Niels Högel od dwóch lat odsiaduje wyrok dożywotniego pozbawienia wolności. Taką karę wymierzył mu niemiecki sąd w 2015, za zabójstwo dwóch pacjentów i usiłowanie zabójstwa dwóch kolejnych.
Högel zabijał pacjentów w dwóch szpitalach (w Oldenburgu i w Delmenhorst), w których pracował w latach 1999–2005. Jak przyznał w trakcie procesu, nie miał zamiaru zabijać ludzi, a jedynie… nudę. Podawał chorym na własną rękę wysokie dawki leków kardiologicznych, a gdy dochodziło do ustania krążenia – reanimował ich, chcąc się wykazać wobec kolegów zaangażowaniem w ratowanie życia.
Wpadł, gdy inny pielęgniarz zauważył, jak Högel podaje pacjentowi lek, którego nikt nie zlecił. Chory przeżył i sprawa zakończyła się wyrokiem 7,5 lat więzienia za usiłowanie zabójstwa.
Później pojawiły się jednak przesłanki, że mógł nie być to odosobniony przypadek i że dla innych chorych poczynania pielęgniarza mogły skończyć się tragicznie. Prokuratura otworzyła nowe śledztwo i zarządziła łącznie ponad 130 ekshumacji.
Początkowo winę pielęgniarza udało się udowodnić w dwóch przypadkach, potem jednak sam przyznał się do zabicia ok. 90 osób. W ostatnich dniach, dzięki kolejnym ekshumacjom, udało się ustalić, że prawdopodobna liczba zamordowanych pacjentów wynosi 106 (68 w Delmenhorst i 38 Oldenburgu).
Choć Högel odsiaduje dożywocie, nie stracił prawa do ubiegania się o przedterminowe zwolnienie. Dowody na to, że lista jego ofiar była znacznie dłuższa, mogą skłonić sąd do definitywnego pozbawienia go tego przywileju.
Proces sądowy (z zarzutem nieumyślnego zabójstwa) czeka też dwóch lekarzy i oddziałowego z kliniki w Oldenburgu, którzy nie zareagowali właściwie na dane, z których jasno wynikało, że w czasie dyżurów Högla na oddziale umiera znacząco więcej chorych niż zwykle. Zwolnili go wprawdzie z pracy w 2002 r., ale wystawiając dobre rekomendacje, dzięki których bez trudu znalazł w 2003 r. zatrudnienie w Delmenhorst.
Źródła: CBS News / The Independent