Kupowanie głosów za pieniądze podatników a właściwie pacjentów - inaczej nie można nazwać zapowiedzi Ministerstwa Zdrowia przekazania na podwyżki dla pielęgniarek 900 mln zł. Projekt stosownego rozporządzenia został przedstawiony już opinii publicznej. Jak na dokument związany z finansami, w żadnym miejscu, nie wspomina skąd w budżecie NFZ znajdzie się dodatkowo w tym i następnym roku 900 mln zł a w 2017 r. 1,5 mld zł. Można się jedynie domyślić, że środki te zostaną „wygospodarowane” z tego, co jeszcze w budżecie NFZ zostało. Nie będzie to demagogią, jeśli napiszę że rząd zamierza zabrać pacjentom 2,4 mld zł.
Pieniądze NFZ to pieniądze ze składek ubezpieczonych na zakup leczenia dla nich. Nie wolno pieniędzy przeznaczonych ustawowo na zakup świadczeń medycznych (pieniądze obywateli ze składek) przeznaczać na inne cele. Rząd zabiera pieniądze na leczenie ludzi i próbuje załatwić nimi poparcie jednej grupy zawodowej. Robi to w sposób łamiący wszelkie zasady dialogu społecznego, gospodarki rynkowej a co najważniejsze w stopniu absolutnie niewystarczającym do rozwiązania problemu niskich zarobków pielęgniarek.
Rząd powinien poszukać dodatkowych pieniędzy, którymi ewentualnie dofinansowałby płace pielęgniarek, ale absolutnie nie powinien odbierać ich pacjentom. Ponadto przyjęty algorytm powoduje paradoks. Nieco przejaskrawiając wynika z niego, że szpital, w którym dziesięć pielęgniarek obsługuje 100 pacjentów otrzyma 3000 zł miesięcznie na podwyżki, a szpital w którym 100 pielęgniarek obsługuje 10 pacjentów otrzyma 30 000 zł na podwyżki. W pierwszym szpitalu koszt leczenia jednego pacjenta wzrośnie o 30 zł a w drugim o 3000 zł. To konserwuje patologię, promuje nieefektywność i marnotrawstwo zamiast wprowadzać mechanizmy, dzięki którym za ograniczone pieniądze będzie można leczyć coraz więcej ludzi.
Algorytm powinien być taki, że tym, którzy ze względu na pilnowanie kosztów i nie zadłużanie szpitala mają za mało pielęgniarek i najniższe wynagrodzenia powinni dostać więcej, a ci którzy mają już dużo i płacą pielęgniarkom dobrze, bo nie oszukujmy się, takie szpitale też są, nie powinni dostać nic. Można to ustalić w oparciu o ilość wykonywanych usług lub ich wartość, tak, aby wielkość środków dla pielęgniarek zależała od ilości pacjentów.
Tymczasem rząd sam negocjuje z pielęgniarkami, nie licząc się zupełnie z głosem właścicieli szpitali, w tym również samorządów, którzy już wkrótce zmierzą się ze skutkami przedwyborczych obietnic. A tym skutkiem będzie 2,4 mld zł mniej na leczenie pacjentów.