Ostatnia wypowiedź prof. Religi, którą słyszałem dotyczyła finansowania służby zdrowia. Profesor, mocno naznaczony już chorobą powiedział coś w rodzaju: „ja już nic nie muszę, ale w tym systemie jest za mało pieniędzy”. Pomysł PIS na dodanie pieniędzy do służby zdrowia to finansowanie jej z budżetu Państwa. To oczywiście nie jest problem jeśli taka decyzja polityczna zostanie podtrzymana. Przypomnę jednak dlaczego mamy składkę zdrowotną ustalaną z procentach? Chodziło o to, aby wprowadzić pewnego rodzaju automat i wyjąć kwestię z bezpośredniej rozgrywki politycznej. I nie dotyczyło to rozgrywki wyłącznie międzypartyjnej, a przede wszystkim międzyresortowej. Inaczej mówiąc, odejście od tego mechanizmu grozi powrotem corocznych negocjacji i walki o każdy miliard na ochronę zdrowia pomiędzy poszczególnymi ministerstwami.
Pieniądze z budżetu Państwa za pośrednictwem wojewodów miałyby trafiać do budżetów szpitali. Tak mniej więcej było w Polsce do 1998 roku i wtedy byłem już kierownikiem kliniki. Szpital otrzymywał budżet i funkcjonował w jego ramach, a ja zajmowałem się niemal wyłącznie chorymi. Zmiana tego systemu doprowadziła do zajmowania się w coraz większym stopniu rozliczaniem świadczeń i biurokracją i pod tym względem była zmianą na gorsze. Była jednak pewna zasadnicza wada tamtego systemu. Nie miał wbudowanego mechanizmu samoreformowania się. Raz utworzone oddziały trwały w niezmienionym kształcie niekiedy mimo braku chorych, inne przepełnione pozostawały nadal przepełnione. Budżet był historyczny i jedni mieli tych pieniędzy za dużo, a drudzy za mało i nie można było tego łatwo skorygować. Inaczej mówiąc był to system, który się samo petryfikował. Obecny system jednak bardziej wymusza dostosowywanie struktury do potrzeb.
Jako pracownik publicznego szpitala nie obawiam się systemu budżetowego. Z tym, że przy okazji powstało wiele placówek prywatnych i obecnie placówki publiczne nie są w stanie przejąć ich wszystkich funkcji. Trudno sobie wyobrazić, że wojewoda będzie przydzielał budżet prywatnemu szpitalowi. W programie PISu uwzględniono jedynie finansowanie prywatnych poradni lekarza rodzinnego, a dr med. Konstanty Radziwiłł taką posiada. Można więc sądzić, że posiada zarówno wiedzę (skończył studium na Uniwersytecie Warszawskim), jak i bezpośrednie doświadczenie w zarządzaniu i w funkcjonowaniu w tym systemie.
W swoich poprzednich rolach (m.in. Prezesa Naczelnej Rady Lekarskiej czy Prezydenta Stałego Komitetu Lekarzy Unii Europejskiej) dr Radziwiłł dał się poznać jako człowiek rozsądny i kompetentny. O ile jednak PIS dochodzi do władzy jako prawica to jego program dla służby zdrowia jest bardzo lewicowy, a realizacja zależy od tego, jaką pozycję negocjacyjną w Rządzie będzie miał nowy Minister. Życzyć należy jemu, ale przede wszystkim nam, aby miał jak najlepszą.