Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie

Ministerstwo i firmy farmaceutyczne mają wspólny cel

MedExpress Team

Iwona Schymalla

Opublikowano 7 lipca 2014 07:00

Ministerstwo i firmy farmaceutyczne mają wspólny cel - Obrazek nagłówka
O ustawie refundacyjnej, rozmowach z MZ oraz uczciwej cenie leków rozmawiamy z Maryniką Woroszylską-Sapieha, prezes Zarządu oraz dyrektor Generalną Grupy Sanofi w Polsce, przewodniczącą Rady Nadzorczej INFARMY.

O ustawie refundacyjnej, rozmowach z Ministerstwem Zdrowia oraz uczciwej cenie leków z Maryniką Woroszylską-Sapieha, prezes Zarządu oraz dyrektor Generalną Grupy Sanofi w Polsce, przewodniczącą Rady Nadzorczej Związku Pracodawców Innowacyjnych Firm Farmaceutycznych INFARMA, rozmawia Iwona Schymalla, redaktor naczelna Medexpress.pl.

Iwona Schymalla: Jaka jest Pani ocena ustawy refundacyjnej z perspektywy osoby zarządzającej firmą farmaceutyczną i prezesa INFARMY?

Marynika Woroszylska-Sapieha: Mam dwie perspektywy ‒ szefa firmy farmaceutycznej zainteresowanej żywo tematem i perspektywę przemysłu. Miałam ogromne szczęście doświadczyć ich obu. Dzięki temu ‒ wydaje mi się ‒ moja ocena jest pełniejsza. Ustawa refundacyjna funkcjonuje od dwóch lat. Jej cele były bardzo jasno określone. Jednym z nich była optymalizacja kosztów, co ja bym ujęła jako obcięcie kosztów, drugim ‒ obniżenie kosztów leczenia dla pacjenta, szczególnie w zakresie nowych terapii i trzecim – transparentność i przejrzystość procesu refundacyjnego. Cele pierwszy i trzeci na pewno zostały osiągnięte. Co do tego chyba nikt nie ma wątpliwości. Oszczędności rzędu dwóch miliardów czy miliarda czterystu w ubiegłym roku są ogromne. Niestety, w systemie tym został pominięty pacjent. Leki zdrożały. Przy drogich terapiach skutkiem ubocznym ustawy jest to, że wiele leków z listy refundacyjnej jest przypisywanych poza nią. Dzieje się tak z różnych powodów: wskazania, dla których lekarze stosują leki, nie są refundowane lub lekarze w obawie przed konsekwencjami przepisania takich leków nie robią tego. Najbardziej poszkodowany jest w tym pacjent. Wydaje mi się, że przyszedł teraz czas na ocenę funkcjonowania tej ustawy. Nawiasem mówiąc, Ministerstwo Zdrowia jest zobligowane ustawą do przedstawienia skutków jej funkcjonowania po dwóch latach. Mamy wszyscy nadzieję, że Ministerstwo wywiąże się z obowiązku oraz że spojrzy na ustawę z punktu widzenia różnych interesariuszy.

Ministerstwo ma oczywiście obowiązek przeprowadzić ocenę ustawy refundacyjnej. Tylko zdaje się, że jest z niej bardzo zadowolone.

Nie jestem urzędnikiem Ministerstwa Zdrowia i w związku z tym moja perspektywa jest inna. Wydaje mi się, że Ministerstwo powinno jednak patrzeć na skutki tej ustawy również oczami pacjentów. Ministerstwo jako podmiot, który tworzy politykę lekową państwa i zapewnia dostępność leków w systemie refundacji, zgodnie ze swą misją powinno mieć pacjenta w centrum uwagi. Spojrzenie na tę ustawę oczami pacjentów pokaże ministrowi inną jej perspektywę. Poza tym ministerstwo musi oceniać skutki ustawy refundacyjnej także z punktu widzenia innych graczy tego rynku. W procesie leczenia istotne jest funkcjonowanie łańcucha dystrybucji: zarówno hurtu jak i aptek. Kondycja przemysłu farmaceutycznego jest także ważna, nie tylko z uwagi na zapewnienie dostępności leków, ale również ze względu na wpływ tego sektora na gospodarkę Polski.

