Według WHO w 2013 r. na świecie brakowało 7,2 mln lekarzy, w 2035 r. ten deficyt urośnie do 12,9 mln. Przede wszystkim lekarzy i pielęgniarek. 4 miliardy ludzi na Ziemi nie ma dostępu do ochrony zdrowia lub ma bardzo słaby. Nawet w rozwiniętych państwach, które sporo wydają na służbę zdrowia – np. w USA – średni czas oczekiwania na wizytę u specjalisty to 18,5 dnia. Wraz ze starzeniem się społeczeństw ta dostępność będzie spadać. W tym problemie na odsiecz przybywają... smartfony. A dokładnie to platformy z aplikacjami wykorzystującymi sztuczną inteligencję (AI), które dokonują wstępnych diagnoz. Według prestiżowego „PC Magazine” w anglojęzycznej wersji, te aplikacje mogą stanowić punkt zwrotny w historii medycyny. – Ewolucja mZdrowia i cyfrowych asystentów zdrowotnych może doprowadzić do kolejnej rewolucji w opiece zdrowotnej. Poprawiając dostęp do niej, zwiększając jej wydajność w procesie zdrowienia, redukując koszty i kreując niespotykane dotąd możliwości w prewencji zdrowotnej – pisze „PC Magazine” w raporcie nt. AI w diagnostyce.
Skuteczny jak robot
O każdej porze dnia i nocy możesz wejść na www.BabylonHealth.com lub ściągnąć aplikację BAbylon, by uzyskać wstępną poradę nt. tego, co ci dolega. Aplikacja działa prosto – zadaje pytania, ty piszesz odpowiedzi, ponawia kolejne pytania, doprecyzowuje, dopytuje, wyraża współczucie itd. – wywiad jak w gabinecie. Jakbyś czatował z człowiekiem. Babylon do kontaktu z pacjentami wykorzystuje dość już popularne aplikacje Chatbot – czyli automaty z AI wykorzystywane do prowadzenia rozmów z ludźmi. Na koniec takiej rozmowy dostajesz informację, co najprawdopodobniej ci dolega. Jeśli jest taka potrzeba, to program odsyła cię do lekarza lub specjalisty, a w nagłych przypadkach przełącza na kontakt z dyżurnym lekarzem.
Aplikacja jest bardzo efektywna. W połowie tego roku w Londynie zakończyły się testy systemu diagnozowania pacjentów za pomocą tego programu. Okazało się, że Babylon przewyższył już umiejętności większości lekarzy. W standardowych testach przygotowanych przez Royal College of General Practitioners (RCGP), jakie zdają lekarze w Wielkiej Brytanii, by uzyskać prawo wykonywania zawodu, aplikacja uzyskała 81 proc. Tymczasem średnia dla brytyjskich lekarzy, którzy zdają te testy, wynosi 72 proc. Babylon Health rywalizował też z 7 lekarzami pierwszego kontaktu o bardzo wysokich kwalifikacjach. Okazało się, że lekarze właściwie diagnozowali od 64 do 97 proc. przypadków, zaś aplikacja – aż 80 proc. Zatem byli lekarze gorsi od tej aplikacji, ale byli także i ci znacznie lepsi.
Z czego wynika tak wysoka efektywność? Za każdym razem, gdy pacjent używa aplikacji, algorytm konsultuje się z bazą danych każdego symptomu i choroby na świecie. W I połowie br. Babylon korzystał z bazy, w której zapisano 530 mln faktów z wiedzy medycznej (rok temu było to 300 mln). Tymczasem przeciętny lekarz pierwszego kontaktu ma korzystać z 5–10 mln takich informacji. A platforma cały czas się rozwija, uczy w tempie, do którego żaden człowiek nie jest w stanie nawet się zbliżyć. Każda wizyta w aplikacji jest wykorzystywana do jej uczenia się. A wizyt dziennie są tysiące. Babylon planuje wprowadzić analizę twarzy i głosu, by w ten sposób podnieść skuteczność swoich diagnoz i wyłapywać np. epizody manii u chorych.
Jednak, jak podkreśla wiceprezes RCGP Martin Marshall, program ciągle nie może się równać z najlepszymi lekarzami. Bo scenariusze kliniczne są różne i wiele czynników wpływa na taką czy inną diagnozę.
