Firma Google nawiązała współpracę z National Alliance on Mental Illness (NAMI) – organizacją wspierającą i edukującą cierpiących na zaburzenia psychiczne Amerykanów oraz ich bliskich.
Pierwszym owocem kooperacji na myć pojawienie się na szczycie wyników wyszukiwania linku do kwestionariusza diagnostycznego PHQ-9 („Test dziewięciu pytań”) służącego do samodzielnej oceny samopoczucia w przypadku podejrzenia depresji. Wynik tego testu nie ma, rzecz jasna, stanowić o diagnozie, ale pomóc w podjęciu decyzji o wizycie u lekarza i przygotować do rozmowy z nim.
Test PHQ-9 jest prostym narzędziem przesiewowym, rutynowo używanym przez amerykańskich lekarzy rodzinnych, do wstępnego zorientowania się w kondycji psychicznej pacjenta.
Choć wartość samego PHQ-9 nie jest kwestionowana, specjaliści zwracają uwagę na brak twardych dowodów na to, że stosowanie go na szeroką skalę, jak to planuje Google, przyniesie chorym realne korzyści.
– Pomysł wydaje się dobry. Wielu osobom może pomóc znaleźć odpowiedź na pytanie, czy odczuwają jedynie chwilowy spadek nastroju, czy też mają poważniejszy problem, wymagający fachowej pomocy – mówi Marjorie Wallace z brytyjskiej organizacji SANE, zajmującej się zdrowiem psychicznym.
– Martwi nas jednak, że część chorych może spotkać wielkie rozczarowanie, gdy okaże się, że w rejonie, gdzie zamieszkują, dostęp do leczenia psychiatrycznego jest bardzo ograniczony.
Randomizowane badania populacyjne wykazały, że testy przesiewowe w kierunku depresji nie prowadzą do poprawy zdrowia pacjentów. Dzieje się tak z prostego powodu: przy braku dostępu do wykwalifikowanych lekarzy i terapeutów, sama diagnoza, nie przekłada się na zdrowie osoby cierpiącej z powodu zaburzeń psychicznych.
– Z tego właśnie powodu brytyjski National Screening Committee wielokrotnie już odrzucał propozycję przeprowadzenia w kraju kampanii skriningowych w kierunku depresji – tłumaczy Wallace.
Źródło: New Scientist
Interaktywny test PHQ-9 dostępny jest na wielu stronach internetowych, np. tutaj.