Do konkursu, ogłoszonego pół roku temu, zgłosiły się dwa konsorcja naukowe, których liderami były Gdański Uniwersytet Medyczny oraz Warszawski Uniwersytet Medyczny. Mimo iż zagraniczni eksperci, którzy oceniali wnioski konkursowe, obydwa projekty ocenili bardzo dobrze, wyraźną przewagę kilkudziesięciu punktów uzyskało konsorcjum, którego liderem jest Warszawski Uniwersytet Medyczny reprezentowany przez prof. Sebastiana Giebela. - Różnica punktowa, jaką uzyskał WUM jest bardzo wyraźna, co oznacza, że to ten ośrodek lepiej zaplanował pracę, a jego projekt ma większe prawdopodobieństwo wdrożenia i objęcia jak największej grupy pacjentów. Leczenie uzyska ponad 180 osób – poinformował dziennikarzy dr Radosław Sierpiński, prezes ABM.
Zwycięskie konsorcjum składa się z ośrodków z całego kraju. Są wśród nich: Narodowy Instytut Onkologii im. Marii Skłodowskiej Curie, Uniwersyteckie Centrum Kliniczne Warszawskiego Uniwersytetu Medycznego, Instytut Hematologii i Transfuzjologii, Szpital Kliniczny Przemienienia Pańskiego Uniwersytetu Medycznego im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, Szpital Uniwersytecki nr 1 im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy, Uniwersytet Medyczny im. Karola Marcinkowskiego w Poznaniu, Pomorski Uniwersytet Medyczny w Szczecinie oraz Uniwersytet Medyczny w Łodzi. - Konsorcjum ma charakter otwarty. Mogą do niego dołączać kolejne ośrodki, które przejdą proces certyfikacji. Chodzi o to, aby zapewnić leczenie jak największej grupie chorych - podkreślił Radosław Sierpiński.
Grant Agencji Badań Medycznych o wartości 100 mln zł zapewni leczenie ponad trzykrotnie większej liczbie osób niż możliwe by to było po cenach „rynkowych”, ponieważ koszt leczenia jednego pacjenta szacowany jest w tym programie na ok. 450 tys. zł. Agencja Badań Medycznych ocenia jednocześnie, że technologia CAR-T może być nawet dziesięć razy tańsza niż obecnie (koszt waha się od 1,7 do 2 mln zł), jeśli będzie wytwarzana w polskich ośrodkach. Przy takim spadku ceny możliwa byłaby również refundacja terapii w ramach NFZ. Do tej pory terapię miało podaną zaledwie kilkoro pacjentów, którzy zebrali środki dzięki zbiórkom publicznym.
Radosław Sierpiński podkreślał, że wprowadzenie do Polski terapii CAR-T jest ważne nie tylko z punku widzenia badań naukowych, ale przede wszystkim szans dla pacjentów. Wskazaniem do terapii są w tej chwili złośliwe chłoniaki i ostre białaczki, w przypadku których brakuje opcji terapeutycznej. Polscy naukowcy, jak wielokrotnie podkreślano w ostatnich miesiącach, są gotowi, by tę technologię wytworzyć i wdrożyć na stałe do polskiego systemu ochrony zdrowia. - Liczymy, że w ciągu kilku lat dzięki podjętym przez nas działaniom otrzyma ją kilkuset pacjentów: wszyscy, którzy będą kwalifikować się do leczenia - zaznaczył prezes ABM.
Immunoterapia CAR-T jest przykładem najbardziej spersonalizowanej formy terapeutycznej, ponieważ dla każdego pacjenta produkowany jest lek z jego własnych limfocytów. Terapię tę stosuje się u chorych, u których doszło do nawrotu choroby, poprzednie leczenie okazało się nieskuteczne, a także w sytuacji, kiedy ze względu na duże zaawansowanie nowotworu nie można przeprowadzić przeszczepu. Remisję choroby do stadium, w którym komórek nowotworu nie da się wykryć metodami laboratoryjnymi, udało się dzięki technologii CAR-T uzyskać u 60-70 proc. chorych. W przypadku innych terapii szansa wyleczenia takich pacjentów jest bliska zera.
Lista wskazań wykorzystania technologii CAR-T stale się wydłuża. Na świecie trwają badania kliniczne mające na celu ocenę skuteczności terapii CAR-T również w innych nowotworach hematologicznych, a także w guzach litych, takich jak rak płuca, rak piersi, glejak wielopostaciowy czy rak trzustki.