Po długim oczekiwaniu, nieznośniej i śmiesznej (jak zwykle) kampanii wyborczej w końcu doczekaliśmy się nowego składu Parlamentu Europejskiego. Ponad siedmiuset świeżo wybranych europosłów z całej Europy rozpocznie wkrótce swoją pięcioletnią przygodę, poruszając się początkowo niepewnie po labiryntach korytarzy i sal planarnych w Brukseli i od czasu do czasu również w Strasburgu. Wybory do Parlamentu Europejskiego to tylko początek, po nich nastąpi wybór nowej Komisji Europejskiej i dopiero końcem roku będzie można powiedzieć, że Europa ma już nowe władze. Już dzisiaj jednak wiadomo, że nowy rozdział w historii unijnych instytucji do najłatwiejszych należeć nie będzie, a etos europejskości może oddać pola sentymentom narodowym i rosnącym zakusom na powrót to większej suwerenności.
To co wydarzyło się w Polsce wraz z egzotycznym powrotem do polityki Korwina-Mikke w wielu kluczowych państwach europejskich przybrało rozmiar wręcz niewyobrażalny. We Francji i Wielkiej Brytanii to przecież partie o skrajnych poglądach antyeuropejskich zwyciężyły w wyborach i tym sposobem blisko 30 procent wszystkich nowych europosłów to osoby, delikatnie mówiąc, eurosceptyczne. Zanim tysiące lobbystów europejskich ruszą do pracy w oczekiwaniu na nowe rozdanie po stronie Komisji Europejskiej, warto zastanowić się, co zmiana warty w Europie może oznaczać dla kwestii zdrowotnych? Na wstępie trzeba wspomnieć, że polityka zdrowotna pozostaje jednym z niewielu obszarów narodowej suwerenności i wpływ instytucji europejskich był tutaj zawsze dość ograniczony. Stopniowo jednak również ten bastion poddaje się w ostatnich latach europeizacji. Po pierwsze, nadejście kryzysu finansowego w Europie spowodowało, że instytucje wspólnotowe zaczęły prowadzić nadzór nad sytuacją budżetową państw członkowskich i opracowywać szczegółowe rekomendacje w zakresie utrzymywania dyscypliny finansowej. Działania te po raz pierwszy objęły również obszar opieki zdrowotnej i tak poszczególne państwa otrzymują obecnie dość precyzyjne wytyczne, jeśli chodzi o reformy zdrowotne, w tym w szczególności konieczność cięć budżetowych w tym obszarze wydatków. Nowe instytucje europejskie raczej nie zmienią tego kursu, chociaż można się spodziewać pewnego ograniczenia ingerencji tych instytucji w interesy narodowe. Po drugie, Unia Europejska pełni rolę „regulatora” w najważniejszych sektorach gospodarczych i ta funkcja jest istotną domeną pracy Parlamentu Europejskiego, jako głównego organu ustawodawczego. W odniesieniu do kwestii zdrowotnych sytuacja jest dość skomplikowana – dyrektywy i regulacje europejskie dotyczą zasadniczo zagadnień technicznych, choć odchodzący Parlament Europejski przyczynił się istotnie do przyjęcia dyrektywy w sprawie transgranicznej opieki zdrowotnej. Ta dyrektywa ma daleko idące konsekwencje dla zacieśniania integracji europejskiej na obszarze zdrowia, ponieważ stworzyła ramy prawne umożliwiające współpracę pomiędzy krajami członkowskimi. Można podejrzewać, że w nowym Parlamencie taka dyrektywa mogłaby być trudna do uzgodnienia i przegłosowania. To też oznacza, że dalsze działania na polu regulacyjnym zmierzające do zacieśniania współpracy w odniesieniu do opieki zdrowotnej nie będą priorytetem w trakcie rozpoczynającej się kadencji. Istotny sygnał w tej sprawie pojawił się jeszcze przed wyborami, kiedy próba nowelizacji dyrektywy przejrzystości napotkała na wyraźny opór ze strony niektórych państw członkowskich. Dobra wiadomość jest taka, że wiele procesów związanych z integracją i współpracą europejską w obszarze zdrowia już się rozpoczęło i będzie kontynuowanych, niezależnie od rozkładu sił politycznych w Europie i kierunku, w jakim będą kroczyć nowo wybrane instytucje europejskie. Tak się dzieje na przykład w kwestii współpracy pomiędzy agencjami oceny technologii medycznych w krajach europejskich i dążenia do ustanowienia systemu europejskiej oceny skuteczności nowych leków. Trzeba jednak pamiętać, że jednym z większych wyzwań, przed którymi stoi dzisiaj Unia Europejska jest likwidacja różnic w dostępie do opieki zdrowotnej pomiędzy krajami członkowskimi. Osiągnięcie takiego celu stanowi wielkie wyzwanie dla dzisiejszej Europy i niestety rosnący eurosceptycyzm nie jest czynnikiem sprzyjającym.
Zmiana warty
Opublikowano 24 czerwca 2014 13:51
Po długim oczekiwaniu, nieznośniej i śmiesznej (jak zwykle) kampanii wyborczej w końcu doczekaliśmy się nowego składu Parlamentu Europejskiego. Ponad siedmiuset świeżo wybranych europosłów z całej Europy rozpocznie wkrótce swoją pięcioletnią przygodę, poruszając się początkowo niepewnie po labiryntach korytarzy i sal planarnych w Brukseli i od czasu do czasu również w Strasburgu.