Jako lekarz z niemal ćwierćwiecznym doświadczeniem klinicznym, dziennikarz medyczny i były współpracownik Zakładu Etyki Uniwersytetu Medycznego w Lublinie, z ogromnym smutkiem, ale i głębokim poczuciem obowiązku, zabieram głos w sprawie prof. dr hab. Eweliny Grywalskiej – osoby, która została niesprawiedliwie zaatakowana na łamach prasy, w sposób niegodny debaty publicznej, a już na pewno nieakceptowalny w środowisku nauki.
Znam Panią Profesor od wielu lat. Jako młoda studentka, jeszcze w czasach mojej aktywnej opieki nad Kołem Naukowym wspólnie z dr Iwoną Chmiel-Perzyńską, była jedną z naszych najbardziej błyskotliwych, oddanych i wybitnych osób, jakie kiedykolwiek spotkaliśmy na naszej zawodowej drodze. Jej rzetelność, pokora i pasja badawcza czyniły ją nie tylko naukowcem z powołania, ale – jak wówczas mówiłem z przekonaniem – „materiałem na przyszłą wybitną panią profesor”.
Już wtedy była współautorką prac naukowych nagradzanych na ogólnopolskich i międzynarodowych zjazdach lekarskich, wnosiła wkład merytoryczny, który zadziwiał nie tylko jej rówieśników, ale i nas, lekarzy z tytułami i dekadami praktyki. Byłem i jestem z niej dumny. Nie tylko jako naukowca, ale jako człowieka.
Zawód lekarza, podobnie jak zawód uczonego, wymaga odwagi – nie tylko wobec choroby, ale i wobec niesprawiedliwości. Dlatego czuję się zobowiązany, by publicznie stanąć w obronie kobiety, której dorobek naukowy jest niezaprzeczalny, a atak medialny – brutalny, insynuacyjny, zawoalowany seksizmem i pogardą dla niezależności intelektualnej kobiety naukowca.
Nie mogę milczeć, gdy widzę, jak dorobek, reputacja i godność osoby, która całe życie poświęciła immunologii, klinice i badaniom, są kwestionowane nie przez krytykę naukową, lecz przez plotkarskie sugestie. Czy tak dziś traktuje się ludzi, którzy próbują ratować życie i rozwijać nowoczesną medycynę?
Jako specjalista w zakresie ekonomiki ochrony zdrowia, widzę to jeszcze szerzej. Tego typu medialne kampanie, które podważają zaufanie do uczonych, mają swój konkretny koszt systemowy: zniechęcają młodych do pracy naukowej, pogłębiają odpływ kadr, zamrażają śmiałe projekty i zatrzymują postęp w medycynie. Żadna innowacja nie wyrośnie na glebie, którą podlewa się pogardą, a nie wsparciem.
Wszystkich, którzy znają wartość słowa, proszę – niech staną po stronie rozumu, nie szeptu. Po stronie prawdy, nie plotki. Po stronie kobiety, która przez całe życie walczyła z chorobami swoich pacjentów, z systemem, z brakiem zrozumienia – a teraz musi walczyć z niesprawiedliwością.
Droga Pani Profesor,
dziękuję, że nie zamilkła Pani, że dalej Pani pisze, bada i leczy. I choć dziś spadają na Panią słowa bolesne, proszę pamiętać – są też inne słowa: wdzięczność, szacunek, solidarność. Ja, jako Pański dawny opiekun naukowy, nie mam ani cienia wątpliwości, kim Pani była, jest i pozostanie: jednym z najczystszych sumień polskiej medycyny akademickiej.
dr n. med. Marek Derkacz, lekarz, dziennikarz medyczny, ekspert ds. ekonomiki ochrony zdrowia, były nauczyciel akademicki i opiekun Studenckiego Koła Naukowego, współpracownik Katedry i Zakładu Etyki UM w Lublinie.
Człowiek, który widział i pamięta. Z dumą i solidarnością – podpisuję ten wpis.