Od dawna wiadomo, że nadmiar tkanki tłuszczowej i wysokie ciśnienie tętnicze krwi są ze sobą powiązane. Nie było jednak jasne, co w tym przypadku jest ogniwem łączącym obie przypadłości. Naukowcy z Monash University w Melbourne znaleźli odpowiedź na to pytanie.
Wyniki badań australijskich uczonych sugerują, że wspólnym mianownikiem nadciśnienia i otyłości jest leptyna – hormon wytwarzany w tkance tłuszczowej.
U osób zdrowych wydzielanie leptyny przez komórki tłuszczowe powoduje powstawanie poczucia sytości. Leptyna działa również pobudzająco na układ współczulny, co prowadzi – między innymi – do wzrostu ciśnienia tętniczego krwi. U ludzi z nadmierną masą ciała dochodzi do wytworzenia się oporności na leptynę, przez co jej poziom we krwi osiąga nieprawidłowe, bardzo wysokie wartości.
Naukowcy z Monash University zidentyfikowali (u myszy) region mózgu odpowiedzialny za wzrost ciśnienia krwi w odpowiedzi na wysoki poziom leptyny (okazała się nim być tylno-środkowa część podwzgórza).
Ta sama grupa naukowców przeprowadziła również badania z udziałem ludzi, których organizm nie był w stanie produkować leptyny, bądź nie reagował na wzrost jej stężenia. W obu grupach otyłość nie wiązała się z podwyższonym ciśnieniem krwi, co potwierdza hipotezę o kluczowej roli tego hormonu w tym procesie rozwoju nadciśnienia tętniczego.
W trzecim etapie eksperymentu naukowcom udało się farmakologicznie zablokować efekty działania leptyny u myszy. Nie jest wykluczone, że zastosowane farmaceutyki wywierałyby podobny efekt u ludzi. Czy można się więc spodziewać opracowania nowej generacji leków hipotensyjnych? Niekoniecznie… Blokowanie działanie leptyny powoduje bowiem istotny efekt uboczny – uczucie wilczego głodu.
Źródło: New Scientist