Pamiętacie PRL? A zakładowe wczasy pamiętacie? Ich uczestnicy z politowaniem i z wyższością patrzyli na wczasowiczów indywidualnych. Kiedy ci ostatni martwili się czy starczy im kartek na benzynę, aby wrócić autem do domu albo gdy szukali wolnego pokoju na nocleg lub jakiegoś jedzenia w sklepach, w których niczego nie było, uczestnicy wczasów zakładowych mieli zapewnione wszystko: noclegi, całodzienne wyżywienie, a do tego przejazd tam i z powrotem, wycieczki, dansingi i inne atrakcje. Zakładowe wczasy wydawały się wówczas luksusem, bo gwarantowały „kompleksowość”, którą trudno było zorganizować indywidualnie, gdy wszystkiego na rynku brakowało. Jakość tej „kompleksowej” usługi była z reguły niska, ale na tle zupełnego braku towarów i usług kupowanych na normalnych zasadach nawet ta bylejakość okazywała się luksusem. A rządzący wówczas komuniści z dumą przedstawiali ten „luksus” jako dowód na wyższość, kolektywnego, państwowego wypoczynku nad wczasami „burżuazyjnymi”, organizowanymi indywidualnie. Oczywiście nie dodawali, że ta rzekoma przewaga kompleksowej usługi wczasowej organizowanej przez państwo, wynikała z faktu, że komunistyczna gospodarka niedoboru nie była w stanie zapewnić odpowiedniej podaży na rynku wszystkich tych elementów, które składają się na normalne wczasy (przejazd, nocleg, wyżywienie, różne atrakcje).
Czy opisana wyżej sytuacja czegoś Państwu nie przypomina?
Minister zdrowia od pewnego czasu zachwala koordynowaną opiekę zdrowotną, która ma zapewnić kompleksową obsługę pacjenta. W ramach tej KOZ-y chory dostanie np. w przypadku zawału serca: pobyt w szpitalu, parę poszpitalnych wizyt w AOS oraz niektóre zabiegi rehabilitacyjne. Pacjenci objęci tą KOZ-ą będą zatem w lepszym położeniu, niż ci, którzy dotychczas musieli sami organizować sobie poszczególne etapy leczenia. Etapy te były (i są) bowiem bardzo mało dostępne dla pacjenta wskutek powszechnych kolejek do świadczeń (powszechnego niedoboru świadczeń). Minister zdrowia przedstawia KOZ-ę jako wielki sukces, nieomal szczytowe osiągnięcie myśli reformatorskiej w ochronie zdrowia. Zdaje się przekonywać, że bez tej KOZ-y wymyślonej i zorganizowanej przez państwo, nie ma sposobu, aby chorzy byli zaopatrywani kompleksowo. Rozumowanie ministra zdrowia jest zatem podobne do rozumowania komunistów przedstawiających zakładowe wczasy jako szczytowe osiągnięcie organizacji kompleksowych wyjazdów urlopowych. Nie brali oni w ogóle pod uwagę, że możliwa jest taka organizacja gospodarki, która pozwoli na wystarczającą podaż wszelkich dóbr i usług, z których każdy może sobie złożyć dowolnie kompleksowe wczasy, albo w której pojawią się firmy oferujące takie wczasy „all inclusive”. Obecny minister zdrowia i obecny rząd, podobnie jak ich poprzednicy najwyraźniej nie wyobrażają sobie, że możliwa jest taka organizacja i takie finansowanie publicznego lecznictwa, które pozwolą na wystarczającą podaż wszystkich świadczeń zdrowotnych, z których każdy pacjent może sobie złożyć (samodzielnie lub przy pomocy doradcy np. lekarza) dowolnie kompleksową opiekę medyczną. Szkoda.