W debacie udział wzięli: Joanna Parkitna, dyrektor Wydziału Oceny Technologii Medycznych AOTMiT
Aleksandra Rudnicka, rzecznik Polskiej Kolacji Pacjentów Onkologicznych
Dr Małgorzata Stelmaszuk, onkolog kliniczny LuxMed
Prof. Krzysztof Giannopoulos, kierownik Zakładu Hematoonkologii Doświadczalnej UM w Lublinie, Oddział Hmatoonkologiczny Centrum Onkologii Ziemi Lubelskiej
Łukasz Rokicki, prezes Fundacji Carita im. Wiesławy Adamiec
Iwona Schymalla: Czym jest choroba kostna u pacjentów ze szpiczakiem?
Prof. Krzysztof Giannopoulos: Szpiczak plazmocytowy to nowotwór wywodzący się z nieprawidłowych plazmocytów, które najczęściej pierwotnie znajdują się w szpiku kostnym. Choroba kostna w szpiczaku plazmocytowym jest niestety wpisana w jego rozwój. W badaniach obrazowych bardzo dużo zależy od zastosowanej metody detekcji zmian kostnych. O ile kiedyś za pomocą tradycyjnych radiogramów chorobę kostną wykrywano u 40-50 procent chorych, to nowsze metody obrazowania - jak obecnie preferowana niskodawkowana tomografia kośćca, wykazują zmiany już u 80 procent pacjentów. To zmiany osteolityczne. Niezależnie od nich może występować naciek komórek szpiczakowych, który możemy obrazować np. rezonansem magnetycznym lub badaniem PET. Używając nowszych metod detekcji zmian kostnych, w zasadzie możemy powiedzieć, że większość chorych na szpiczaka plazmocytowego ma aktywną chorobę kostną. Ma ona jednak w ujęciu terapii szpiczaka plazmocytowego odrębną pozycję i znaczenie, dlatego że lecząc szpiczaka plazmocytowego skutecznie, również poprawiamy mikrośrodowisko nowotworu, a konsekwencje szpiczaka w odniesieniu do ryzyka złamań patologicznych są mniejsze. Mamy też oddzielne leczenie związane z chorobą kostną u chorych na szpiczaka. No i zupełna nowość, leczenie choroby kostnej, nawet bez zmian osteolitycznych. Jest ono równie skuteczne, wydłuża czas wolny od progresji. Leki, które mogą wpływać na poprawę nieprawidłowego stosunku między procesami kościogubnymi a kościotwórczymi, rank ligand, są niezwykle istotne. W ostatnim czasie mamy możliwości wpływania na tę nieprawidłową, zaburzoną linię, czyli przewagę kościogubnych procesów nad kościotwórczymi. To jest bardzo korzystne pod kątem profilaktyki zdarzeń kostnych, ale również wpływu na biologię choroby i modelowanie leczenie szpiczaka plazmocytowego.
Iwona Schymalla: Czyli mamy narzędzia pozwalające na leczenie choroby kostnej i też na profilaktykę jeśli chodzi o incydenty kostne u pacjentów ze szpiczakiem plazmocytowym?
Prof. Krzysztof Giannopoulos: Zdecydowanie tak. Podkreślam, że powinniśmy przede wszystkim zabezpieczać pacjentów przed zdarzeniami kostnymi. To mogą być złamania patologiczne. Najczęstszymi, bardzo niebezpiecznymi powikłaniami, są złamania kompresyjne, złamania kręgosłupa, często z uciskiem na rdzeń kręgowy. Są to bezpośrednie stany zagrożenia życia i musimy zrobić wszystko, żeby nasi pacjenci w jak najmniejszym stopniu byli na nie narażeni. Te zdarzenia kostne występują dość często, w zależności od publikacji, to około jedna czwarta do jednej trzeciej chorych na szpiczaka plazmocytowego. Są to dosyć częste powikłania, stąd też konieczność leczenia, a jeśli to możliwe, stosowania profilaktyki.
