z powodu bólu, skoro współczesna medycyna potrafi z nim całkiem skutecznie walczyć?!
Dlaczego musi pisać do lekarza list o tym, że potrzebuje leczenia przeciwbólowego?
Wstrząsnęło mną zdanie, że ból jest tak ogromny, że człowiek ten nie jest nawet w stanie myśleć. A przecież jemu tak bardzo potrzebny jest czas, by sobie tyle ważnych, najważniejszych w życiu, spraw przemyśleć. Bo to jest trudna chwila, gdy człowiek stoi nad przepaścią bez możliwości ucieczki… Człowiek czuje wtedy przerażenie, ogromny smutek i bezradność. Czytając list, ja poczułem się ogromnie zawiedziony, że pacjent został wtedy sam.
Odbieram bardzo wiele sygnałów od pacjentów, którzy czują się opuszczeni.
A przecież teraz, w dobie epidemii, ich strach związany z chorobą jest spotęgowany poczuciem zagrożenia, że mogą się zarazić się wirusem, co w przypadku pacjentów onkologicznych często kończy się tragicznie.
Tym bardziej czas jest teraz szczególny. To jest czas, w którym empatia, troska i zapewnienie dobrego kontaktu z pacjentem - dobrego w rozumieniu słowa „dobro”, a nie jedynie zgodności z procedurami - są najważniejsze.
Jakiś czas temu opublikowałem post, w którym przytaczałem treść innych relacji pacjentów onkologicznych: moich z nimi rozmów, wiadomości, jakie otrzymuję od nich na messengerze, maili, które do mnie piszą.
Pewnie tak nie jest wszędzie. Pewnie nie wszyscy lekarze tak się zachowują. Jednak jeśli dochodzi do sytuacji, w której nie jeden, nie pięciu i nie dziesięciu pacjentów ale znacznie więcej pozostaje w samotności i poczuciu zagrożenia, w potwornym poczuciu, że nic nie znaczą - to jest bardzo źle.
Dlatego zdecydowałem się opublikować treść tego listu i poprosić wszystkich lekarzy o jego przeczytanie i przemyślenie, czy są tacy pacjenci, którzy mogli do nich napisać taki właśnie list, a oni mogli go po prostu wrzucić do jakiejś książki.
„Szanowna Pani Doktor,
Piszę do Pani bo wiem, jak bardzo jest Pani zajęta i gdyby każdy chciał zatrzymać Panią na chwilkę rozmowy, to pewnie nie miałaby Pani czasu nikogo wyleczyć.
Dowiedziałem się, że jestem bardzo chory. Wie Pani… to tak, jakby ktoś zamieszkał w moim ciele i poprzestawiał wszystko po swojemu, bez mojej zgody.
Teraz nie czuję się jedynym właścicielem mojego domu… ale nie to jest najgorsze. Sęk w tym, że ten dziwny gość nigdy nie śpi i jest tak głośny, że zawsze wiem, w którym jest miejscu.
Niedawno chyba rozpoczął przebudowę i chyba dlatego zaczęło mnie coraz bardziej boleć… Już się z tym pogodziłem, że u mnie mieszka i zdaję sobie sprawę, że raczej trudno będzie go wyrzucić.
Tylko bardzo bym chciał, żeby przestało boleć, bo wtedy nawet nie mogę myśleć… A ja mam tyle do przemyślenia…
Czy myśli Pani, że można coś na to poradzić?
Z serdecznymi pozdrowieniami,
Pani Pacjent”