Mieszkanka Padwy zaszła w nieplanowaną ciążę pomimo stosowania wkładki domacicznej. Ginekolog, u którego odbywała regularne wizyty, odmówił wykonania aborcji. Kobieta rozpoczęła wtedy swoją „pielgrzymkę” po szpitalach w regionie Veneto (Wenecja Euganejska), a potem także w dwóch sąsiednich regionach. Bezskutecznie. Aż 23 szpitale, podając różne powody, odmówiły jej przeprowadzenia aborcji, choć byłaby ona (w okresie do 90 dni) zgodna z włoskim prawem. Część szpitali uzasadniała odmowę brakiem wolnych miejsc lub terminów, inne brakiem lub urlopami lekarzy, którzy mogliby zabieg wykonać.
Pomogła dopiero interwencja największej na Półwyspie Apenińskim centrali związkowej – Włoskiej Powszechnej Konfederacji Pracy (Confederazione Generale Italiana del Lavoro, CGIL). Pod presją CGIL na wykonanie aborcji zgodził się szpital w Padwie, pierwszy do którego się wcześniej zgłosiła.
„Przypadek ten na nowo otwiera dyskusję na temat problemu klauzuli sumienia, której stosowanie przez włoskich lekarzy w praktyce uniemożliwia egzekwowanie prawa do legalnej aborcji” – czytamy w oświadczeniu wydanym przez CGIL.
Jak podaje portal The Local, w regionie Veneto 80 proc. ginekologów w publicznych placówkach odmawia wykonania przerwania ciąży korzystając z klauzuli sumienia. W całych Włoszech postępuje tak średnio 70 proc. lekarzy, ale są też regiony, gdzie aż 90 proc. ginekologów przedkłada własny światopogląd nad prawa pacjentek.
Zdaniem CGIL, „lista oczekujących na zabieg przerwania ciąży zrobiła się we Włoszech niebezpiecznie długa”, co zmusza coraz więcej kobiet do wykonywania procedury prywatnie, lub szukania pomocy u osób bez medycznego wykształcenia, które są skłonne do pokątnego przeprowadzenia aborcji, narażając na szwank zdrowie i życie kobiet.
Zgodnie z włoskim prawem aborcja na życzenie jest legalna w czasie pierwszych trzech miesięcy ciąży. Później zaś tylko w przypadkach ciężkich uszkodzeń płodu lub zagrożenia życia matki.
Od zeszłego roku za poddanie się nielegalnemu zabiegowi przerwania ciąży kobiecie grozi grzywna w wysokości od 5 do 10 tys. euro (wcześniej kara pieniężna wynosiła 51 euro).
Krytycy drastycznego podwyższenia wysokości grzywny podkreślają, że jego skutkiem jest przede wszystkim strach kobiet, u których po przeprowadzeniu nielegalnej aborcji doszło do komplikacji, przez zgłoszeniem się po pomoc do szpitala.
Źródło: The Local