W skórze. Z tym że nie haczyk, a 100 maleńkich, niepowodujących bólu igiełek. Przymocowuje się je do ciała za pomocą plastra. Same mikroigiełki ulegają w skórze rozkładowi i wchłonięciu – wtedy do podskórnej tkanki tłuszczowej przenikają zawarte w nich związki stymulujące przemianę tłuszczu białego w brunatny (ten ostatni łatwo ulega metabolicznemu „spalaniu”) – trójjodotyronina oraz agonista receptorów beta-3. Obie substancje są dopuszczone do stosowania w innych wskazaniach – zespole pęcherza nadreaktywnego oraz niedoczynności tarczycy.
Innowacyjna metoda redukcji nadmiaru tłuszczu na razie była przetestowana tylko na myszach. Po naklejeniu plasterka z mikroigiełkami, okoliczna tkanka tłuszczowa gryzonia przekształcała się w brązową w ciągu 5 dni. Po 4 tygodniach stosowania plastrów, masa ciała otyłych i stale karmionych wysokoenergetyczną karmą zwierząt, zmniejszyła się o ok. 30 procent. Co więcej – w ich krwi znacząco obniżyło się też stężenie cholesterolu.
Autorzy podkreślają zaletę opracowanej przez nich drogi podawania substancji aktywnych do tkanki tłuszczowej – potrzebne dawki leku są bardzo małe (20-30-krotnie mniejsze, niż przy doustnej drodze podawania), a to oznacza zarówno ograniczenie zagrożenia działaniami niepożądanymi, jak i niższe koszty wyprodukowania plastrów.
Zdaniem twórców metody, trafi ona do użytku z 5–10 lat. Nie sposób dziś przewidzieć rynkowej ceny "plastrów odchudzających", wiadomo jednak, że koszt materiałów potrzebnych do wyprodukowania prototypu wyniósł jednie 5 dolara za sztukę.
Źródło: NTU / YahooNews