Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner

Bitwa o outsourcing

MedExpress Team

Bernadeta Waszkielewicz

Opublikowano 6 listopada 2015 10:55

Bitwa o outsourcing - Obrazek nagłówka
Outsourcing usług pozwala zaoszczędzić pieniądze i zapewnia lepszą jakość – twierdzą niektórzy zarządzający szpitalami. Nic podobnego, to jest niebezpieczne – odpowiadają inni. Przykład Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy pokazuje, że jedni i drudzy miewają rację.
[caption id="attachment_61506" align="alignnone" width="620"]ThinkstockPhotos ThinkstockPhotos[/caption]

Outsourcing usług pozwala zaoszczędzić pieniądze i zapewnia lepszą jakość – twierdzą niektórzy zarządzający szpitalami. Nic podobnego, to jest niebezpieczne – odpowiadają inni. Przykład Szpitala Uniwersyteckiego im. dr. Antoniego Jurasza w Bydgoszczy pokazuje, że jedni i drudzy miewają rację, a wszystko zależy od dobrej woli.

Sytuacja w szpitalu wyglądała patowo. Około 300-osobowy personel pomocniczy (sprzątaczki, salowe, pracownicy kuchni, roznoszący posiłki) przejęła w ramach outsourcingu spółdzielnia inwalidów „Naprzód”. Szpital wybrał taki wariant, bo pozwoli mu to zaoszczędzić – jak szacuje dyrektor Jacek Kryś – aż milion złotych rocznie. To duża kwota, nawet przy zadłużeniu na około 180 mln zł. Placówka tnie koszty cały czas, renegocjowała nawet wynagrodzenia lekarzy. Ale personel zareagował na ten pomysł paniką. Pracownicy obawiali się, że z etatów zostaną przeniesieni na umowy „śmieciowe”, a ich pensje poważnie stopnieją.

„Zniszczyć tylu ludzi”

Zaczęli więc protestować na korytarzach szpitalnych, potem manifestowali przed budynkiem „Jurasza”. Żądali odwołania decyzji od dyrektora szpitala i Andrzeja Tretyna, rektora Uniwersytetu Mikołaja Kopernika w Toruniu, do którego włączono bydgoskie Collegium Medicum. – Jeden człowiek może zniszczyć tylu ludzi. Jesteśmy dla niego nikim – mówili przez megafony protestujący.

W petycji do prezydenta Polski i bydgoskich samorządowców żądali „ograniczenia możliwości stosowania outsourcingu jako masowej formy zniewalania pracowników”. 1 lipca, kiedy firma „Naprzód” weszła do szpitala, wielu pracowników nie stawiło się do pracy. Około 20 osób złożyło wypowiedzenia, a około 80 poszło na zwolnienia lekarskie. Spółdzielnia „Naprzód” już na starcie miała więc poważny kryzys kadrowy.

Nic zatem dziwnego, że kiedy liczba personelu tak mocno stopniała, pozostali na stanowiskach zaczęli się skarżyć na: wstrzymanie urlopów, nagminne 12-godzinne dyżury oraz narzucenie większych obowiązków, w tym zadań, do których nie mają odpowiednich uprawnień, np. ważnej książeczki sanepidu. Powiadomili w końcu o tym Państwową Inspekcję Pracy. Firma „Naprzód” też sytuacji nie przemilczała. Doniosła do prokuratury o możliwości popełnienia przestępstwa polegającego na przedstawieniu fałszywych zwolnień lekarskich.

– Nie znam firmy „Naprzód”, ale wiem, że są szpitale, które miały outsourcing i z niego w końcu zrezygnowały. Nie zrobiłyby tego, gdyby to była korzystna opcja – mówi Ewa Kowalska, przewodnicząca Okręgowej Izby Pielęgniarek i Położnych w Bydgoszczy. Jest w Radzie Społecznej szpitala i była przeciwna outsourcingowi.

