Nutricia to firma z ogromnymi tradycjami i kapitałem. Ma 127 lat. Jakie pionierskie, innowacyjne rozwiązania w zakresie żywienia specjalistycznego wprowadzili Państwo na rynek, nie tylko polski?
Tak, firma ma ponad sto lat i holenderskie korzenie. Nutricia zaczynała od kategorii produktów dla dzieci, a konkretnie ich właściwemu odżywianiu. To jest też główny trzon naszej działalności na rynku polskim od lat. 90. Rozwijamy tu również nowe kategorie produktów dla innych grup pacjentów lub konsumentów. Myślę tu szczególnie o pacjentach dorosłych, co jest po części związane z nieubłaganą demografią w Europie, w tym w Polsce.
Firma ma piękne motto – służyć ludziom najlepszą opieką żywieniową w najwrażliwszych momentach życia człowieka. Czyli od najmłodszego do najstarszego obywatela?
Tak. Mamy kilka programów edukacyjnych. Między innymi „1000 pierwszych dni” z ponad dziesięcioletnią tradycją, gdzie tych 1000 dni liczyliśmy od momentu urodzin, ale jakiś czasu postanowiliśmy, że będziemy je liczyć od dnia poczęcia, bo nawyki, jakie mamy chociażby w trakcie ciąży, też wpływają na to, jak będzie funkcjonowało dziecko w swoich pierwszych latach, a w konsekwencji przez całe życie. Zaczynamy więc już w okresie prenatalnym.
W jakich obszarach żywienia medycznego są w tej chwili w Polsce największe potrzeby?
Żywienie medyczne to druga kategoria produktów, którą rozwijamy już od wielu lat. Właściwie jesteśmy w tym specjalistami oraz największą firmą w Europie w tej dyscyplinie. Głównie opiera się o założenia i badania evidence based medicine, które stwierdzają, że pewne choroby przy niewłaściwym odżywianiu, dostarczaniu substratów żywieniowych, przebiegają gorzej. Właściwy poziom odżywiania pacjentów różnymi produktami, w zależności od dolegliwości, chorób, wpływa na skuteczność leczenia w danej terapii. Mowa tu o łagodniejszych chorobach typu alergie, gdzie stosujemy diety eliminacyjne, w których nie podaje się pewnych składników, a które mamy w normalnym jedzeniu. Ale mówię tu też o wsparciu chorób zaawansowanych (nowotworowych, udarów, neurologicznych), gdzie pacjent bez produktów żywienia medycznego po prostu by nie przeżył. Z jednej strony poprawiamy jakość życia tych pacjentów, ale w pewnych przypadkach ratujemy też ludzkie życie.
Co roku obchodzimy Światowy Dzień Zdrowia. W tym roku przypadł 7 kwietnia. Zwrócono uwagę na to, że ogromnym wyzwaniem dla zdrowia publicznego na całym świecie jest problem niedożywienia. Rzadko zwracamy uwagę na ten problem.
To prawda. Mamy w języku polskim trochę niefortunne słowo – niedożywienie, które W Polsce głownie kojarzy się z głodującymi dziećmi w Afryce. A tak naprawdę problem dotyczy nas, tutaj, chociażby pacjentów przebywających w szpitalach. I to nie wynika z tego, jaką dietę proponują szpitale, ale sam przebieg choroby powoduje, że pacjent jest niedożywiony i ma gorsze perspektywy leczenia. Promujemy zdrowe nawyki żywieniowe, zdrowe postawy, jeśli chodzi o żywienie medyczne. A tak naprawdę, w niektórych typach chorób, chociażby onkologicznych, chcemy by żywienie było integralną częścią terapii. Jak odpowiedzialnością lekarza onkologa jest chemioterapia, radioterapia, tak my chcemy, by żywienie medyczne stało się integralną częścią jego zakresu odpowiedzialności. Tym bardziej, że w Polsce nie ma tu usankcjonowanej roli dietetyka. Bo na Zachodzie jest często tak, że dietetyk wspiera lekarza. U nas tylko w dużych placówkach tak się dzieje. W większości jest to na barkach lekarza.
