Ponad 80 firm farmaceutycznych zaapelowało wspólnie do rządów krajów rozwiniętych o wypracowanie alternatywnych sposobów finansowania badań nad nowymi antybiotykami. Zdaniem producentów, tradycyjne rynkowe reguły gry nie sprawdzają się w przypadku tej newralgicznej grupy leków.
Rosnąca lekooporność bakterii to coraz większe zagrożenie dla zdrowia publicznego. Z prognoz WHO wynika, że do 2050 r. z powodu zakażenia szczepami antybiotykoopornymi umierać będzie 10 mln ludzi rocznie. Straty z tym związane mogą sięgać 100 bilionów dolarów.
Tymczasem firmom farmaceutycznym niespecjalnie opłaca się inwestować w badania nad nowymi antybiotykami. Przykładowo - od ponad 40 lat na rynku nie pojawiła się żadna całkowicie klasa antybiotyków przeznaczonych do walki z bakteriami Gram ujemnymi.
W przypadku większości innych leków zwykłe mechanizmy rynkowe działają całkiem dobrze. Firma inwestuje w badania, powstaje nowy farmaceutyk, trafia na rynek i producent zarabia na jego sprzedaży. Jednak model ten, zdaniem firm, nie może zadziałać w przypadku nowych antybiotyków z prostego powodu – leki te stosuje się tylko w ostateczności, gdy wszystkie inne, starsze – zawiodą. I tak być musi. W przeciwnym wypadku mikroorganizmy bardzo szybko mogłyby wytworzyć oporność na nowy lek. Niestety, w tym wyścigu, w którym stawką jest życie tysięcy czy nawet milionów ludzi - bakterie wydają się szybsze od naukowców.
Co więc proponuje przemysł? W dużym uproszczeniu: zaangażowania rządów w opracowanie alternatywnych struktur rynkowych umożliwiających zrównoważone inwestycje w prace nad nowymi antybiotykami. Jednym z zaproponowanych (przez ekonomistę - Jima O’Neilla) rozwiązań mógłby być system ryczałtowy – firma otrzymywałaby finansową „nagrodę” za opracowanie skutecznego antybiotyku. Nie trafiałby on jednak do sprzedaży, a w każdym razie nie na masową skalę. Stanowiłby broń, której użycie byłoby ostatecznością. O’Neill prognozuje, że łączna wysokość takich „nagród” mogłaby wynieść ok. 16-37 mld dolarów w ciągu najbliższych 10 lat.
Źródło: BBC News