Minister zdrowia, Bartosz Arłukowicz, przedstawił kolejną propozycję nie do odrzucenia. Tym razem lekarzom ratownictwa medycznego. W czasie kiedy nie doszło jeszcze do porozumienia między lekarzami PZ a MZ, minister dolewa oliwy do ognia.
Rządowe Centrum Bezpieczeństwa wystosowało pismo, z którego wynika, że lekarze podstawowej opieki zdrowotnej mają przekazać swój obowiązek stwierdzania zgonów pacjentów zespołom ratownictwa medycznego. Pismo zostało przesłane do wojewodów na polecenie ministra Arłukowicza. Co to oznacza w praktyce? Karetki będą jeździć do nieżyjących już osób, by stwierdzić ich zgon. W tym czasie zgłoszenia dotyczące nagłych wypadków będą musiały poczekać. W walce o życie liczą się minuty. Patrząc na tę decyzję ministra, zdaje się że ma na ten temat inne zdanie. Nietrudno domyślić się genezy tego postanowienia. Jeśli placówki POZ są zamknięte z powodu konfliktu PZ z MZ, nie ma lekarzy, którzy są odpowiedzialni za stwierdzanie zgonów. Minister znalazł jednak zastępstwo - lekarzy medycyny ratunkowej. Ta informacja ponownie wzburzyła środowiskiem. Jak podaje TVN24, RCB rzuciło dodatkowe światło na to rozporządzenie. Karetki pojadą do zmarłych, ale tylko wtedy, kiedy nie będzie działać świąteczna lub nocna pomoc lekarska i nie będzie dostępnego lekarza POZ. Pacjent, który wykręci numer 999 z nadzieją na uratowanie mu życia, będzie musiał liczyć się z tym, że czasami pierwszeństwo będą mieli zmarli. Chyba że dojdzie do porozumienia między PZ i MZ.
Źródło: TVN24.pl