„Prezydent Donald Trump cierpi na niebezpieczną chorobę psychiczną i nie jest mentalnie sprawny do pełnienia swojej funkcji” – taką tezę ogłosiła w kwietniu 2017 r. na konferencji naukowej na Uniwersytecie Yale grupa psychiatrów i specjalistów od zdrowia psychicznego. „Paranoja”, „urojenia” prezydenta skłoniły ich do tego, by upublicznić swoje stanowisko. – Ciąży na nas etyczna odpowiedzialność, by przestrzec opinię publiczną przed niebezpieczną chorobą psychiczną Donalda Trumpa – mówił na konferencji dr John Gartner, psychoterapeuta, który założył organizację Duty to Warn (tłum.: obowiązek, by ostrzegać). Ta skupiła kilkunastu specjalistów od zdrowia psychicznego, myślących podobnie jak on: Trump jest groźny, bo chory. Psychicznie.
Prof. James Gilligan, niezwykle doświadczony psychiatra w Uniwersytetu Nowego Jorku, ekspert od prognozowania działań agresywnych, tłumaczył na konferencji, że pracował z najgroźniejszymi ludźmi w społeczeństwie – mordercami, gwałcicielami – i jest przekonany o niebezpieczeństwie, jakie niesie zachowanie Trumpa. – Potrafię rozpoznać zagrożenia z daleka. I nie potrzeba 50 lat studiowania niebezpiecznych ludzi, by wiedzieć, jakim zagrożeniem jest ten człowiek – przekonywał.
Jego petycję wzywającą Trumpa do ustąpienia z funkcji podpisało... 41 tys. psychiatrów, psychologów, terapeutów i innych specjalistów od zdrowia psychicznego.
Historia o zwyczajnym szaleństwie
W październiku ub. r. światło dzienne ujrzała książka „Niebezpieczny przypadek Donalda Trumpa: 27 psychiatrów i ekspertów od zdrowia psychicznego ocenia prezydenta”. Na 360 stronach specjaliści w „esejach” przestrzegali przed niestabilnością prezydenta USA i niebezpieczeństwem, jakie to za sobą pociąga. Wśród autorów były takie sławy jak prof. Philip Zimbardo – bodaj najbardziej znany psycholog zajmujący się badaniem zła w człowieku. To także autor słynnego eksperymentu w latach 60. w którym grupę studentów podzielono na więźniów i ich strażników. Współautorem książki jest także dr Noam Chomsky – słynny amerykański językoznawca z MIT – Massachusets Institute of Technology, wybitny specjalista od psycholingwistyki, jeden z najczęściej cytowanych naukowców na świecie.
Przy takich autorach, takim temacie i nagłaśnianiu w mediach, książka już w listopadzie trafiła na listę bestsellerów „New York Timesa”. Na Amazonie zdobyła 4,5 na 5 gwiazdek z ponad 500 indywidualnymi recenzjami. Jedna z krótszych, publikowanych w mediach, brzmiała: „Donald Trump jest: a. zły; b. szalony; c. wszystko powyżej”.
Redaktorką tej publikacji i jedną ze współautorek jest dr Bandy X. Lee, psychiatra kryminalny, profesor w Szkole Medycznej Uniwersytetu Yale, ekspert od przewidywania i zapobiegania aktom agresji. W „New Jork Timesie” pisała: „Reprezentujemy znacznie większą grupę ekspertów zdrowia psychicznego, którzy chcą ostrzec przed niestabilnością psychologiczną prezydenta i niebezpieczeństwem, jakie to za sobą pociąga. Teraz są nas TYSIĄCE” – przekonywała.
W swoich „esejach” autorzy opisują zaobserwowane u Trumpa symptomy, które powinny budzić zaniepokojenie nie tylko specjalistów od zdrowia psychicznego. I przekonują m.in., że Trump jest „patologicznym narcyzem”, „socjopatą”, „człowiekiem z zaburzeniami osobowości”.
Philip Zimbardo wespół z Rosemary Sword – znaną terapeutką z Hawajów – wyjaśniają impulsywność Trumpa w kategoriach „nieokiełznanego i ekstremalnego współczesnego hedonizmu”. Gail Sheehy pisze o braku zaufania Trumpa, które przekracza granicę wyznaczoną dla... paranoi. W książce pojawiają się określenia: „złośliwa normalność” czy „szaleństwo”.
