Subskrybuj
Logo małe
Wyszukiwanie
banner

Chorzy na SM bez leku

MedExpress Team

Halina Pilonis

Opublikowano 21 sierpnia 2015 07:20

Chorzy na SM bez leku - Obrazek nagłówka
Thinkstock/GettyImages
– Czekaliśmy od lat na przełom w leczeniu tej choroby i on nastąpił, niestety nie dla naszych chorych - mówi prof. Jacek Losy przewodniczący Sekcji Stwardnienia Rozsianego Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.
[caption id="attachment_17110" align="alignnone" width="620"]Thinkstockphotos/FPM Thinkstockphotos/FPM[/caption]

– Czekaliśmy od lat na przełom w leczeniu tej choroby i on nastąpił, niestety nie dla naszych chorych - mówi prof. Jacek Losy przewodniczący Sekcji Stwardnienia Rozsianego Polskiego Towarzystwa Neurologicznego.

- Nie rozumiem, dlaczego jeden z najlepszych leków na SM pozostaje niedostępny dla polskich chorych – mówi prof. Jacek Losy przewodniczący Sekcji Stwardnienia Rozsianego Polskiego Towarzystwa Neurologicznego, kierownik Zakładu Neuroimmunologii Klinicznej Katedry Neurologii Uniwersytetu Medycznego w Poznaniu. – Czekaliśmy od lat na przełom w leczeniu tej choroby i on nastąpił, niestety nie dla naszych chorych – dodaje.

Najnowszej generacji lek w terapii stwardnienia rozsianego (SM) - fumaran dimetylu nie znalazł się w opublikowanym 19 sierpnia br. projekcie listy leków refundowanych.  Polskie środowisko naukowe związane z leczeniem SM jest oburzone. Zwłaszcza że argumenty finansowe nie powinny być decydujące, bo- według informacji od producenta -  cena leku jest korzystna, a wyższa skuteczność niż dotychczas stosowanych leków refundowanych w I linii leczenia będzie skutkować poprawą wyników leczenia, a tym samym zmniejszeniem postępu choroby i odsunięciem progresji SM. Lepiej leczone SM zaowocuje zmniejszeniem nakładów na leczenie II linii, gdzie koszt terapii jest około dwukrotnie wyższy niż w I linii leczenia. Polscy chorzy na SM w ramach tzw. pierwszej linii leczenia otrzymują leki (interferony beta lub octan glatirameru) w formie iniekcji podskórnych lub domięśniowych. - Fumaran dimetylu zmniejsza intensywność i częstotliwość rzutów choroby w większym stopniu niż dotychczas stosowane terapie – wyjaśnia prof. Losy. Zaznacza, że każdy rzut dla pacjenta ma dramatyczne następstwa. Są to zaburzenia widzenia - prowadzące do ślepoty, chodzenia - oznaczające często konieczność korzystania z wózka inwalidzkiego czy utrata sprawności zwieraczy. Zważywszy, że choroba dotyka młodych ludzi w wieku między 20. a 40. rokiem życia, leczenie może opóźniać ich kalectwo. W dodatku nowy lek jest bardzo bezpieczny, a jego działania niepożądane nie są znacząco uciążliwe. Poza tym, w odróżnieniu od dotychczasowych, podawany jest doustnie, co jest bardzo istotne dla chorych. - Trzeba pamiętać, że SM jest chorobą nieuleczalną i skazywanie pacjentów na ciągłe iniekcje, podczas gdy istnieje lek doustny jest niemoralne – oburza się profesor. Środowisko medyczne jest zgodne, że lek powinien być refundowany i odwlekanie tej decyzji w czasie powoduje, że stajemy się outsiderami w Europie. Neurolodzy podkreślają też, że SM jest chorobą zróżnicowaną, która może przebiegać odmiennie. Dlatego lekarze muszą mieć dostęp do szerokiej gamy terapii, aby pomóc jak największej liczbie pacjentów.

 

 

 

 

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie już za 4 zł dziennie*.

* 4 zł netto dziennie. Minimalny okres ekspozycji ogłoszenia to 30 dni.

Zobacz także