Jedną z większych niespodzianek w rządzie Ewy Kopacz, czyli pozostawienie "najgorszego ministra" na stanowisku, komentuje posłanka Beata Małecka-Libera.
Pani Poseł, jak ocenia Pani pozostawienie Bartosza Arłukowicza na stanowisku?
Szczerze mówiąc, nie jest to dla mnie zbyt duże zaskoczenie. Myślałam, że tak właśnie pani premier postąpi. W moim odczuciu to kontynuacja tego, co rozpoczęto parę miesięcy temu, czyli duży pakiet onkologiczno-kolejkowy. Jest to zadanie, które trzeba absolutnie dokończyć. Z racji tego, że pan minister to rozpoczął, pani premier oczekuje, by to zostało zamknięte i zakończone. Znając temperament oraz wiedzę, jaką pani premier ma na temat zdrowia, to myślę, że zdrowie odegra istotną rolę w najbliższym roku. Mam taką nadzieję.
Zdaniem opozycji minister Arłukowicz na stanowisku pozostał dlatego, by stać się kozłem ofiarnym, gdy pakiet onkologiczno-kolejkowy okaże się pomyłką.
Według mnie to takie gdybanie. Kierunek zmian i proponowane rozwiązania są jak najbardziej słuszne. Wiadomo, że wszystko będzie tkwić w szczegółach i pani premier będzie oczekiwała ich od ministra.
Nazwisko Pani Poseł pojawiało się wśród kandydatów na stanowisko ministra zdrowia. Nie czuje się Pani zawiedziona?
Wiem, że moje nazwisko pojawiło się wśród nazwisk potencjalnych kandydatów, bo dzwonili do mnie dziennikarze. Kojarzenie przez nich mojego nazwiska z merytorycznym podejściem do problematyki jest niejako wyróżnieniem. Cenię sobie to. Jestem tyle lat w ochronie zdrowia i polityce, że już z dużym spokojem reaguję na tego typu zmiany i sugestie. Także podeszłam do braku zmiany na stanowisku ministra zupełnie spokojnie, tak jak np. miesiąc temu.