Na łamach „New York Timesa” dr Bandy X. Lee pisała w imieniu autorów książki: „Obecnie obserwujemy [u prezydenta] wzrastający brak kontaktu z rzeczywistością, sygnały niestabilności i nieprzewidywalnego zachowania oraz zainteresowanie przemocą, jako środkiem do radzenia sobie. Te elementy wystawiają nasz kraj i świat na skrajne zagrożenia”.
Współautorzy pisali, co standardowo zalecają w sytuacji, kiedy ich pacjenci stanowią podobne zagrożenie dla otoczenia: blokują im dostęp do broni oraz poddają jego zachowanie ciągłej ocenie psychiatrycznej. – Nie jesteśmy w stanie wykonać tego ze względu na status pana Trumpa jako prezydenta. Ale jego władza i arsenał broni, jaką dysponuje, powinny budzić większy niepokój, a nie mniejszy – tłumaczyli.
Ze względu na to zagrożenie autorzy listu nakłaniali społeczność amerykańską i prawodawców, by stworzyć panel ekspertów, który będzie w stanie w sposób niezależny i zgodny z procedurami medycznymi ocenić stan psychiczny Trumpa.
Ważne i ważniejsze
Już na konferencji w Yale pojawiły się głosy oburzenia ze strony Amerykańskiego Stowarzyszenia Psychiatrów (APA), że działania specjalistów, którzy opisywali stan psychiczny prezydenta USA, są niezgodne z „regułą Goldwater”. Według niej nie można ogłaszać profesjonalnych diagnoz na temat osoby publicznej, która nie była przez specjalistę diagnozowana bezpośrednio. Ten sam wątek podnoszą prawnicy Trumpa.
Specjaliści wypowiadający się na konferencji w Yale, tłumaczyli: – Nawet jeśli łamiemy etyczne standardy psychiatrii, niezbędne jest naszym zdaniem złamanie ciszy, bo obawiamy się, że zbyt wiele mamy do stracenia.
Dr Gartner: – Badania wskazują, że psychiatryczne wywiady są statystycznie najmniej wiarygodną drogą do postawienia diagnozy.
Dr Lee twierdziła, że ona nie stawia diagnoz nt. Trumpa „z daleka” i zauważała, że profesjonalista powinien interweniować, gdy zagrożone jest bezpieczeństwo publiczne. A ostatnie zachowania Trumpa miały podnieść poziom tego ryzyka. Wydawca jej książki z kolei tłumaczy, że publikacja jest odpowiedzią na pytanie, które od dawna zadają sobie Amerykanie: co jest nie tak z Trumpem?
Dyskusja przeniosła się na łamy najbardziej prestiżowych tytułów naukowych. „The New England Journal of Medicine” („NEJM”) w artykule z końca ub.r. pyta „Czy jest moralnie dopuszczalne dla psychiatrów, by komentować stan psychiczny Donalda Trumpa?” Autorka – dr Claire Pouncey – skłania się ku odpowiedzi: TAK. I przywołuje przepis z Kodeksu Etyki Lekarskiej, także obowiązujący psychiatrów: „Lekarz jest odpowiedzialny za udział w działaniach przyczyniających się do poprawy (….) i zdrowia publicznego” – Wierzę, że w interesie promowania zdrowia publicznego i bezpieczeństwa, APA powinna raczej zachęcać do dyskusji, którą generuje ta książka – kończy dr Pouncey. Były prezes APA, Jeffrey Lieberman w „Psychiatric News”, napisał o książce „Niebezpieczny przypadek D. Trumpa”, że „nie jest poważną, naukową, obywatelską pracą, ale po prostu tandetną, pobłażliwą, głupią psychiatrią”.
W dyskusję na swój sposób włączyli się fanatyczni zwolennicy Trumpa – grozili śmiercią dr Bandy X. Lee.
Impeachment?
W grudniu ub.r. dr Lee, poinformowała listownie kongresmenów o stanie psychicznym Donalda Trumpa. Krótko po tym ci, komisyjnie, przepytali ją na tę okoliczność. – Mówili, że są bardzo zaniepokojeni zagrożeniem, jakie stwarza prezydent i jego mentalną niestabilnością oraz wpływem na naród – relacjonowała później dr Lee w wywiadzie dla CNN. Twierdziła, że to zaniepokojenie jest powszechne wśród Demokratów, wie także, iż Republikanie mają podobne obawy, być może nawet na tym samym poziomie. – On staje się bardzo niestabilny w krótkim czasie. Potrzebne są badania neuropsychiatryczne, by ocenić jego zdolności do pełnienia swojej funkcji – konkludowała dr Lee. – On wydaje się tracić kontakt z rzeczywistością, kierując się w stronę teorii spiskowych – dodała.