Czy w Polsce medycy, pacjenci i ich opiekunowie mają świadomość wagi i roli żywienia medycznego? Czy raczej jest w tej kwestii sporo do zrobienia?
Nie chciałbym nikogo urazić, mówiąc, że tak nie jest. Ale taka jest prawda. Są też różne specjalizacje lekarskie z różnym poziomem świadomości w tej kwestii. I wydaje mi się, że przez ostatnie lata, bardzo dużo dobrego zadziało się w onkologii. Jest coraz więcej lekarzy onkologów, którzy wiedzą, że pacjent z chorobą nowotworową, który jest dobrze odżywiany, zupełnie inaczej rokuje i znosi efekty uboczne chemioterapii, skraca się czas jego hospitalizacji, zmniejsza się ilość powikłań i powtórnych hospitalizacji. Są to wymierne korzyści zdrowotne. Również dla placówek, finansowe dla systemu, bo taki pacjent po prostu rokuje lepiej.
Na czym polega oferowana przez Państwo usługa opieki żywieniowej w warunkach domowych?
To trend, który rozwinął się w Europie zachodniej i USA parę lat temu. W Polsce procedura żywienia domowego jest refundowana przez NFZ i polega na tym, że pacjent przebywający w szpitalu z powodu choroby onkologicznej czy po udarze, może kontynuować swoje leczenie w warunkach domowych, bardziej przyjaznych dla niego, z opieką rodziny, otrzymując produkty żywieniowe, ale również wizyty pielęgniarskie, lekarskie, obsługę łącznie z badaniami laboratoryjnymi. Taki pacjent, w warunkach domowych lepiej dochodzi do sił. Jest też trzy-, czterokrotnie tańszym pacjentem z punktu widzenia płatnika, niż jako pacjent oddziału szpitalnego. Jest to więc procedura, która będzie się rozwijać z punktu finansów płatnika, ale również ze względu na demografię. Jest oraz więcej starszych Polaków. Taka procedura też pomaga skrócić pobyty szpitalne, bo szpital może wypisać do domu kogoś, kto będzie dobrze zaopatrzony. My, jako firma, przez lata dostarczaliśmy świadczeniodawcom (publicznym i prywatnym) produkty do żywienia domowego. Od kilkunastu lat również świadczymy tę usługę poprzez nasze polskie spółki-córki (Nutrimed, Stomed i Promedica), zajmując się pacjentami w ich domach.
To oddzielna działalność biznesowa, bo coraz więcej ludzi będzie potrzebowało takiej opieki. Ilu pacjentów jest obecnie pod taką opieką, a ilu mogłoby być?
Oceniamy to przez pryzmat krajów Europy Zachodniej, gdzie ta procedura funkcjonuje do wielu lat. Widzimy tam, jakie jest wysycenie i ilu jest pacjentów z różnymi dolegliwościami. W Polsce w tej procedurze jest około 12 500 pacjentów, którzy codziennie otrzymują tę opiekę domową od różnych świadczeniodawców. Tych świadczeniodawców w Polsce jest ponad 50. I oceniamy, że moglibyśmy zaopiekować w ten sposób dwukrotnie więcej pacjentów, gdyby była odpowiednia świadomość istnienia tej procedury. Ale takiej świadomości nie ma. Pewnie jest większa na oddziałach chirurgicznych, gastroenterologicznych, gdzie pacjenci mają problemy żywieniowe i zakłada się im specjalny dostęp wymagany do prowadzenia tej procedury (przez tzw. PEG albo przez sondę nosową). W pozostałych oddziałach szpitalnych w ogóle nie ma świadomości, że pacjent po pobycie szpitalnym mógłby kontynuować leczenie domowe. To duże wyzwanie dla świadczeniodawców, którzy powinni również edukować o tej procedurze, że ona jest.
W czasie Światowego Forum Ekonomicznego fabryka Nutricia, jako jedyna fabryka w Polsce, otrzymała nagrodę. Co było brane pod uwagę i czym się ta fabryka wyróżnia?
