W najbliższych tygodniach uwaga mediów i opinii publicznej będzie zapewne skierowana na sposób wprowadzania w życie pakietu onkologicznego. Prawie wszyscy zdają sobie dzisiaj sprawę z tego, że nie jest on dobrze przygotowany. Zamieszanie w pierwszych miesiącach nowego roku wydaje się więc nieuchronne. Szkoda, że minister zdrowia nie zdecydował się jeszcze, a piszę te słowa miesiąc przed godziną zero, na przesunięcie terminu.
Koszty polityczne wynikające z bałaganu w opiece zdrowotnej będą bez wątpienia większe niż z odroczenia wprowadzenia zmian. To być albo nie być dla dalszej obecności w rządzie Bartosza Arłukowicza. Trudno także nie wziąć pod uwagę możliwości uniknięcia dodatkowych stresów przez pacjentów z chorobą nowotworową, dla których sama choroba czy tylko jej podejrzenie jest już dużym obciążeniem. Chciałoby się powiedzieć: primum non nocere.
W cieniu pakietu kolejkowego rozpoczęły się w Ministerstwie Zdrowia prace nad nową edycją Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego. Przypomnę, że obecna została przyjęta przez Radę Ministrów na lata 2011–2015. Niestety, jej dotychczasowa realizacja okazała się porażką, a psychiatryczna opieka zdrowotna znajduje się w stanie zapaści. Potwierdziły to rządowe sprawozdania z pierwszych lat działania Programu i towarzyszące im dyskusje oraz raporty NIK i interwencje Rzecznika Praw Obywatelskich.
W kwietniu Sejmowa Komisja Zdrowia zaniepokojona takim stanem rzeczy przyjęła dezyderat skierowany do ministra zdrowia o podjęcie „konkretnych” działań, a zwłaszcza upowszechnienie środowiskowej opieki psychiatrycznej, co jest głównym celem Programu. Obserwując ostatnie działania Ministerstwa Zdrowia w tej sprawie trudno nie dostrzec pozytywnych sygnałów. Rozpoczęciu obecnych prac towarzyszą spotkania z przedstawicielami różnych środowisk związanych z psychiatrią, także reprezentujących organizacje pozarządowe. Deklarowana jest kontynuacja merytorycznej zawartości Programu, która była dotąd dobrze oceniania. Wydaje się, że ministerstwo rozumie też przyczyny słabości jego strony wykonawczej.
Dotyczą one przede wszystkim sposobu zarządzania Programem i jego finansowania. Zabrakło wydzielonego budżetu oraz odpowiednio umocowanej krajowej struktury wykonawczej odpowiadającej za realizację zadań i koordynację. Zabrakło także odpowiednich zmian w prawie i zasadach finansowania lecznictwa psychiatrycznego, torujących drogę do modelu środowiskowego, stanowiącego alternatywę dla modelu opartego na dużych szpitalach psychiatrycznych. Kluczowe znaczenie ma tu tworzenie lokalnych (powiatowych, dzielnicowych) centrów zdrowia psychicznego łączących w ramach jednej struktury organizacyjnej opiekę ambulatoryjną, środowiskową, dzienną i szpitalną – w małym oddziale całodobowym przy szpitalu ogólnym.
Niestety, na razie regulacje prawne i warunki finansowania blokują powstawanie takich ośrodków. Obecny sposób finansowania leczenia szpitalnego „za osobodzień”, a nie „za przypadek” premiuje długie pobyty szpitalne i jest korzystny dla dużych szpitali. Małe oddziały, lecząc o połowę krócej, otrzymują za pacjenta o połowę niższą zapłatę i w efekcie przynoszą duży deficyt. Ten ostatni przykład pokazuje, że bariery w reformowaniu psychiatrii, a o to przecież chodzi w Programie, mogą tkwić również w samym systemie. W końcu to nic dziwnego, że zmiany napotykają opór. Dlatego tak ważna jest z jednej strony otwartość i gotowość do dialogu, a z drugiej wola polityczna dokonania zmian. Oby jej tym razem nie zabrakło.