Mysie zarodki powstały z dwóch typów komórek macierzystych. Hodowane w specjalnym żelu na szalce Petriego wykształciły kilka różnych organów wewnętrznych, które rozwijały się we właściwym położeniu anatomicznym i w stosowanym czasie, a także zalążek łożyska – zupełnie jak w naturalnie powstałym embrionie.
Wcześniejsze próby uzyskania sztucznych zarodków kończyły się fiaskiem, ponieważ wykorzystywano w nich tylko jeden typ komórek macierzystych – embrionalne komórki macierzyste (ESC). Tym razem dodatkowo zastosowano też inny typ komórek macierzystych – TSC.
– Wiedzieliśmy, że w procesie kształtowania się zarodka ważne są interakcje pomiędzy różnymi rodzajami komórek macierzystych, jednak nasz eksperyment pokazał, że te interakcje to prawdziwa współpraca komórek, że niejako prowadzą się wzajemnie, nadając właściwy kształt i formę nowo powstającemu organizmowi – tłumaczy prof. Żernicka-Goetz.
Celem doświadczenia nie było sztuczne stworzenie życia, ale lepsze poznanie procesów zachodzących w najwcześniejszych fazach rozwoju zarodka. Dlatego zarodki zniszczono, gdy osiągnęły etap zbliżony do końca I trymestru ciąży. Autorzy badania sądzą, że nie mogłyby dalej rozwijać się prawidłowo bez dodania nie uwzględnionego wcześniej trzeciego typu komórek macierzystych, z których wykształciłaby się błona pęcherzyka żółtkowego.
Naukowcy zapowiedzieli przeprowadzenie analogicznego eksperymentu z wykorzystaniem ludzkich komórek macierzystych.
– Uważamy, że uda się nam w ten sposób odtworzyć i dokładnie zbadać procesy zachodzące w pierwszych, krytycznych 14 dniach rozwoju organizmu, bez sięgania po [„naturalne”] ludzkie zarodki. Być może pozwoli to lepiej zrozumieć, dlaczego tak często w tym okresie dochodzi do samoistnego wydalenia zarodka z organizmu matki – mówi prof. Żernicka-Goetz.
Prof. Magdalena Żernicka-Goetz jest absolwentką Uniwersytetu Warszawskiego i jedną z dwóch Polek w historii, które uzyskały tytuł profesora Uniwersytetu Cambridge. W Wielkiej Brytanii pracuje od lat 90. XX wieku.
Źródło: Science Alert / The Guardian