W marcu ubiegłego roku pisałem o przyszłości psychiatrii z optymizmem. Po kilku latach skandalicznych zaniechań w realizacji Narodowego Programu Ochrony Zdrowia Psychicznego (NPOZP) zaczęło się coś wreszcie dziać. NIK ogłosił bardzo krytyczny raport. W Ministerstwie Zdrowia nastąpiło przebudzenie. Rozpoczął się dialog ze środowiskiem psychiatrycznym. I nie tylko. W rozpoczętych jeszcze jesienią 2013 r. spotkaniach i konsultacjach dotyczących kolejnej edycji Programu brali udział, obok profesjonalistów, również reprezentanci pacjentów i rodzin. Analizowano przyczyny dotychczasowych niepowodzeń. We właściwych departamentach ministerstwa zaczęto przygotowywać rozwiązania dotyczące nowych form organizacyjnych umożliwiających wprowadzenie środowiskowego modelu opieki psychiatrycznej, czyli reformę psychiatrii. Można powiedzieć, że wszystko zaczynało nabierać właściwego kształtu.
Niestety, kolejne wydarzenia mijającego roku szybko rozwiały początkowe nadzieje. W maju okazało się, że reforma psychiatrii przestała być priorytetem. Bez jakichkolwiek konsultacji społecznych Komitet Stały Rady Ministrów na wniosek ministra zdrowia podjął decyzję o likwidacji NPOZP. Jego zadania miano włączyć do Narodowego Programu Zdrowia powstałego na podstawie przyszłej ustawy o zdrowiu publicznym. Nie przedstawiono jednak żadnych merytorycznych argumentów uzasadniających ten krok. Najprawdopodobniej chodziło, jak zwykle, o pieniądze. Ministerstwo Finansów chciało choć trochę zaoszczędzić przy wprowadzaniu Narodowego Programu Zdrowia i forsowało likwidację przy tej okazji kilku innych programów, a Ministerstwo Zdrowia zmęczone kilkumiesięcznymi przepychankami wokół ustawy o zdrowiu publicznym odpuściło, poświęcając psychiatrię. Zapomniano przy tym, że głównym celem NPOZP jest reforma psychiatrycznej opieki zdrowotnej, polegająca na odejściu od modelu azylowego, opartego na dużych szpitalach psychiatrycznych na rzecz opieki środowiskowej. Tymczasem problemy lecznictwa nie mieszczą się w ustawowym zakresie zdrowia publicznego, a więc także w Narodowym Programie Zdrowia. To spowodowało, że cały pomysł jest z góry dysfunkcjonalny i reformy psychiatrii po prostu nie będzie. Czyli w końcu nic nowego.
Na szczęście, mimo wakacyjnej pory, bo na ten czas przypadły sejmowe prace nad ustawą o zdrowiu publicznym, środowiska i organizacje działające od lat na rzecz reformy psychiatrii potrafiły się zmobilizować i wywrzeć skuteczny nacisk na rząd w obronie NPOZP. W efekcie, ówczesny minister zdrowia, prof. Marian Zembala na początku września podjął decyzję o utrzymaniu Programu. Kilka dni później sejm przyjął odpowiednią „autopoprawkę” Klubu PO i Program został uratowany. Wróciliśmy do punktu wyjściowego i… skończyła się kadencja. Przyszedł nowy rząd.
Co nas czeka pod rządami nowego ministra zdrowia? Początki są obiecujące. Zapowiadane są zmiany w finansowaniu świadczeń psychiatrycznych. Ministerialny zespół ekspertów zakończył niedawno prace nad nową edycją Programu na lata 2016 – 2020. W projekcie wyciągnięto wnioski z dotychczasowych błędów. Zespół wskazał m. in. na konieczność wydzielenia środków na finansowanie Programu oraz wzmocnienia roli Ministerstwa Zdrowia. To może wymagać zmian ustawowych. Ponieważ reforma psychiatrii jest zadaniem trudnym, dobrym rozwiązaniem byłoby wskazanie lidera działającego w imieniu ministra. Czy to wszystko wystarczy? Rok temu napisałem na zakończenie, że kluczowa będzie wola polityczna. Pozostaje mieć nadzieję, że tym razem jej nie zabraknie.