Zarówno klinicyści jak i pacjenci mówią o potrzebie zmian w programach lekowych dotyczących SM. Taką potrzebę zdaje się dostrzegać także minister Maciej Miłkowski, który zasygnalizował, że zmiany mogłyby nastąpić już we wrześniu. Chodzi m.in. o złagodzenie bardzo rygorystycznych kryteriów włączenia do drugiej linii leczenia. Dlaczego tak ważne jest, by chorzy, którzy są nieskutecznie leczeni w pierwszej linii, mogli jak najszybciej przejść do leczenia drugoliniowego?
Bardzo się cieszymy, że jest otwarcie i chęć modyfikacji. Po długim okresie oczekiwania przyjmujemy to z entuzjazmem. Ale ważne są szczegóły: jak to przeprowadzić, które zmiany powinny być pierwsze. Zmiana intensywności leczenia jest bardzo ważna dla pacjentów, dlatego że jeżeli dojdzie do uszkodzenia układu nerwowego mamy praktycznie zerowe szanse na jego odbudowę. Wczesna więc identyfikacja osób z niepowodzeniem terapii pierwszoliniowej jest kluczowa, aby dać szansę pacjentom na skuteczne leczenie. I modyfikacja tych kryteriów, a więc przyjęcie, że jeden rzut chorobowy poparty obecnością zmian w rezonansie, jest już wystarczający, aby dokonać zmiany terapii. Ważne jest też, by dawać chorym szansę na leczenie lekami wysokiej skuteczności od razu, gdy mamy już wykładniki wysokiej aktywności choroby nawet od momentu rozpoznania.
Czy jesteśmy w stanie oszacować, jaki procent pacjentów mógłby odnieść korzyści, na złagodzeniu kryteriów drugoliniowych?
W Polsce mamy generalnie dużą dysproporcję między osobami leczonymi w pierwszej linii, na niekorzyść osób leczonych w drugiej linii. To zaledwie 20 procent pacjentów. W związku z tym uważamy, że kolejne 10 procent pacjentów mogłoby skorzystać ze złagodzenia kryteriów. Czyli moglibyśmy się zbliżyć do standardów europejskich, gdzie około 30 procent, a nawet więcej, mogłoby mieć już leczenie drugoliniowe.
Wspominał Pan o korzyściach dla pacjentów. Jakie korzyści ze złagodzenia kryteriów drugoliniowych mógłby odnieść płatnik?
Im mniej rzutów, tym mniejsze nakłady zdrowotne oraz mniejszy wysiłek systemu opieki zdrowotnej w zajęciu się tymi pacjentami. Korzyści dla całego systemu będą długoterminowe i odczujemy je w ciągu roku, dwóch czy trzech.