Na Wyspach nie ma ośrodków, które zajmują się przechowywaniem ludzkich ciał w temperaturze rzędu -196°C. Laboratoria takie działają w USA i w Rosji. Chora nastolatka przez ostatnie miesiące życia walczyła o to, aby tuż po śmierci, jej ciało mogło być przewiezione do placówki Cryonics Institute w Clinton Township w stanie Michigan. Decyzję chorej popierała jej matka, ale innego zdania był ojciec (który nie kontaktował się z córką przez ostatnie 6 lat).
W sierpniu sędzia Sądu Najwyższego – Peter Jackson – odwiedził nastolatkę w szpitalu. Relacjonował potem, że był pod wielkim wrażeniem jej „dzielności w stawianiu czoła przeciwnościom”.
W październiku br., na kilka dni przed śmiercią dziewczynki, sąd przyznał jej matce prawo do decydowania o tym, co się stanie z ciałem córki (werdykt nie odnosił się wprost do krioniki, jako że brytyjskie prawo nie reguluje tej kwestii).
Chora, jak podawały media, odeszła spokojnie, uzyskawszy pewność, że po śmierci zostanie zamrożona. Twierdziła, że przeczuwa, że za 200 lat znów będzie żyła.
Ciało zmarłej zostało przewiezione do USA. Koszt jego „bezterminowego” przechowywania w niskiej temperaturze – 37 tys. funtów – pokryła rodzina.
Jak dotąd nie ma żadnych naukowych podstaw, by przypuszczać, że przywrócenie do życia kogokolwiek z kilkuset dotąd zamrożonych zmarłych będzie kiedykolwiek możliwe.
Źródła: BBC News / The Guardian