Dr Henry Bello, lekarz rodzinny, od dwóch lat nie pracował już w Bronx Lebanon Hospital Center. Zjawił się tam jednak w ostatni dzień czerwca, ubrany w biały lekarski fartuch, pod którym ukrył półautomatyczny karabin M16.
Wjechał windą na 16 piętro ogromnego, 120-letniego szpitala i tam otworzył ogień. Potem strzelał też piętro wyżej. Wśród personelu i pacjentów wybuchła panika.
Śmierć poniosła 32-letnia dr Tracy Sin-Yee Tam. Jak podają amerykańskie media, powołując się na relacje współpracowników zmarłej, była to osoba wyjątkowo lubiana za życzliwość i koleżeńskość. Feralnego dnia w ogóle nie powinno być jej w szpitalu. Miała dzień wolny, jednak przyjechała na prośbę jednego z kolegów, by zastąpić go na dyżurze. Widząc napastnika z bronią, próbowała uciekać, jednak Bello strzelił jej w plecy. Zabójca najprawdopodobniej nawet nie znał swojej ofiary, ponieważ został zwolniony w 2015 r., rok przed tym, jak dr Tam rozpoczęła pracę w nowojorskiej placówce.
Wśród sześciu rannych jest trzech innych lekarzy, dwóch studentów medycyny oraz pacjent. Dwie osoby (w tym lekarz) są bardzo ciężkim stanie.
Na koniec morderca zabarykadował się w jednej z sal zabiegowych i tam próbował się podpalić. Gdy mu się to nie udało (choć wywołał niewielki pożar) – śmiertelnie postrzelił się w głowę.
Byli współpracownicy zapamiętali Bello jako osobę kłótliwą, wręcz agresywną, notorycznie obwiniającą innych za własne błędy. Zwolniono go po zaledwie 6 miesiącach pracy z powodu nieustannych konfliktów z innymi członkami personelu, a także zarzutów molestowania seksualnego jednej z koleżanek.
Na odchodne Bello zapowiedział: „Wrócę tu kiedyś i was pozabijam”. Niestety, dotrzymał słowa. Zanim sięgnął po broń, pytał o lekarza, którego bezpośrednio winił za utratę pracy w Bronx Lebanon. Nie było go jednak tego dnia w szpitalu.
Źródła: CNN / Daily Mail