Iwona Schymalla: Jak ta sytuacja wygląda w przypadku guzów litych? Nowotwory takie jak rak płuca czy piersi są obarczone bardzo wysokim ryzykiem występowania przerzutów do kości. Czy da się zapobiegać konsekwencjom tych przerzutów w przypadku guzów litych?
Dr Małgorzata Stelmaszuk: W przypadku guzów litych należy pamiętać, że w chorobie nowotworowej uogólnionej, w raku piersi, płuca czy prostaty, a więc w grupie nowotworów najczęściej występujących, nowotworów litych, u około 70 procent pacjentów zmiany przerzutowe mają lokalizację kostną. Mamy leki skierowane przeciw ubytkowi masy kostnej w przypadku zmian przerzutowych do kośćca, ale również w przypadku nieprawidłowej nadbudowy kostnej zarówno w osteolitycznych jak i osteoplastycznych zmianach przerzutowych. Jest to istotne, ponieważ dzięki tym lekom, modulatorom kostnym, a nie tylko typowemu leczeniu onkologicznemu skierowanemu przeciwko samej chorobie nowotworowej, możemy odroczyć progresję choroby, wystąpienie zdarzeń kostnych. To istotnie zmienia stan naszych chorych i ich komfort życia.
Iwona Schymalla: Kiedy zastosować leczenie profilaktyczne, czy trzeba czekać do pierwszego incydentu kostnego?
Dr Małgorzata Stelmaszuk: Zdecydowanie nie należy czekać. Takie są zarówno międzynarodowe zalecenia towarzystw onkologicznych jak i nasze polskie. Aby móc skutecznie zapobiegać wystąpieniu zdarzeń kostnych, zmianom chorobowym w kośćcu o charakterze przerzutowym, a na pewno odroczyć ich wystąpienie, również wpływając na komfort życia tych pacjentów, moment włączenia terapii powinien być w zasadzie równoległy do włączenia terapii onkologicznej.
Iwona Schymalla: Wiemy, że międzynarodowe towarzystwa ESMO proponują dwie grupy leków, które zmniejszają resorpcję kości. Dla jakich pacjentów są te leki i jak wygląda dostępność do nich w Polsce?
Prof. Krzysztof Giannopoulos: W szpiczaku plazmocytowym badanie brytyjskie MRC IX wykazało, że podawanie leków przeciwresorpcyjnych u wszystkich pacjentów z aktywną chorobą niesie korzyść w odniesieniu do przedłużenia czasu wolnego od progresji. Bazując na tych bardzo ważnych wynikach, jesteśmy zobowiązani, rozpoczynając terapię przeciwszpiczakową zacząć również leczenie choroby kostnej. 80 procent pacjentów, ale także pozostałe 20 procent, którzy nie mają aktywnej choroby kostnej, albo (co bardziej prawdopodobne) nie jesteśmy w stanie jej wykryć obecnymi narzędziami, również z tego korzysta. Lekiem z wyboru jest grupa leków dwufosfonianów. To są kwasy zoledronowe albo kwas pamidronowy. Z praktycznych wskazówek zdecydowanie wygodniej jest stosować kwas zoledronowy, bo wlew jest krótszy (15-20 minut) od wlewu kwasu pamidronowego, który trwa nawet do 4 godzin. Natomiast nową grupą leków są leki działające również przyczynowo. Mamy teraz lek, który moduluje chorobę. Wyniki badania rejestracyjnego pokazały, że jest on co najmniej równie skuteczny jak dwufosfoniany. A w dłuższej analizie pokazano, że jest bardziej skuteczny i również wpływa na poprawę czasu wolnego od progresji. To jest niesłychanie ważne, że lecząc chorobę kostną lub dając leczenie profilaktyczne skierowane przede wszystkim na chorobę kostną, również leczymy szpiczaka. Tu jest różnica w porównaniu z leczeniem onkologicznym, kiedy podajemy lek tylko w przypadku ryzyka czy przerzutów do kości. W tym wypadku wszyscy pacjenci korzystają, dodatkowo w odniesieniu do choroby podstawowej, do skuteczności tej terapii.
