– Ponad 20 proc. Amerykanów ma już co najmniej jeden tatuaż. Najczęściej są to osoby w przedziale wiekowym 18–34 lat – informuje dr Shontavia Johnson z Drake University. – Większość słyszała o takich zagrożeniach tatuowania jak infekcje HBV czy HCV. Znacznie mniej słyszało coś na temat zdrowotnych zagrożeń, jakie stwarzają same tusze.
Uczeni z Uniwersytetu Duńskiego w Kopenhadze zidentyfikowali ostatnio rakotwórcze chemikalia w 13 z 21 typów tuszu do tatuaży popularnych w Europie i w USA. Szczególnie niebezpiecznie wydają się niektóre tusze czerwone (zawierają rtęć) oraz zielone i niebieskie (w tych z kolei występuje kobalt).
W Stanach Zjednoczonych w sprzedaży znajduje się co najmniej 500 różnych tuszy do tatuaży. Naukowcy ustalili łączną liczbę zawartych w nich związków chemicznych – jest ich 89.
Amerykańska Agencja ds. Żywności i Leków (FDA) nie zajmuje się badaniem bezpieczeństwa tuszów do tatuowania. Dlaczego? – Po pierwsze agencja ma inne priorytety, po drugie zaś, wcześniejsze badania nie dały dowodów na szkodliwość takich tuszów dla zdrowia – wyjaśnia prof. Terry Slevin z Curtin University.
Zdaniem prof. Slevina, oddzielne ryzyko stwarza – coraz popularniejsze – laserowe usuwanie tatuaży. – Zawarte w barwnikach chemikalia rozprzestrzeniają się wtedy na cały organizm i, teoretycznie, są wydalane, jednak zdarzały się przypadki ich odkładania się w węzłach chłonnych. Nie jest wciąż jasne, jakie może mieć do skutki – ostrzega specjalista.
Źródło: Newsmax