Państwo Sievewright nie byli terminalnie chorzy. Kay cierpiała na stwardnienie rozsiane i kilka innych schorzeń. Samobójstwa z pomocą lekarza dokonała 11 stycznia. Jej mąż chorował na zespół ogona końskiego (schorzenie neurologiczne powstające na skutek uszkodzenia końcowego odcinka rdzenia kręgowego), poruszał się na wózku inwalidzkim i był w dużym stopniu uzależniony od opieki innych.
Sąd nie wyraził zgody na samobójstwo tego samego dnia, mężczyzna musiał zaczekać do 15 stycznia. Zdaniem sędziego, kilkudniowa przerwa zabezpiecza przed sytuacją, gdy decyzja jednego z małżonków byłaby w dużej mierze spowodowane presją drugiego, bardziej zdecydowanego na „ostateczne rozwiązanie”.
Małżeństwo Sievewrightów starało się o zgodę na wspomagane samobójstwo od dłuższego czasu, jednak jej wydanie było możliwe dopiero po wejściu w życie w Kandzie nowych regulacji prawnych (Medical Aid in Dying Legislation).
- Nasze życie nie ma już żadnej wartości, dlatego zadaliśmy sobie pytanie o sens jego kontynuowania. Nasza decyzja jest głęboko przemyślana i przedyskutowana z rodziną i przyjaciółmi. Wszyscy zgodzili się, że to będzie dla nas najlepsze rozwiązanie – mówiła dziennikarzom K. Sievewright na kilka dni przed śmiercią.
Canadian Medical Protective Association (CMPA), organizacja zapewniająca kanadyjskim lekarzom edukację na temat prawa i – w razie potrzeby – pomoc prawną, odradza medykom uczestnictwo w procedurze wspomaganego samobójstwa. Pomimo, że nie jest już ona nielegalna, zagrożenie „komplikacjami prawnymi” w niektórych przypadkach może być - zdaniem CMPA – bardzo wysokie.
Źródło: Science World Report