Iwona Schymalla: Warto też podkreślić, że jest też pewna grupa pacjentów, u której dwufosfoniany nie mogą być zastosowane. Nowa terapia jest odpowiedzią na tę niezaspokojoną potrzebę?
Prof. Krzysztof Giannopoulos: Duży entuzjazm stosowania nowej grupy terapeutycznej, czyli denosumabu ma kilka powodów. Pierwszy dotyczy wydolności nerek. W badaniu rejestracyjnym wykazano, że denosumab rzeczywiście powoduje dużo mniej powikłań w postaci niewydolności nerek, a pamiętajmy, że szpiczak plazmocytowy również w jednej trzeciej przypadków wiąże się z upośledzoną funkcją nerek. Drugi dotyczy pandemii, kiedy podawanie w kroplówkach dożylnie kwasów zoledronowych w zasadzie napotykało na ogromne problemy logistyczne. Pacjenci często nie dostawali tego leczenia wspomagającego, a wynikało to z naszej troski o to, żeby nie byli narażeni na ryzyko infekcji SARS-CoV-2. Denosumab jest lekiem podawanym podskórnie. Pacjenci mogą otrzymywać bardzo skuteczne leczenie i nie narażać się na kontakt z ośrodkiem hematoonkologicznym i innymi pacjentami. To znacznie ogranicza ryzyko infekcyjne. Także duża skuteczność leczenia czy zapobiegania zdarzeniom kostnym, duża skuteczność przeciwszpiczakowa, wygoda podawania podskórnego zmieniły przyzwyczajenia naszych kolegów w Europie Zachodniej i USA w kwestii podawania leków. Denosumab jest tam w ostatnich latach podawany dużo częściej. I ostatni powód – farmakoekonomiczny, najważniejszy systemowo, nie dla lekarza, ale powinniśmy brać go pod uwagę. To dla nas jest również zaskakujące, że leczenie nowym lekiem o dużej skuteczności, który został wprowadzony w ostatnich latach w 4. krajach europejskich, jest tańsze. Po prostu zapobieganie powikłaniom wymagającym hospitalizacji opłaca się, bo jest optymalnym leczeniem dla pacjenta.
Iwona Schymalla: Często organizacje pacjenckie podkreślają jak ważne jest, by pacjent miał wybór pomiędzy leczeniem dożylnym a podskórnym. Jakie znaczenie dla pacjentów ma ta forma podania leku? Mówimy o incydentach kostnych i leczeniu choroby kostnej u pacjentów ze szpiczakiem, ale także z guzami litymi?
Aleksandra Rudnicka: Przerzuty kostne wiążą się z bólem. Ma on ogromny wpływ na jakość życia pacjentów. Pierwszym objawem przerzutów kostnych (bo jeśli chodzi o guzy lite to mówimy o przerzutach, a jeśli o szpiczaka, to o chorobie kostnej) są bóle. Nowe leki mają pewną wyższość nad standardową chemioterapią, nad kwasem zoledronowym. W przypadku ich stosowania trochę później możemy wprowadzać opioidy, czyli bardzo zaawansowane leczenie przeciwbólowe. Natomiast dla jakości i komfortu życia pacjentów sposób podania leku jest niesłychanie ważny. Moja mama stosowała lek, który jest biologiczny i ten, który jest chemioterapią. Jeśli chodzi o podanie dożylne, to obowiązuje jednodniowy tryb szpitalny. To jest uciążliwe nie tylko dla pacjenta, ale też dla lekarzy, bo są obciążani wypełnianiem całej dokumentacji pacjenta (przyjęcie i wypis). Natomiast podanie leku podskórnie w Polsce to tylko procedura ambulatoryjna - comiesięczne zgłaszanie się na podanie leku. Dążymy do optymalnego rozwiązania, żeby pacjenci mogli podać sobie lek w domu. Każda wizyta w szpitalu, nawet jednodniowa, oznacza dla pacjenta stres. To są też pieniądze związane z dojazdem, opiekunem itd.