Dziennikarze „Washington Post” wyliczyli, że tylko w ciągu 10 miesięcy swojej prezydentury, tj. do 14 listopada ub.r. prezydent USA aż 1628 razy mijał się z prawdą. Wypada po 5,4 kłamstwa na dzień.
Lee tłumaczyła, że gdy Trump stresuje się, to włącza się w nim „moduł ataku”, co czyni z niego osobę impulsywną i potencjalnie agresywną, wybuchową. Wskazywała na jego słowną agresję, chwalenie się podbojami seksualnymi. Twierdziła, że jego groźby ataku pod adresem przywódcy Korei Płn. i tego kraju, świadczą o tym, iż Trump jest na skraju psychotycznego załamania. – To jest sytuacja krytyczna – podkreślała.
Kongresmeni, na ten sam temat, przepytywali także innego psychiatrę, dr Jamesa Gilligana. Demokratka Rosa DeLauro zapowiedziała wniosek o stworzenie komisji, która miałaby zbadać zdolności Trumpa do pełnienia swojej funkcji. Republikanie nie poparli publicznie tego pomysłu.
Po głośnym wywiadzie dr Lee, rzeczniczka Białego Domu nie odpowiedziała na pytanie dziennikarzy o stan zdrowia psychicznego Trumpa. – Sądzę, że prezydent i ludzie tego kraju powinni być zaniepokojeni stanem psychicznym przywódcy Korei Płn. – mówiła wymijająco.
25. poprawka do Konstytucji USA stanowi, że jeśli prezydent nie jest zdolny do pełnienia swoich obowiązków, to wiceprezydent i Kongres mają możliwość usunięcia go z gabinetu.
Równi i równiejsi
„Ogień i furia: wewnątrz Białego Domu Trumpa” – ta książka Michaela Wolffa, dziennikarza i pisarza, opisująca Trumpa i jego otoczenie, ukazała się na początku 2018 r. I od razu stała się absolutnym bestsellerem – w ciągu 5 dni na rynku sprzedano ponad MILION egzemplarzy. Wydawca już w pierwszym tygodniu sprzedaży robił dodruki.
Zbierając materiały do tej publikacji Michael Wolff rozmawiał z 200 osobami z otoczenia prezydenta USA. – 100 proc. z nich uważa, że on nie jest zdolny do wykonywania swoich obowiązków – powiedział Wolff w wywiadzie dla CNN. Według Jeanne Suk Gerson z „New Yorkera”, zarówno Demokraci, jak i Republikanie są zgodni co do tego, że ze względu na stan psychiki Trump nie jest zdolny do sprawowania swojej funkcji. Wielu komentatorów i polityków od dawna określa prezydenta USA jako „szaleńca” lub osobę o wątpliwej stabilności psychicznej.
6 stycznia, tuż po wywiadzie dr Lee i ukazaniu się książki „Ogień i furia...” Donald Trump napisał na Twitterze, że nie tylko jest inteligentnym człowiekiem, ale „geniuszem. Bardzo stabilnym GENIUSZEM”. Podkreślił.
13 stycznia CNN podał, że 35 psychiatrów i specjalistów od zdrowia psychicznego napisało do lekarza osobistego Trumpa – dr. Ronny’ego Jacksona – nakłaniając do przeprowadzenia przynajmniej podstawowych testów psychologicznych na prezydencie. Autorzy listu zauważyli, że takie ewaluacje są rutynowe dla milionów pacjentów w USA w wieku 66 lat i więcej. Trump ma 71 lat – jest najstarszym prezydentem w historii USA. Na list odpowiedział Biały Dom: „To śmieszne i haniebne”.
Ale kilka dni później okazało się, że wcale takie nie jest – BBC podał, że ok. 10 stycznia Trump przeszedł trzygodzinne badania przed wojskowymi lekarzami w Centrum Medycznym Waltera Reeda w Bethesda. Po badaniach dr Jackson ogłosił: – Funkcje neurobiologiczne prezydenta i jego zdolności poznawcze nie budzą mojego zaniepokojenia.
Temat zamknięty? Bardzo wątpliwe.
Źródło: "Służba Zdrowia" 2/2018