Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner

Medycyna wojenna w paryskich szpitalach

MedExpress Team

Tomasz Kobosz

Opublikowano 15 listopada 2015 22:04

Medycyna wojenna w paryskich szpitalach - Obrazek nagłówka
Obrażenia rannych w piątkowych zamachach terrorystycznych w Paryżu przypominają rany odnoszone na wojnie – mówią francuscy lekarze z paryskich szpitali.

peaceforparis-featured

Obrażenia rannych w piątkowych zamachach terrorystycznych w Paryżu przypominają rany odnoszone na wojnie – mówią francuscy lekarze z paryskich szpitali.

Po pojawieniu się informacji o atakach najważniejsze szpitale Paryża ogłosiły pełną mobilizację („plan biały”). Wszyscy lekarze i pielęgniarki zobowiązani byli do niezwłocznego stawienia się w pracy. Znaczna część z nich zrobiła to zresztą zanim jeszcze ogłoszono mobilizację, tuż po tym jak w mediach pojawiły się pierwsze doniesienia o zamachach.

– Wyglądało to tak, jak na wojnie – relacjonuje napływ dziesiątek rannych z ranami postrzałowymi dr Philippe Juvin, szef oddziału ratunkowego szpitala Georges’a Pompidou, lekarz z doświadczeniem na misjach wojskowych, w tym w Afganistanie.

– Najciężej rannych, czyli ok. jednej trzeciej poszkodowanych, przewożono wprost na blok operacyjny lub na oddział intensywnej terapii – mówi dr Juvin. – Rozerwane powłoki brzuszne, przestrzelone klatki piersiowe, masywne krwotoki. To nie są sytuacje, z którymi spotykamy się na co dzień poza strefami wojny.

Zdaniem lekarza, wśród amunicji użytej przez terrorystów były pociski 7,62 mm pokryte specjalną powłoką, której celem jest maksymalizacja obrażeń ofiary.

– Osiem zespołów operacyjnych pracowało non-stop – opowiada chirurg ze szpitala Lariboisiere, który woli zachować anonimowość. – To, co widziałem, było potworne: roztrzaskane przez kule kości twarzoczaszki, wypadające gałki oczne, rany przelotowe, zmasakrowane ręce i nogi.

Wg relacji wielu innych lekarzy, zaskakujące było to, w jak głębokim szoku psychicznym znajdowała się większości przywożonych do szpitali rannych.

– Zachowywali się jak pod wpływem narkotyków, znieruchomiali, nie wyrażali żadnych „normalnych” emocji – mówi dr Dominique Pateron, szef oddziału ratunkowego paryskiego szpitala Saint-Antoine. – Pacjent z raną postrzałową wątroby pytał spokojnie, czy to coś poważnego. Inny, z ręką roztrzaskaną przez pocisk, wydawał się okazywać całkowitą obojętność zarówno wobec własnego stanu, jak i tragicznych wydarzeń, w których brał udział – „nic nie wiem, niczego nie widziałem” – powtarzał w kółko.

– Ogromne wyzwanie stanowiła logistyka, staraliśmy się tak rozmieścić rannych w różnych szpitalach, aby każdemu dać jak największe szanse na przeżycie – podkreśla dr Didier Journois, kierownik oddziału intensywnej tertapii szpitala Georges’a Pompidou.

W piątkowych zamachach zginęło co najmniej 129 osób, a ok. 350 zostało rannych. Wielu z nich czeka teraz bardzo długie leczenie, u niektórych konieczne będzie przeprowadzenie licznych zabiegów chirurgicznych, podobnie jak u Philippe’a Lancona, postrzelonego w twarz w ataku na redakcję Charlie Hebdo 7 stycznia br. Dziennikarz od tamtego czasu przeszedł już 13 operacji.

Źródło: The Local – France

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także