W przeciwieństwie do Wielkiej Brytanii, gdzie dominują apteki wielkich sieci, we Francji większość tych placówek to małe, prywatne, często rodzinne firmy. Jest ich jednak stosunkowo dużo – ok. 22 tys. w całym kraju (dla porównania – na koniec czerwca 2016 roku w Polsce funkcjonowało 14 625 aptek).
Choć Francuzi chętnie sięgają po leki i nic nie wskazuje na to, aby miało się to zmienić (wg Guy’a Hugneta, autora książki „Psychotropic Drugs, the Investigation”, medycyna staje się we Francji substytutem religii), kondycja aptek w tym kraju nie jest najlepsza, a ich liczba maleje. W ciągu ostatniej dekady zamknięto ich ponad 1000, a z każdym rokiem tempo ubywania placówek rośnie. W 2014 roku z Francuskich ulic znikała jedna apteka co trzy, rok później już jedna co drugie dzień. Najszybciej ubywało aptek w departamentach Corrèze, Orne i Haute-Marne.
Jednak bankructwo było przyczyną likwidacji tylko co dziesiątej z zamkniętych w 2015 roku aptek. Pozostałe 90 proc. zamknięto z powodu trudności w znalezieniu wykwalifikowanych pracowników, którzy mogliby zastąpić farmaceutów odchodzących na emeryturę.
Młode pokolenie absolwentów wydziałów farmacji częściej wybiera bowiem pracę w koncernach farmaceutycznych oraz w szpitalach, niż za apteczna ladą.
Wg prognoz, do 2021 r. liczba pracujących w aptekach farmaceutów, którzy osiągną wiek emerytalny – potroi się. Tempo ubywania aptek we Francji będzie więc rosnąć.
Źródło: The Local