Prof. Krzysztof Giannopoulos: Procedura podawania leku w domu jest stosowana również w krajach Europy Zachodniej. Powyżej 35 procent pacjentów we Włoszech dostaje denosumab w ramach profilaktyki zdarzeń kostnych w warunkach domowych. Denosumab jest nam znany. Leczenie nim wcześniej było zarejestrowane do leczenia osteoporozy i osteopenii. Także chorych na szpiczaka, bez choroby kostnej, którzy nie spełniali definicji choroby kostnej w szpiczaku plazmocytowym, natomiast była osteopenia mierzona np. w badaniu densytometrycznym. Tym pacjentom podawałem denosumab w mniejszej dawce profilaktycznej, raz na pół roku. Pewien odsetek naszych pacjentów, już skorzystał z leczenia domowego. Denosumab, który jest zarejestrowany dla chorych na szpiczaka plazmocytowego jest stosowany dużo częściej, bo raz w miesiącu i w większej dawce 120 miligramów a nie 60 miligramów. I jak najbardziej jest to leczenie, które może być domowym. Przyjmowanie pacjenta do szpitala, żeby podać lek podskórny też wydaje się systemowo mało pożądane. Przy brakach personelu medycznego przyjęcie tylko po to, żeby rozliczyć drogi lek, nie jest najlepszym rozwiązaniem. Pacjent dobrze zakwalifikowany spokojnie może sobie ten lek podać, tak jak sobie podaje heparynę czy czynniki wzrostu.
Iwona Schymalla: Jak to wygląda w przypadku guzów litych? Myślę tu o formie podania i profilu bezpieczeństwa tych leków, które są w tej chwili zarejestrowane w leczeniu przerzutów do kości.
Dr Małgorzata Stelmaszuk: Denosumab jest stosowany w onkologii od wielu lat. Ponieważ jest to lek niedostępny w refundacji, tylko około jedna szósta naszych pacjentów ze zmianami przerzutowymi do kośćca (głównie w przypadku raka piersi i prostaty) tak naprawdę od paru lat go stosuje. Dla nas, z punktu logistyki, zdecydowanie dużo lepszą formą byłaby możliwość zastosowania i swobodnego doboru pacjentów dla leczenia podskórnego. Nie ma porównania pod względem komfortu i zaopatrzenia w obsługę pielęgniarską z podaniem wlewów dożylnych. Powinniśmy pamiętać, że wlewy dożylne, głównie stosowany kwas zoledronowy czy pamidronian, mają toksyczność nerkową kumulacyjną. Ich długie stosowanie prędzej czy później doprowadzi do zniszczenia struktury nerek i ich niewydolności, co będzie również wpływać limitująco na możliwość zastosowania terapii onkologicznej. Stosowanie i dostęp tylko do bifosfonianów w formie dożylnej ogranicza i zawęża zakres leczenia systemowego procesu nowotworowego w przypadku guzów litych. Możliwość stosowania i decyzja doboru terapii powinna być po stronie lekarza. O tym czy decydujemy się na dożylne podanie bifosfonianu czy podskórnego denosumabu, powinno być decyzją merytoryczną, a nie limitowaną możliwością refundacji leków. Niewątpliwie w czasie pandemii, która wciąż trwa, dużo wygodniejszą formą jest podanie podskórne. Denosumab może być podawany w warunkach domowych. Wprawdzie w stosunku do dawki niższej, która występuje w postaci ampułkostrzykawki, denosumab w dawce 120 miligramów stosowany w onkologii wymaga przygotowania, ale jest to nieporównywalne w stosunku do wlewu dożylnego w kwasie zoledronowym. Na pewno z punktu widzenia lekarzy, szczególnie w onkologii, gdzie mamy coraz więcej leków nowej generacji w raku piersi, prostaty czy płuca i czas przeżycia tych pacjentów wydłuża się o kolejne lata, możliwość bezpiecznej terapii kostnej byłaby niezwykle cenna.
