Siedmiu na dziesięciu ankietowanych Brytyjczyków zatrudnionych w prywatnych firmach przyznało, że zdarza im się przychodzić do pracy w trakcie choroby. W skali całego kraju oznacza to, że ok. 18 mln pracowników sektora prywatnego co najmniej raz zdecydowało się przetrwać chorobę w miejscu pracy. W przypadku zatrudnionych w publicznej służbie zdrowia (NHS) odsetek osób, które stawiały się w pracy chore był podobny – 68 proc.
Przyczyny? Ponad 40 proc. badanych stwierdziło, że – w ich odczuciu – pracodawca przedkłada wyniki firmy ponad zdrowie zatrudnionych ludzi i oczekuje, że w przypadku „zwykłej choroby” pracownik „weźmie się w garść” i zrezygnuje z prawa do zwolnienia.
Jednak nie tylko presja ze strony przełożonych sprawia, że chorujący obawiają się zostać w domu. Również ponad 40 proc. ankietowanych przyznało, że chce uniknąć powstania zaległości, dlatego woli nie robić sobie wolnego z powodu gorszego samopoczucia.
– Prezenteizm stanowi realne zagrożenie nie tylko dla zdrowia pracownika, ale także dla wyników firmy. Obniżona wydajność osoby chorej ma też niekorzystny wpływ na morale innych zatrudnionych, nie wspominając o tym, że w przypadku chorób infekcyjnych może dojść do zarażenia współpracowników – mówi dr Doug Wright, dyrektor medyczny Aviva UK Health. – Pracodawcy powinni dołożyć wszelkich starań, by stworzyć taką kulturę pracy, dzięki której w trakcie choroby zatrudnieni nie czują się zobligowani do obecności w firmie – sugeruje specjalista.
Z danych Office for National Statistics [brytyjski odpowiednik GUS] wynika, że średnia liczba dni „chorobowego” wykorzystywanego w ciągu roku przez osoby zatrudnione na Wyspach spadła w 2016 r. do poziomu najniższego od 25 lat i wyniosła 4,3 dnia (w 1993 r. było to 7,2 dnia).
Źródło: The Independent