Mamy w Polsce dwie fabryki. W Krotoszynie i Opolu. Fabryka w Opolu jest w tej chwili największą na świecie. Specjalizuje się w produktach żywieniowych dla dzieci zdrowych jak i z problemami gastrycznymi, z alergiami. Fabryka otrzymała zaszczytne wyróżnienie podczas Forum Ekonomicznego w Davos jako pierwsza w Polsce. Dotychczas wyróżnienia w skali świata otrzymywały głównie firmy produkujące różnego rodzaju produkty Hi Tec. Bardzo rzadko otrzymują takie wyróżnienia fabryki z branży farmaceutyczno/FMCG. Nagroda ta jest przyznana za digitalizację środowiska tej fabryki. W fabryce tej toczy się około 100 projektów, które zrobotyzują ją, począwszy od wejścia, gdzie przy drzwiach wita nas robot, z którym musimy przejść procedurę znajomości przepisów BHP obowiązujących na terenie fabryki. Ze sterowników maszyn wysyłane są informacje do komputera, który np. optymalizuje proces produkcji. To, że fabryka otrzymała nagrodę, to zasługa nie tylko tego co w fabryce, ale również tego, co udało się zrobić wokół niej. Jak np. współpraca z Uniwersytetem Opolskim i jego studentami, którzy organizują różne konkursy i są zapraszani na teren fabryki, by proponowali ich widzenie na sposób produkcyjny. Mamy też granty. Naszą fabrykę wspiera środowisko lokalne, lokalni włodarze, środowisko naukowe. Bo jest to duma Opolszczyzny.
25 lat temu powołano Fundację Nutricia. Jakie cele stawia sobie Fundacja i jakie projekty realizuje?
Jesteśmy bardzo dumni z fundacji Nutricia, bo jest jedną z pierwszych korporacyjnych powstałych w Polsce. Ma na celu podnoszenie świadomości co do sensowności właściwych nawyków żywieniowych poprzez programy, o których przykładzie „1000 pierwszych dni” już wspominałem, oraz kampanie edukacyjne budujące świadomość żywienia u osób z różnymi chorobami, u osób starszych. Trzeci etap to wsparcie grantowe, jakie udzielamy naukowcom zajmującym się szeroko pojętą tematyką żywienia i zdrowych nawyków. I kolejna rzecz, czwarta, bardzo ważna, to kształtowanie świadomości całego środowiska medycznego co do roli żywienia. Mamy w tej chwili podpisane umowy z 4 uniwersytetami medycznymi w Polsce. Udało nam się włączyć w proces kształcenia studentów medycznych temat żywienia. Sam ukończyłem akademię medyczną i muszę powiedzieć, że uważałem, iż mam jakąś wiedzę na temat żywienia, ale jak zająłem się zawodowo tym tematem okazało się, że moje studia są niewystarczające. Szkolimy więc lekarzy, medyków, farmaceutów w ramach uczelnianych zajęć. Myślimy, że uda nam się docelowo namówić wszystkie uniwersytety medyczne w Polsce, by żywienie było integralną częścią nauczania.
Jakie największe wyzwania stoją teraz przed firmą Nutricia?
Tych wyzwań jest wiele. Mamy kilka nowości specjalistycznych, które chcielibyśmy zacząć wdrażać. Mamy produkty w wąskich zakresach grup terapeutycznych oraz nowe typy mleka dla dzieci. To nowe obszary. A z drugiej strony przyziemnym wyzwaniem na dziś jest panująca inflacja, ponieważ nasze produkty, których część produkujemy w Polsce, a część sprowadzamy z zagranicy, są coraz droższe. I nie chcielibyśmy, aby konsumenta nie było na nie stać. Są więc wyzwania refundacyjne, bo oczywiście część portfolio specjalistycznego mamy refundowane. Ale mamy część produktów kategorii self-pay, za które pacjent musi sam zapłacić, a chcielibyśmy, aby były standardem w wielu postępowaniach. Na dziś więc największym wyzwaniem jest inflacja.