Londyn drogi, więc testujemy
Od stycznia 2018 r. przez pół roku mieszkańcy kilku dzielnic centrum Londynu mogli – w ramach usług NHS – używać Babylonu do wstępnego weryfikowania, co im dolega. 40 tys. londyńczyków zdecydowało się przełączyć ze standardowego umawiania się na wizyty lekarskie na korzystanie najpierw z aplikacji. 26 tys. do kwietnia przynajmniej raz skorzystało z Babylonu. Platforma co 2 minuty stawiała wstępną diagnozę.
Po co te testy? Malcolm Grant, szef NHS – państwowego ubezpieczyciela, oddział w Anglii – przyznał, że ta instytucja przygląda się różnym opcjom poprawy ochrony zdrowia na Wyspach. Także rozważa korzystanie z programów ze sztuczną inteligencją. Póki co Babylon Health we współpracy z NHS już w ciągu sekund może umówić pacjenta na wizytę lekarską. Na razie tylko w Londynie. A wideokonsultację Brytyjczyk może uzyskać, gdziekolwiek by był na świecie, w ciągu 2 godz. Miesięczna opłata za Babylon jest 7-krotnie niższa niż stawka kapitacyjna, jaką NHS płaci za relatywnie zdrowych londyńczyków (15–44 lata).
Nie tylko Babylon
Co 3 sekundy Ada kończy pomagać jednemu z pacjentów. Na mapie świata wyświetlane są diagnozy, jakie właśnie gdzieś postawiono. Indie: migrena, ciąża, Wlk. Brytania: osteoporoza, Nigeria: gorączka krwotoczna... Dymki z diagnozami wyskakują z krajów na całym świecie. Dokładnie 130 państw. Ada chwali się już
4 mln użytkowników.
Ada to także platforma do diagnozowania i wspierania lekarzy w podejmowaniu decyzji klinicznych. Założona już w 2011 r. przez lekarzy, inżynierów i naukowców, od 2016 r. dostępna jest na całym świecie. Zasada jej działania jest podobna do Babylonu – chatboty przeprowadzają wywiad nt. symptomów pacjenta i stawiają wstępną diagnozę. Jeśli jest taka potrzeba, kierują do lekarza. Ada ma wkrótce ruszyć z wersją w języku... rumuńskim.
Trzecia z najlepiej rozwiniętych obecnie platform to Your.MD – także dostępna od 2016 r. Zasada działania analogiczna. Z asystentem zdrowotnym można rozmawiać na stronie, przez aplikację, na Skypie, Messengerze, aplikacjach chatowych... Algorytmy Your.MD analizował prestiżowy „British Medical Journal”. Przeszły testy. Teraz „BMJ” jest w trakcie legalizacji tego programu do wstępnej diagnostyki. Wg twórców, Your.MD ma wypełniać lukę na rynku – opiekę przedpodstawową. – Zbyt wielu ludzi idzie do lekarza, chociaż nie ma takiej potrzeby – tłumaczył Matteo Berlucchi, szef Your.MD. W 2011 r. NHS ujawnił, że aż 57 mln konsultacji z lekarzami pierwszego kontaktu dotyczyła dolegliwości, które mogą być opanowane przez samego pacjenta, bez konieczności wizyty lekarskiej. Aplikacje takie, jak Babylon, Ada czy Your.MD mają zredukować te liczby. Magazyn „Wired” – specjalizujący się w tematyce elektroniki i oprogramowania – rok temu przetestował wszystkie trzy ww. aplikacje działające jak asystenci medyczni pierwszego kontaktu. W testach najlepiej wypadła Ada.
Afryka nie taka dzika
– Chcę zrobić dla służby zdrowia to, co Google zrobił dla informacji – uczynić ją dostępną i przystępną. I oddać ją w ręce każdego człowieka na Ziemi – deklaruje Ali Parsa, założyciel Babylonu. Przekonuje, że bez względu na geografię, bogactwo czy sytuację – każdy może dostać darmową poradę, którą można równać z usługami najlepszych klinicystów. Ta aplikacja swoje usługi szeroko oferuje w... Rwandzie. Tam już 2 mln ludzi korzysta z diagnozowania poprzez Babylon Health. Dzięki temu to w tym środkowoafrykańskim kraju obecnie jest największe na świecie wykorzystanie AI w diagnozowaniu chorych. Ekspansję tej aplikacji w Afryce wspiera jedna z najbogatszych fundacji na świecie – Billa i Melindy Gatesów.