Iwona Schymalla: Często mówimy, że jeśli chodzi o leczenie szpiczaka plazmocytowego, to wiele ważnych dla pacjentów decyzji zostało ostatnio podjętych, poprawia się leczenie systemowe. Czy tak dobrze wygląda kwestia, jeśli chodzi o diagnostykę i leczenie choroby kostnej w szpiczaku? Czy pacjenci są informowani przez lekarzy o tym, że są możliwości terapeutyczne? Oczywiście dostępność jest ograniczona. Jak to teraz wygląda?
Łukasz Rokicki: Z diagnostyką choroby kostnej jest trochę gorzej, bo nie ukrywam, że wszyscy są tak skoncentrowani na leczeniu choroby podstawowej, iż zapominają właśnie o chorobie kostnej. Dla pacjenta w trakcie terapii jest to dodatkowym obciążeniem. Jeśli chodzi o badanie kośćca to w stosunku do poprzednich lat nastąpiła poprawa, ponieważ mamy rezonans, TK. Ale jeżeli chodzi o samo leczenie, to tych możliwości mamy znacznie mniej. Na razie bazujemy na bifosfonianach, które są dużym obciążeniem. A musimy pamiętać, że chemioterapia podawana pacjentom to też są czasami wlewy, bo nie mamy jeszcze wszystkich leków w postaci podskórnej. Pacjent idzie na chemioterapię w postaci wlewu, a potem jeszcze na wlew bifosfonianu. Trzeba powiedzieć, że nie wszyscy mogą przyjmować bifosfoniany. Osoby, które już mają problemy z nerkami w wyniku przebiegu choroby, nie mogą. Tym chorym pozostają w takim wypadku doraźne terapie, a w patologicznych złamaniach – operacje i ból, co sprawia dodatkowy problem z leczeniem podstawowym, na którym pacjent powinien się skoncentrować.
Iwona Schymalla: Czy Agencja Oceny Technologii Medycznych pracuje obecnie nad zwiększeniem możliwości terapeutycznych w zakresie choroby kostnej i przerzutów do kości?
Joanna Parkitna: Denosumab jest nam znany. Był wielokrotnie przedmiotem oceny w ramach ratunkowego dostępu do technologii lekowych we wskazaniu raka piersi i gruczołu krokowego. Dobra wiadomość dla Państwa i ekspertów jest taka, że w tej chwili AOTMiT pracuje nad wnioskiem refundacyjnym dotyczącym tego leku w bardzo szerokich wskazaniach, od raka jelita grubego poprzez raka nerki, piersi, gruczołu krokowego, również z komórek plazmocytowych, w zapobieganiu zmianom kostnym. Rada przejrzystości odbędzie się w drugim tygodniu sierpnia, więc 10 sierpnia będzie już dostępna rekomendacja prezesa Agencji. Zapraszam do obserwowania naszej strony internetowej, gdzie wszelkie informację udostępniamy.
Iwona Schymalla: Bardzo się cieszę. Rozumiem, że też jest duża szansa, dzięki Państwa działalności i analizie tych problemów, niezwykle istotnych dla pacjentów, żeby w najbliższym czasie do refundacji weszła terapia, która jest alternatywą dla dwufosfonianów. Pani Dyrektor doskonale wie, że jest część pacjentów odciętych od skutecznej terapii ze względu chociażby na powikłania i niewydolność nerek.
Joanna Parkitna: Proszę pamiętać, że duża siła leży po stronie podmiotu odpowiedzialnego. To on staje do negocjacji z Komisją Ekonomiczną i od powodzenia negocjacji oraz przestrzeni po obu stronach do tego, by uzgodnić właściwą cenę dla leku, zależy powodzenie procesu refundacyjnego. My dokładamy istotną, ale tylko kropelkę, do całego procesu.
