Krwiopijcze komary są nieodłącznym elementem letnich wieczorów. Nie gryzą jednak wszystkich sprawiedliwie. Mniej więcej 20 proc. z nas może się „cieszyć” ich szczególnymi względami. Dlaczego tak się dzieje?
Samce komarów żywią się nektarem kwiatów. Żądne krwi są tylko samice, ponieważ do powstania jaj w ich jajnikach niezbędne jest odżywianie się krwią określonych gatunków zwierząt lub człowieka.
Komarzyce wyczuwają obecność swojej „ofiary” z odległości kilkudziesięciu metrów. Wabi je m.in. kwas mlekowy, 4-metylofenol i inne składniki potu, których proporcje zależą od flory bakteryjnej zamieszkującej naszą skórę. Liczba bakterii bytujących na powierzchni ludzkiego ciała sięga biliona, jednak tylko 10 proc. gatunków jest stała i występuje na skórze każdego z nas. To właśnie zmienny skład pozostałych 90 proc. sprawie, że niektórzy ludzie przyciągają komary szczególnie mocno.
To jednak nie wszystko. Także zwiększone stężenie dwutlenku węgla w wydychanym powietrzu działa na komarzyce jak magnes. Dlatego właśnie komary częściej atakują osoby pokaźnej postury niż o drobnej budowie ciała. Znaczna produkcja CO2 towarzyszy, oczywiście, wysiłkowi fizycznemu, dlatego aktywność na świeżym powietrzu zwiększa ryzyko ugryzień.
Jakby tego było mało – komary posługują się także termodetekcją, co sprawia, że w przypadku ludzi bardziej narażeni na ukąszenia komarów są młodzi mężczyźni, dzieci i kobiety w okresie owulacji.
Jak więc się bronić? Zdaniem naukowców skuteczne są tylko dwie metody – używanie repelentów zawierających DEET (N,N-Dietylo-m-toluamid), którego woń jest dla owadów nie do zniesienia oraz stosowanie leków antyhistaminowych, które łagodzą skutki ukąszeń.
Źródło: Business Insider