W oświadczeniu dla CNN producent podkreślił, że zdaje sobie sprawę z tego, że dla pacjentów to trudna sytuacja, zarówno dla tych, którzy są już w leczeniu, jak i tych, którzy czekają na podanie pierwszej dawki leku. Każde zaburzenie w procesie produkcyjnym może mieć wpływ na zmianę harmonogramu leczenia pacjentów. Szwajcarski gigant farmaceutyczny podkreśla, że jest w kontakcie z ośrodkami leczenia i świadczeniodawcami w USA, żeby aktywnie zaangażować się w zarządzanie tymi zmianami.
Według statystyk American Cancer Society obok raka skóry, rak prostaty jest najczęstszym nowotworem u amerykańskich mężczyzn i drugą przyczyna zgonów, tuż za rakiem płuca. Rocznie zagrożonych jest 35 000 mężczyzn.
Lek Novartisu zatwierdzony w marcu ubiegłego roku, który pacjentom z rakiem prostaty pomaga przedłużyć życie, jest ukierunkowaną terapią radioligandową, co oznacza, że wykorzystuje atomy promieniotwórcze na wybrane komórki nowotworowe, jednocześnie ograniczając uszkodzenia otaczających tkanek. Doktor William Dahut, główny oficer naukowy w American Cancer Society, potwierdza, że lek ten w porównaniu z innymi preparatami jest łatwy do podania i ma stosunkowo niewiele skutków ubocznych. Ponadto z wniosków naukowych wynika, że ta terapia mogłaby pomóc pacjentom także na etapie zanim nowotwór osiągnie tak zaawansowane stadium.
Tymczasem trudności w dostawie leku związane są z tym, że zakład produkcyjny firmy we Włoszech nie mógł nadążyć za popytem na lek. Produkcję wstrzymano także w zakładzie w New Jersey, który wytwarza lek na rynek kanadyjski. Wznowiono ją w obu zakładach w czerwcu. Firma ma nadzieję, że zakład w New Jersey zostanie upoważniony do produkcji leku na rynek amerykański, ale nie jest jasne, kiedy to nastąpi. Producent zapewnia, że traktuje priorytetowo pacjentów, którzy są obecnie leczeni ich lekiem podawanym w sześciu cyklach. Najtrudniejszą sytuację mają ci mężczyźni, u których odnotowano doskonałe odpowiedzi i którzy mogą nie dostać kolejnej dawki na czas.
Novartis podjął decyzję o budowie kolejnego zakładu -w Indianapolis-, ale niestety nie będzie on działał do końca roku. W międzyczasie lekarze będą musieli przekazać swoim pacjentom, że prawdopodobnie nie będą w stanie pomóc w uzyskaniu dostępu do leku przez jakiś czas. Dr Daniel Spratt, przewodniczący Wydziału Radiation Oncology w University Hospitals Seidman Cancer Center w Cleveland powiedział, że ściśle współpracuje z onkologami, by spróbować znaleźć alternatywne opcje leczenia dla swoich pacjentów. Spratt podkreśla, że nektórzy będą się czuli tak, jakby odebrano im nadzieję, ale to choroba jest tutaj wrogiem, a nie firma.
Źródło: CNN
