Polska jako jeden z nielicznych krajów objętych Europejskim Konsumenckim Indeksem Zdrowia (EHCI) miała w 2014 r. wynik gorszy niż rok wcześniej.
W rankingu oceniane były m.in.: przestrzeganie praw pacjenta, czas oczekiwania na świadczenia medyczne, śmiertelność niemowląt, przeżywalność w przypadku chorób nowotworowych, zakres świadczeń gwarantowanych, działania profilaktyczne i dostępność do nowych leków. Indeks ma charakter konsumencki, oceniane jest więc zadowolenie społeczne z funkcjonowania systemów opieki zdrowotnej w poszczególnych krajach.
Polska uzyskała 511 punktów na 1000 możliwych, zajmując jedno z ostatnich miejsc. Czy powinniśmy być zaskoczeni tak słabym wynikiem? Biorąc pod uwagę znane wszystkim powszechnie opinie pacjentów o naszej służbie zdrowia – nie. Jeśli jednak spojrzeć na nasz system od innej strony, można mówić o zdziwieniu.
Naszej słabej pozycji w rankingu nie mogą bowiem usprawiedliwiać tylko niskie nakłady finansowe na ochronę zdrowia. Wśród krajów, które uzyskały więcej punktów niż Polska, znalazła się między innymi Bułgaria (547 pkt.) i Chorwacja (640 pkt.), ale także Albania (545 pkt.) i Macedonia (700 pkt.).
Gorzko było usłyszeć z ust dr. Arne Bjoernberga, dyrektora ds. operacyjnych Instytutu Badawczego HCP i przewodniczącego zespołu, który od lat prowadzi badania systemów zdrowotnych tę gorzką prawdę, którą środowiska medyczne i pacjenckie nie od dziś kierują w stronę decydentów zdrowotnych: „polska opieka zdrowotna wymaga głębokich reform”.
Od lat bezskutecznie o takie reformy apelujemy. W odpowiedzi otrzymujemy cząstkowe rozwiązania, takie jak wprowadzony w tym roku pakiet onkologiczny, który coraz bardziej sprawia wrażenie plasterka na sumienie polityków, którzy chcą coś poprawić, tylko nie bardzo wiedzą jak, niż przemyślanego, efektywnego rozwiązania systemowego, które niesie pacjentom i lekarzom wymierne korzyści i ułatwienia. Polska polityka wciąż nie czyni zdrowia priorytetem swoich działań.