[caption id="attachment_58727" align="alignnone" width="620"] Thinkstock / Getty Images[/caption]
Szacuje się, że drób, świnie i krowy przeznaczone na ubój globalnie otrzymują w karmie 63 tys. ton antybiotyków rocznie, a ilość ta szybko rośnie. Konsekwencją jest coraz częstsza lekooporność bakterii niebezpiecznych dla człowieka.
Mało kto dziś pamięta czasy, gdy zwierzęta hodowane na mięso żywiły się trawą z pastwisk. Współcześnie producenci dążą do maksymalizacji zysków poprzez trzymanie zwierząt w zatłoczonych pomieszczeniach i karmienie ich paszą z dodatkiem antybiotyków, które zwiększają przyrost masy mięśniowej.
Naukowcy przewidują, że w ciągu najbliższych 15 lat ilość antybiotyków dodawanych do pasz wzrośnie o 67 proc. (z obecnych 63 tys. do 106 tys. ton rocznie).
Największy wzrost ilości podawanych zwierzętom antybiotyków spodziewany jest w krajach o średnim dochodzie, jednak jego skutki, dzięki globalizacji ułatwiającej rozprzestrzenianie się patogenów, odczuć będzie można na całym świecie.
Problem jest poważny ponieważ globalnie obserwuje się wzrost zapotrzebowania na produkty pochodzenia zwierzęcego. Tim Robinson z International Lifestock Research Institute w Kenii szacuje, że już teraz światowa biomasa zwierząt hodowlanych przewyższa biomasę ludzi, co świadczy o ogromnym zapotrzebowaniu na mięso.
W Stanach Zjednoczonych aż 80 proc. produkowanych antybiotyków podawane jest zwierzętom hodowlanym. Światowym leaderem w tej kwestii są jednak Chiny, gdzie bydło otrzymuje 15 tys. ton antybiotyków rocznie. Co ciekawe, mimo wprowadzonego w 2006 r. w Unii Europejskiej zakazu używania antybiotyków w hodowli zwierząt, na czwartym miejscu w tym rankingu znajdują się Niemcy.
Specjaliści szacują, że ilość podawanych zwierzętom antybiotyków do roku 2030 podwoi się w krajach takich jak Chiny, Indie czy Brazylia, ale w niektórych państwach, np. w Indonezji czy Nigerii, wzrost ten będzie jeszcze bardziej drastyczny.
Źródło: PNAS