W drugim tygodniu stycznia w Stanach Zjednoczonych potwierdzono laboratoryjnie 14401 przypadków grypy, a od początku sezonu zachorowało już 74562 Amerykanów – podaje Centers for Disease Control and Prevention (CDC). Liczby te są – bez wątpienia – niedoszacowane, obejmują bowiem tylko tych chorych, którzy zgłosili się do lekarza.
W połowie miesiąca odnotowano wyraźny wzrost liczby spowodowanych grypą zgonów wśród najmłodszych. Od początku sezonu do 7 stycznia na grypę zmarło w USA 20 dzieci, a w tygodniu 7–13 stycznia – kolejnych dziesięcioro.
W minionym tygodniu grypa oraz związane z nią zapalenie płuc stanowiły aż 8,2 proc. wszystkich przyczyn zgonów wśród mieszkańców USA w wieku 65+. To znacznie więcej niż zwykle w czasie sezonu grypowego – podkreśla Lynnette Brammer, szefowa zespołu ds. grypy w CDC.
Epidemia grypy znajduje odzwierciedlenie w liczbie hospitalizacji. W poprzedni tygodniu wskaźnik ten wzrósł do 31,5/100 tysięcy. Dla porównania – w pierwszym tygodniu stycznia wynosił on 22,7/100 tysięcy.
- Mam nadzieję, że to już szczyt i najgorsze za nami. Niestety, jeszcze za wcześnie, aby to stwierdzić. W niektórych regionach kraju liczba zachorowań może jeszcze wzrastać – mówi L. Brammer.
- W obecnym sezonie grypowym dominuje szczep H3N2, częściej powodujący ciężki, wymagający hospitalizacji przebieg choroby, a także wyższy odsetek zgonów – tłumaczy ekspertka, przypominając, że najbardziej narażeni na groźne skutki zarażenia wirusem są seniorzy, dzieci poniżej 2. roku życia, kobiety ciężarne oraz osoby ze schorzeniami przewlekłymi.
Źródła: CDC/CNN