– Głosy rozłożyły się pół na pół, więc ostatecznie zdecydował rektorat. Niestety. Osoby sprzątające powinny być na etatach w szpitalu. Kiedyś były salowe, które sprzątały, w tej chwili ich nie ma. Minimalizuje się zatrudnienie, a to jest niebezpieczne – uważa. Obawia się, że kiedy brakuje personelu porządkowego, prace za niego są zmuszone wykonywać pielęgniarki. – Jeżeli coś się stanie, to pielęgniarka musi szukać i wołać firmę, żeby ktoś sprzątnął. Ale przy tych normach zatrudnienia ostatecznie najczęściej robi to sama. A powinna się zajmować czym innym! Bywają tylko dwie pielęgniarki na 40 chorych – zaznacza Ewa Kowalska.

Możemy wymagać jakości

Dyrektor Kryś jednak zapewnia, że zadbał o jak najlepsze warunki dla pracowników, którzy przeszli do firmy outsourcingowej. – W umowie z nią zapisaliśmy, że wszyscy zatrudnieni na etatach nie mogą być przeniesieni na umowy cywilno-prawne przez cztery lata, cały okres trwania kontraktu. Mieliśmy problemy, ale tylko dlatego, że pracowników ktoś straszył utratą praw – jest pewien.
Po manifestacji zaprosił jedną z przemawiających na wiecu pracownic i zapytał, dlaczego sądzi, że przeniosą ją na „śmieciówkę” albo wręcz straci pracę. Odpowiedziała, że jej zdaniem tak będzie. Pokazał jej więc umowę z gwarancją etatów dla zatrudnionych. – Powiedziałem, że to, co mówią to kłamstwo. Przedstawiciel związków zawodowych siedział obok, poprosiłem, żeby edukowali pracowników – relacjonuje.

Według dyrektora, sytuacja jest już opanowana – firma zatrudniła ostatecznie nowe osoby. Jacek Kryś nie żałuje więc decyzji o outsourcingu. – Jestem zadowolony, bo to się nam opłaca. Po pierwsze finansowo, po drugie nowi pracownicy tej firmy co prawda wymagają jeszcze większego przeszkolenia, doświadczenia, ale jakość usług nie jest zła i tylko ją doskonalimy – podkreśla szef szpitala. – Dziś widzimy zadowolonych, uśmiechniętych ludzi w kolorowych koszulkach, bo takie teraz noszą. To jest już zupełnie inny personel: on chce pracować i jest zaangażowany. Tak wcześniej nie było, była duża absencyjność i rotacja kadr, trudny obszar w zarządzaniu. Dziś od firmy zewnętrznej możemy domagać się jakości. Teraz nawet starzy pracownicy przyznają, że nic złego im się nie stało. Nikomu, kto chce pracować, włos z głowy nie spadnie – dodaje.

Placówka kontroluje działalność firmy outsourcingowej. Powołała specjalną sekcję do spraw kontroli usług zewnętrznych. Sytuację obserwują też pielęgniarki oddziałowe, kontrolowana jest epidemiologia. – Przyglądamy się firmie. Nie pozwalamy na incydenty, które dałyby nam gorszą jakość – zaznacza.
Jego zdaniem część z tych, którzy odeszli, wraca do pracy. Bo – jest przekonany – odejścia i zwolnienia były też pewną formą gry: sądzili, że sparaliżowana firma outsourcingowa odejdzie i wszystko wróci do poprzedniej sytuacji. Ale nie wróciło. – Jest lepiej. Przetrwaliśmy kryzys i musimy dbać o jakość, bo we wrześniu przechodzimy proces akredytacyjny realizowany przez CMJ, więc nie możemy sobie pozwolić na żadną amatorszczyznę. Uważam, że mamy dużą szansę, by przejść go pozytywnie – konkluduje dyrektor Kryś.

Źródło: „Służba Zdrowia”

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.