Eksperci podkreślają też, że ważne jest ciągłe poszerzanie dostępu do nowych terapii. Im więcej linii leczenia, tym większe szanse na uzyskanie przez chorych przewlekłej remisji.
Trauma dla chorych
Zgodnie z programem lekowym B.47 - „Leczenie umiarkowanej i ciężkiej postaci łuszczycy plackowatej” (ICD-10 - L 40.0) - chorzy na łuszczycę mogą być leczeni bezterminowo tylko lekami biologicznymi starszej generacji, z grupy inhibitorów TNF-alfa. Nowsze leki biologiczne, tj. inhibitory interleukiny 17 (IL-17) czy inhibitory interleukiny 23 (IL-23), przeznaczone dla pacjentów z cięższą postacią choroby są stosowane w okresie do 96 tygodni.
- Ciągle jesteśmy zmuszeni administracyjnie do tego, aby pacjentom odstawiać leczenie w momencie, gdy uzyskują nie tylko czystą skórę, ale również wysoką jakość życia - mogą wrócić do pracy, do swojego życia zawodowego, mogą pełnić swoje funkcje społeczne – mówiła prof. Joanna Narbutt na debacie pt. „Nierówności w dostępie do leczenia chorób autoimmunizacyjnych w reumatologii, dermatologii i gastroenterologii w Polsce”. Osoby te mogą wejść do programu ponownie, gdy dojdzie do zaostrzenia zmian skórnych. Zdaniem specjalistki strach przed odstawieniem leczenia i przed zaostrzeniem choroby stanowi ogromną traumę dla pacjentów.
Nieetyczne różnice
Również osoby z nieswoistymi chorobami zapalnymi jelit, jak wrzodziejące zapalenie jelita grubego (WZJG) czy choroba Leśniowskiego-Crohna, są za krótko leczone biologicznie. Pacjenci z WZJG otrzymują to leczenie wyłącznie przez rok. Wiceprezes Polskiego Towarzystwa Gastroenterologicznego prof. Grażyna Rydzewska podkreśla, że w przypadku niektórych leków do remisji choroby, widocznej w badaniu endoskopowym, dochodzi często dopiero po upływie roku. „Pacjent zaczyna odczuwać ewidentną poprawę kliniczną i endoskopową, a my wtedy musimy mu przerwać leczenie. To jest postępowanie nielogiczne” – mówi specjalistka. Nie ma to również uzasadnienia ekonomicznego, ponieważ wracając do terapii po zaostrzeniu, często trzeba zastosować wyższą dawkę leku.
Obecnie, leczenie biologiczne mogą bezterminowo otrzymywać tylko pacjenci z chorobami reumatycznymi.
- Dla nas klinicystów jest rzeczą niezrozumiałą, że istnieją różne kryteria, jeśli chodzi o leczenie pacjentów z chorobami autoimmunizacyjnymi z zakresu gastroenterologii, dermatologii czy reumatologii, ponieważ bardzo często te choroby współistnieją u jednego pacjenta – podkreśla dr Marcin Stajszczyk, przewodniczący Komisji ds. Programów Lekowych i Polityki Zdrowotnej Polskiego Towarzystwa Reumatologicznego.
- Każdy kolejny rzut – czy to choroby zapalnej stawów, łuszczycy czy choroby zapalnej jelit – może prowadzić do pojawienia się nieodwracalnych zmian, których nie da się wycofać wprowadzając terapię ponownie - podkreśla specjalista.
Więcej leków – większa szansa na remisję
Kolejnym problemem w terapii chorób autoimmunizacyjnych jest brak dostępu pewnych grup chorych do nowszych leków biologicznych. W leczeniu pacjentów z łuszczycowym zapaleniem stawów (ŁZS) brakuje m.in. finansowania inhibitorów IL-23, jak guselkumab. - Inhibitory IL-23 pięknie by nam uzupełniły możliwość leczenia postaci obwodowej ŁZS. Im więcej mamy linii leczenia, tym większa możliwość osiągnięcia remisji u większej liczby pacjentów – komentuje prof. Brygida Kwiatkowska konsultant krajowa w dziedzinie reumatologii.
Z kolei chorzy na wrzodziejące zapalenie jelita grubego czekają na finansowanie terapii ustekinumabem, który jest refundowany pacjentom z chorobą Leśniowskiego-Crohna. Dla ustekinumabu, powinna być również dostępność w leczeniu WZJG.
Nie musi być drożej
Wprowadzenie bezterminowego leczenia oraz lepszy dostęp do nowych leków wcale nie musi znacznie zwiększyć kosztów dla płatnika. - Przy przewlekłym leczeniu wzrost kosztów leków będzie, ale analizy wskazują, że wcale nie tak duży. Natomiast nie zapominajmy o tym, że pacjent w przewlekłej remisji nie będzie musiał być hospitalizowany, nie będzie musiał być leczony żywieniowo, mieć przetaczanej krwi czy żelaza dożylnego i przede wszystkim nie będzie musiał korzystać ze zwolnień lekarskich – podkreśla prof. Rydzewska.
Ekspert systemu ochrony zdrowia Izabela Obarska z Uczelni Łazarskiego zwraca z kolei uwagę, że dzięki wprowadzeniu leków biopodobnych w samych chorobach autoimmunizacyjnych płatnikowi udało się zaoszczędzić od 2014 r. tylko na trzech lekach ok 700 mln zł. „Dlatego jest przestrzeń, by finansować nowe leki, ale też poszerzać kryteria kwalifikacji i znieść ograniczenia czasowe, które są nie tylko nieetyczne, ale ze względu na konsekwencje zdrowotne dla chorych, mogą się okazać nieuzasadnione również ze względów finansowych - podsumowuje Obarska.