Iwona Schymalla: Skoro mówimy o procesie przerzutów do kości w guzach litych, chorobie kostnej w szpiczaku plazmocytowym, skutecznym leczeniu, to po pierwsze jest to poprawa jakości życia. Pani Aleksandra Rudnicka mówiła o tym, że to ból jest najczęściej wymienianym objawem choroby kostnej, a więc dobre leczenie zmniejsza też zapotrzebowanie na silne opioidy, ale czy to wydłuża przeżycie pacjentów? Czy mamy takie dane?
Prof. Krzysztof Giannopoulos: Dane pochodzą z badania MRC IX. Dotyczą kwasu zoledronowego i były dla nas zaskoczeniem. Pierwsze zaskoczenie to wydłużenie czasu wolnego od progresji. To jest niesłychane, że nie dając leczenia przeciwszpiczakowego, tylko podając kwas zoledronowy, wydłużyło się w czasie całkowite przeżycie. W odniesieniu do denosumabu tutaj poprzeczka jest wysoko zawieszona, dlatego że kwas zoledronowy był porównywany z klodronianem starszej generacji. Natomiast kwas zolendronowy był bezpośrednio porównywany z denosumabem. Początkowo założenia dotyczyły skuteczności w odniesieniu do zabezpieczenia pacjentów przed zdarzeniami kostnymi. W dłuższej obserwacji widać korzyść ze stosowania denosumabu. Osiągnięto cel, którym było pokazanie, że donosumab jest nie gorszy, ale nawet lepszy. Drugi element, o który Pani Redaktor pyta, ma również wpływ na PFS. Danych dotyczących OS-u nie ma, ale to badanie też nie było projektowanie na OS. I tutaj jest tak dużo zmiennych, szczególnie ważne jest, jakie było leczenie przyczynowe, bo tego nie analizowano. Wydaje mi się, że dane dotyczące OS-mogą nigdy nie zostać osiągnięte. Pamiętajmy, że rozmawiamy o leczeniu, które najpierw było pomyślane jako leczenie wspomagające, zabezpieczające przed zdarzeniami kostnymi. To, że mamy dodatkowy efekt przeciwszpiczakowy, w odniesieniu do PFS, już wiemy. Natomiast czy będzie wpływ na OS? Nie wiem. Jako osoba zajmująca się szpiczakiem mogę powiedzieć, że to są niewiadome dane, dlatego że pacjenci w tym czasie mogą mieć kilka różnych linii leczenia. Oczywiście bardzo dużo będzie zależało od leczenia przyczynowego. Wydaje mi się, że ogromne sukcesy zostały odniesione. Pokazano, że denosumab jest bardziej skuteczny niż kwas zoledronowy i po drugie przedłuża czas wolny od progresji. To jest niesłychanie ważne.
Dr Małgorzata Stelmaszuk; Co do czasu całkowitego przeżycia w badaniach rejestracyjnych denosumabu wykazano trend w kierunku wydłużenia całkowitego przeżycia w raku płuca. Natomiast w innych nowotworach litych (rak piersi, prostaty) na pewno wydłużenia czasu wolnego od progresji choroby o profilu dużo lepszym niż kwas zoledronowy. Podobnie wystąpienie pierwszych incydentów kostnych również nastąpiło dużo później niż przy zastosowaniu zoledronianu. Denosumab podobnie w zakresie wystąpienia dolegliwości bólowych i konieczności zastosowania opioidów wypadł dużo lepiej od zoledronianu. Badania rejestracyjne, które są w toku, dotyczą głównie pacjentów z uogólnioną chorobą nowotworową. To są pacjenci, którzy są leczeni różnymi metodami w sensie leczenia choroby podstawowej, dlatego też czas całkowitego przeżycia nigdy nie jest punktem pierwszorzędowym w takiej ocenie. Przy tym i tak wieloletnim przeżyciu, jakie obecnie mamy u pacjentów w grupie raka płuc, piersi i prostaty, przede wszystkim w zakresie poprawy leczenia podstawowego, ale również ewidentną poprawę związaną z leczeniem modulatorami kostnymi. W tym momencie więc kwas zoledronowy i z dużo lepszym profilem również denosumab.