Przez ostatnie dwa lata jako prezes INFARMY spoglądała Pani na relacje między innowacyjnymi firmami farmaceutycznymi a Ministerstwem Zdrowia. Co poprawiłaby Pani w zasadach tej współpracy?

Chętnie poprawiłabym poziom dialogu. Chciałabym, aby oparty był na faktach po obu stronach. Aby był bez kazuistyki i nie opierał się na pojedynczych obserwacjach. Taki dialog spowodowałby, że poruszalibyśmy się w tym samym kierunku i nieco szybciej niż obecnie. Brakuje mi partnerskiego traktowania. Zwłaszcza że w centrum naszej uwagi jest też pacjent. Mamy więc wspólny cel.

Jakie działania uznaje Pani za największy sukces swojej kadencji?

To sukces całego zarządu, który miał kadencję podczas mojej prezesury. Moja współpraca z zarządem układała się znakomicie. Razem z zarządem i biurem INFARMY zrobiliśmy – wydaje mi się – bardzo wiele. Zacznę od INFARMY: mamy w tej chwili wypracowaną strategię krótko- i średnioterminową. Wydaje mi się, że dla każdej organizacji niesłychanie ważne jest, by działać według planu i mieć jasne cele. Wokół nich jednoczymy się. Udało nam się również stworzyć platformę dialogu między reprezentantami całego przemysłu a Ministerstwem. Ministerstwo Zdrowia ma teraz w sprawach istotnych jednego partnera, a nie kilku różnych. Przekonaliśmy również Ministerstwo do przesunięcia do końca obecnego roku finansowania leków w ramach chemioterapii niestandardowej. To niezwykle ważne dla wielu pacjentów, istotne zwłaszcza dla osób najciężej chorych, ponieważ daje im gwarancję kontynuacji terapii. Wreszcie mała nowela ustawy refundacyjno-cenowej pomogła Ministerstwu i przemysłowi uniknąć tych perturbacji, jakich doświadczyliśmy w 2011 roku. Kolejna rzecz to przyjęcie przez INFARMĘ i naszych członków Kodeksu przejrzystości. Otworzy on nowy rozdział w relacjach między naszymi głównymi interesariuszami (lekarzami) a przemysłem i zwiększy ich transparentność.

Pytanie kolejne dotyczy tzw. uczciwej ceny. To koncept, który pojawia się w wypowiedziach ministra zdrowia jako pewien sposób ujednolicenia cen leków w całej Unii Europejskiej. Jakie jest Pani zdanie na ten temat?

Trudno mi się do tego ustosunkować, ponieważ nie bardzo wiem, co Ministerstwo rozumie przez uczciwą cenę. Nie mogę więc tego komentować. Mogę tylko powiedzieć, że brzmi to tak, jakby obecne ceny nie były uczciwe. Jeśli spojrzymy na problem przez wysokość cen leków innowacyjnych w Polsce, to jesteśmy jednym z krajów w Europie, gdzie leki te są najtańsze. Na to wskazuje chociażby skala eksportu równoległego tych leków z Polski oraz braków, które odnotowujemy w niektórych grupach leków. To musi być doprecyzowane. Zgaduję intencję i myślę, że Ministerstwu chodzi o dostosowanie europejskich cen leków do wskaźników takich jak np. Produkt Krajowy Brutto, poziom bezrobocia i zarobków. Z tym się zgadzam, ale jest to rozmowa do przeniesienia z gruntu polskiego do Brukseli. Tu widzę duże zadanie dla naszych przyszłych przedstawicieli w Komisji Europejskiej. Zróżnicowanie cen w Europie powinno niewątpliwie mieć miejsce, ale nie może prowadzić do handlu równoległego, powodującego gigantyczne braki w krajach eksportujących.

Podobne artykuły

2500x1100

Świadomy pacjent

22 listopada 2024
kiszonki
#WyszłoNaZdrowie

Kiszonki: zdrowie i długowieczność

22 listopada 2024
Grant_V_edycja
22 listopada 2024

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także