Będzie Pan uczestniczył w piątym Szczycie Zdrowie. Weźmie Pan udział w panelu dotyczącym alokacji środków finansowych. Czy przy takim budżecie, jaki w tej chwili mamy, jest szansa na nowe terapie?
Oczywiście, że tak. Uważam, że polityka prowadzona przez Departament Polityki Lekowej przy Ministerstwie Zdrowia, mam tu na myśli przede wszystkim ministra Marka Tombarkiewicza i podległy mu Departamentu Polityki Lekowej, budzi pełne zaufanie. Po pierwsze, wprowadzone zostały terapie, które od dawna czekały na refundację. Często dotyczyły one wąskiej grupy pacjentów: 50-100 osób. Wiązało się to z tym, że diagnostyka molekularna, szczególnie genetyczna bardzo się rozwinęła, dzięki czemu wyodrębniliśmy pewne genotypy chorób, które z powszechnych jak np. rak płuca, stały się chorobami niestety rzadkimi. I ta dostępność, a szczególnie jakość i dobre rokowania leczenia muszą być powiązane z dobrą diagnostyką oraz dobraniem odpowiedniego leczenia. W tej chwili to się zaczyna dziać. Nie wiadomo z jakich powodów wcześniej nie udało się tego zrobić. Wiemy, że dziś funkcjonuje harmonogram wprowadzania zmian nowych terapii często w wąskich wskazaniach. To oczywiście drogie terapie, ale wprowadzenie nowoczesnego leczenia jest bardziej opłacalne dla systemu ze względu na przeżywalność leczonych osób i nawet powrotu do normalnego funkcjonowania.
Jakich terapii w tej chwili brakuje? O jakie teraz walczycie?
Cały program jelita grubego jest niezagospodarowany od wielu lat. Osobiście jestem w to zaangażowany od dwóch lat ale już widzę światełko w tunelu. Wiem, że problem ten został dostrzeżony przez Ministerstwo Zdrowia. Mam nadzieję, że program się ukaże niebawem na liście leków refundowanych i chorzy na raka jelita grubego, trzeciego zabójcę wśród nowotworów w Polsce, będą mogli mieć optymalną opcję leczenia. Mówimy zawsze o leczeniu, polityce lekowej. Nie mówimy o zapobieganiu i profilaktyce, a to jest najważniejsze. Być może profilaktyka przy jelicie grubym wywołuje opory, niemniej jednak z własnego przykładu wiem, że lepiej poddać się badaniom, niż potem zmagać się z leczeniem następstw tej choroby.
To piąty Szczyt Zdrowie. Czy z punktu widzenia pacjentów takie konferencje są potrzebne? Czy dzięki nim rządzący mogą wysłuchać Waszych głosów i czy to przekłada się na potem na konkretne decyzje?
Oczywiście, dostrzegam same pozytywy. I myślę, że panel na Szczycie Zdrowie dotyczący alokacji środków (nie mówimy tylko o technologiach czy o tym, że danego leku nie ma) i oszczędności jakie można uzyskać po weryfikacji koszyka świadczeń gwarantowanych. Takiej weryfikacji koszyka, mimo wielu zapowiedzi byłego wiceministra Łandy przez rok na wszystkich spotkaniach typu konferencje prasowe, nie uczyniono. Uważam, że to największe zaniechanie, jakie popełniono. Sami pacjenci widzą, że jest wiele obszarów, które mogłyby być lepiej zagospodarowane np. wycofanie starych technologii przez co uzyskalibyśmy przestrzeń finansową dla lepszych, nowocześniejszych technologii. My dziś gonimy Europę. Jestem w organizacjach europejskich i jeśli chodzi o politykę zdrowotną dostrzegam, że jesteśmy w tyle przynajmniej siedem lat tzn. cztery lata za późno za Europą i trzy lata do refundacji nowych technologii, które wcale nie są innowacyjne, tylko są standardem jaki powinien obowiązywać od dawna. Dzisiaj się to zmienia. Obecni rządzący w Ministerstwie Zdrowia widzą tę potrzebę i przestrzeń, która niestety dzieli nas od nowoczesnej europejskiej polityki zdrowotnej.