Iwona Schymalla: Dzisiejsza rozmowa zwraca też uwagę na leczenie bólu u pacjentów onkologicznych. Jak Pani ocenia poziom świadomości w tym względzie i możliwość leczenia ból u pacjentów onkologicznych w tej chwili w Polsce?
Aleksandra Rudnicka: Mamy ustawę, która gwarantuje takie leczenie pacjentom onkologicznym, ale nie tylko. Ale ustawa ustawą, a życie życiem. Bo do tego potrzebne są poradnie paliatywne, a takie nie funkcjonują we wszystkich szpitalach onkologicznych w Polsce. Bardzo ważna jest świadomość u pacjentów, że jeśli ból wystąpi, to nie trzeba cierpieć, tylko upominać się o leczenie. Chciałam zwrócić uwagę, że w podstawowym leczeniu standardem jest chemioterapia, radioterapia. Leczenie przerzutów do kości ma też działania niepożądane. Moja mama przyjmuje taką terapię i miała nawracające zapalenia spojówek. Okazało się, że to przez kwas zoledronowy i niedobór fosforanów. Lekarz rodzinny to wykrył. Leczenie działań niepożądanych spada głównie na lekarzy rodzinnych. Oni na co dzień obcują z pacjentem przyjmującym te dawki leków i potem, kiedy występują działania niepożądane muszą się nim zająć, o ile potrafią to zrobić. Mama na szczęście ma takiego lekarza rodzinnego, który podaje jej leki na niewydolne nerki czy na uzupełnienie fosforanu, więc jest zabezpieczona. Ale ma już skierowanie do urologa z bardzo wąskim wskazaniem dotyczącym nadczynności (lek ten nie jest refundowany). I dlatego ból jak i działania niepożądane trzeba brać pod uwagę. Jako PKPO chodzimy okresowo na wizyty do ministra Miłkowskiego z bardzo szeroką listą leków. I też poruszaliśmy ten problem. Minister go doskonale rozumie i nawet był zadowolony, że tego typu leki znalazły się na tej liście, bo jak powiedział, one są dobre również, jeśli chodzi o cenę i mają bardzo szeroki aspekt działania w onkologii i hematoonkologii. Dzięki nim jest zatrzymanie progresji choroby, a nawet czas całkowitego przeżycia wydłuża się. Pan minister zna tę sprawę co może wskazywać, że na najbliższych listach te leki się pojawią. Chcielibyśmy, żeby to dotyczyło zarówno pacjentów szpiczakowych, jak i z guzami litymi, żeby jak największa grupa chorych onkologicznych z refundacji skorzystała.
Iwona Schymalla: Jakie działania Fundacja Carita będzie podejmować, żeby pacjenci mieli otwarty dostęp do opcji terapeutycznych?
Łukasz Rokicki: Jako organizacja pacjentów ze szpiczakiem mnogim, chłoniemy szybko informacje o nowościach. Wierzymy, że trzeba iść z postępem i dążymy do tego, by nasi pacjenci mogli korzystać z tych samych terapii co pacjenci w krajach Europy Zachodniej. Będziemy głośno mówić o dodatkowych możliwościach terapeutycznych. Wierzymy, że negocjacje pójdą w dobrą stronę i w najbliższych miesiącach leki te znajdą się na liście refundacyjnej, a pacjenci onkologiczni otrzymają nowy lek i na pewno poprawią swój komfort, jeśli chodzi o samo leczenie i eliminację bólu. Jeśli ból ustępuje, to chorzy wierzą, że terapia idzie w dobrą stronę, że wracają do normalnego życia, mogą podejmować inne działania, których wcześniej nie mogli realizować. To bardzo ważne, dlatego będziemy ten proces wspierać.