Ruszył konkurs na stanowisko prezesa NFZ. Trzynastego – jeśli brać pod uwagę tych, którzy byli prezesami p.o. Fundusz działa od kwietnia 2003 r., na jednego prezesa wypada więc statystycznie rok rządzenia. Czy trzynasty prezes zmieni te rachunki? Jaki powinien być, żeby wytrwać na stanowisku, ale w taki sposób, by przyniosło to korzyści pacjentom, świadczeniodawcom, całemu systemowi ochrony zdrowia? Odpowiedź można znaleźć w projekcie ustawy o zmianie ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych. Zgodnie z propozycją tam zawartą, prezesa NFZ będzie powoływał minister zdrowia. Żeby było demokratycznie, będzie to robił po zasięgnięciu opinii Rady Funduszu. Tyle że członkowie Rady także będą powoływani przez ministra. Prezes NFZ zarządza tą instytucją wraz z całym zespołem dyrektorów oddziałów wojewódzkich Funduszu. Kto, według projektu, powołuje dyrektorów oddziałów? – tak, zgadli Państwo: również minister zdrowia. Oczywiście po zasięgnięciu opinii rady oddziału, której członków także wcześniej sam powoła.
Zmiany te mają służyć wprowadzeniu instrumentów skutecznego nadzoru nad Narodowym Funduszem Zdrowia, innymi słowy przywrócić Ministerstwu Zdrowia właściwą pozycję regulatora systemu. To słuszny kierunek. Panujące dotąd „dwuwładztwo” często nie służyło podejmowaniu racjonalnych decyzji, a zwłaszcza nadawaniu priorytetów w kształtowaniu polityki zdrowotnej. Czy jednak tak daleko posunięte ograniczenie prezesa Funduszu w jego kompetencjach dotyczących spraw personalnych pomoże mu w kierowaniu tak wielką instytucją, czy nie stawia go to w roli zarządcy majątku, od którego wymaga się sprawnego kierowania powierzonym dobrem, pozbawiając jednocześnie w dużym stopniu możliwości podejmowania samodzielnych decyzji?
Przy takiej konstrukcji ustawy, jak zaproponowana w projekcie, najlepszym prezesem Narodowego Funduszu Zdrowia będzie… minister zdrowia. Dwie istotne funkcje publiczne za jedno wynagrodzenie. Czysty zysk.
Tekst jest Słowem Wstępnym do majowego wydania Służby Zdrowia