Także Ada czerpie fundusze z tej przebogatej instytucji, rozwijając swoje usługi wirtualnego asystenta medycznego w krajach rozwijających się. Z 4 mln użytkowników Ada 1/3 pochodzi ze słabo zaludnionych terenów wiejskich w Afryce i Azji. Ada ma być pierwszą tego typu aplikacją dostępną w języku suahili – najpopularniejszym na wschodnim wybrzeżu Afryki. To umożliwi korzystanie z tej aplikacji 100 mln ludzi, głównie w Tanzanii i państwach ościennych.
Your.MD już w połowie 2016 r. udostępnił swoje usługi w diagnozowaniu pacjentów mieszkańcom całego kontynentu Afryki. – Naszą misją jest udemokratyzowanie ochrony zdrowia i dostarczenie jej do rąk każdego ze smartfonem. Prawo do opieki zdrowotnej jest podstawowym wśród praw obywatelskich – tłumaczył wówczas tę decyzję szef firmy Matteo Berlucchi.
Potrzeba
Co roku miliardy razy ludzie na Ziemi sprawdzają w Google, co im dolega. Takie aplikacje jak Babylon, Ada i Your.MD, w pełni spersonalizowane, odpowiadają na tę potrzebę – ustalenia samemu, co mi jest. I przede wszystkim – to informacja spersonalizowana, z wiarygodnymi danymi. Tego „wujek” Google nie zapewni.
Już 2 lata temu zdrowie było jednym z 3 najistotniejszych trendów w rozwoju aplikacji smartfonowych. Czemu? Bo ludzie coraz bardziej ufają takim aplikacjom niż... lekarzom. Już w 2016 r. z badań opublikowanych w IT Online wynika, że 2/3 Amerykanów bardziej daje wiarę smarfonowym platformom mHealth niż medykom z krwi i kości. Aż 45 proc. pytanych, zadeklarowało, że będzie używać aplikacji analizujących symptomy, takich jak Ada. Częściej deklarowały tak kobiety – one bardziej dbają o swoje zdrowie, także przez smartfona.
Subbranża wirtualnych asystentów medycznych będzie się rozwijać. I to dynamicznie. W 2016 r., z analiz Frost & Sullivan wynikało, że wartość AI w opiece zdrowotnej w 2021 r. osiągnie wartość 6,6 mld dol., czyli wzrośnie aż o 40 proc.
Czy tak dynamiczny rozwój asystentów medycznych, z AI, którzy zdiagnozują pacjentów szybciej, łatwiej, bez opłat, lub z niewielkimi kosztami i przy mniejszym ryzyku błędu spowoduje, że lekarze masowo stracą pracę? Według Berlucchiego personel medyczny nie musi się obawiać zwolnień. Bo chociaż aplikacje typu Your.MD stopniowo będą zastępować pracę lekarzy, zarówno pierwszego kontaktu, jak i specjalistów, to tylko niektórzy z nich stracą pracę. – Wszyscy są teraz przepracowani, więc AI zdejmie z nich presję czasu i zoptymalizuje ich pracę. Doktorzy i pielęgniarki ciągle mają też przewagę nad sztuczną inteligencją i asystentami mZdrowia: empatia + mogą na ciebie spojrzeć, posłuchać, jak oddychasz, sprawdzić oczy, uszy, wykonać badanie krwi – tłumaczy Berlucchi z Your.MD. Dodatkowo te aplikacje przecież obecnie często odsyłają do lekarza, jeśli stan pacjenta tego wymaga. A nawet pomagają znaleźć najbliższego czy bezpośrednio łączą z nim via wideofon.
Ale tak będzie do czasu. Gdy wirtualni asystenci medyczni uzyskają dodatki/gadżety do smartfonów, które pozwolą posłuchać płuc, zajrzeć do oka, gardła, ucha. Wtedy już pewno twórcy aplikacji będą ich nazywać wirtualnymi... lekarzami.
Źródło: „Służba Zdrowia” 11/2018