Choć w porównaniu do dwutlenku węgla produkujemy ich – zdawałoby się – śmiesznie mało, gazy stosowane w anestezjologii mogą w istotny sposób przyczynić się do globalnych zmian klimatu – twierdzą naukowcy na łamach czasopisma Geophysical Research Letters.
Gazy anestezjologiczne w atmosferze zachowują się w podobny sposób jak CO2 i inne tzw. gazy cieplarniane, tj. ograniczają ilości energii cieplnej wypromieniowywanej z powierzchni Ziemi w przestrzeń kosmiczną.
W ciągu ostatniej dekady stężenie w atmosferze gazów takich jak desfluran, izofluran i sewofluran wzrosło do – odpowiednio – 0,3 ppt, 0,097 ppt i 0,13 ppt. Pozornie nie wydaje się to dużo (przykładowo - stężenie CO2 wynosiło w 2014 r. aż 400 ppm), jednak naukowcy zwracają uwagę na fakt, że np. 1 kg desfluranu może zatrzymać w atmosferze tyle ciepła, co 2500 kg CO2.
Autorzy badania przyjrzeli się też koncentracji halotanu w atmosferze. Stężenie tego gazu okazuje się spadać od 2000 r., po tym jak – ze względu na m.in. hepatotoksyczność – jest on coraz rzadziej stosowany przez anestezjologów.
W raporcie celowo nie uwzględniono podtlenku azotu, mimo że należy do gazów najczęściej wykorzystywanych w anestezjologii. Pominięto go dlatego, że jest – w przeciwieństwie do wyżej wymienionych substancji – szeroko stosowany także poza medycyną, np. w przemyśle spożywczym i elektronicznym.
Naukowcy nie nawołują do całkowitego odejścia od wziewnych anestetyków, sugerują jednak, że ograniczenie, a docelowo nawet wyeliminowanie z użycia desfluranu. „Cieplarniany” potencjał tego gazu jest najwyższy ze wszystkich uwzględnionych w badaniu. Uczeni zwracają też uwagę na fakt, że obecnie prawie nie spotyka się przepisów dotyczących utylizacji gazów znieczulających – najczęściej trafiają więc one po prostu do atmosfery.
Źródło: ScienceMag