Iwona Schymalla: Przez ostatnie dwa lata nastąpiło wiele dobrych zmian w leczeniu raka płuca. To są dobre zmiany dla pacjentów i klinicystów. Oczywiście rak płuca pozostaje nadal wyzwaniem numerem jeden jeśli chodzi o opiekę i jej organizowanie. Powstaje kolejna odsłona raportu "Rak płuca w Polsce (perspektywa pacjentów)", który będzie podsumowaniem tych dwóch lat, ale też wyznaczał perspektywy na przyszłość. Jak z punktu widzenia Pana Profesora, klinicysty, ocenia Pan obecne potrzeby w zakresie dostępu do nowoczesnych terapii dla chorych z mutacją ALK plus oraz EGFR?
Dariusz Kowalski: Rzeczywiście w ciągu ostatnich lat nastąpił olbrzymi postęp. Z punktu widzenia pacjenta, lekarza i systemu najważniejsze są trzy elementy. Przede wszystkim to profilaktyka chorego, czyli wszystkie programy wykrywające wcześniej u chorego nowotwór, raka niedrobnokomórkowego i doprowadzające do zwiększenia odsetka resekcyjności. Po drugie, dostęp do diagnostyki już nie tylko obrazowej ale molekularnej, która umożliwi nam odpowiednią kwalifikację chorego do określonej grupy leków. Pani mi zadał pytanie o mutację ALK, EGFR ale my już na horyzoncie mamy następne: ROS, B-RAF, RED, MET. Tak więc ten tort raka niedrobnokomórkowego będzie coraz bardziej poszatkowany. Odpowiadając na pytanie, jeżeli chodzi o inhibitory szlaku EGFR, w tej chwili mamy dwa leki starszej generacji (erlotinib, gefitinib), jeden lek nowszej generacji (afatinib) i jeden najnowszej generacji ozymertynib. Ozymertynib jest możliwy do zastosowania tylko po niepowodzeniu, kiedy zastosujemy któryś z wymienionych wcześniej leków i stwierdzimy tzw. mutację oporności - T790M. Ale my teraz już wiemy, że mutacja oporności T790M nie jest jedyną mutacją kierującą dla ozymertynibu, bowiem chorzy otrzymujący ozymertynib już w pierwszej linii leczenia mają średni czas przeżycia sięgający 40 miesięcy. Czyli, jest to zdecydowanie lepiej niż w przypadku inhibitorów pierwszej generacji.
Iwona Schymalla: Jaki jest wobec tego obecny standard leczenia raka płuca w Europie i jak my wyglądamy na tym tle?
Dariusz Kowalski: Mogę powiedzieć ze swojej perspektywy czy z perspektywy Kliniki Nowotworów Płuca i Klatki Piersiowej Centrum Onkologii w Warszawie, że my generalnie od wielu lat staramy się, aby perspektywa naszych chorych była tożsama z perspektywą leczenia chorych w Ameryce Północnej, Stanach Zjednoczonych czy UE tzw. starej. Natomiast warunkuje nas albo dostęp do tzw. badań klinicznych z najnowszymi cząstkami albo status refundacyjny leków, które uzyskały już rejestrację, ale w Polsce nie są refundowane. Mówiliśmy o EGFR i o braku ozymertynibu w pierwszej linii. To teraz przejdźmy do inhibitora ALK. Tu mamy kilka leków. Mamy zarejestrowany najstarszy lek zwany praojcem – kryzotynib, mamy dostęp już do alektynibu, ale czekamy też do leków kolejnych chociażby takich jak brygatynib czy w perspektywie erlotynib.
Iwona Schymalla: Czy według Pana Profesora (to pewnie retoryczne pytanie) powinniśmy poszerzyć dostęp do immunoterapii?
Dariusz Kowalski: Ciężkie pytanie, dlatego że immunoterapia jest „przebojem” wszędzie na świecie, a w raku niedrobnokomórkowym to była naprawdę prawie rewolucja, dlatego że wszystkie te zaburzenia molekularne, terapie personalizowane, o których przed chwilą mówiliśmy, tak naprawdę dotyczyły populacji chorych z rozpoznanym rakiem gruczołowym. W przypadku raka płaskonabłonkowego nie było żadnego zarejestrowanego takiego leku, a immunoterapia przełamała ten impas. Leki te z grupy immunokompetentnych działają i w rakach płaskonabłonkowych i w typach raka niepłaskonabłonkowego, czyli w raku gruczołowym. Na pewno należy poszerzyć dostęp, dlatego że w chwili obecnej mamy dojście tylko do monoterapii czyli do zastosowania pembrolizumabu w grupie chorych, u których odsetek komórek nowotworowych jest bardzo wysoki z ekspresją czegoś, co my nazywamy PDL1. To jest około 30 procent chorych. Pozostała populacja tego leczenia nie otrzymuje w pierwszej linii, a wiemy że połączenie immunoterapii z chemioterapią, w populacjach gdzie tej ekspresji jest mniej, również jest bardzo efektywne.