Subskrybuj
Logo małe
Szukaj

Co trzeba szybko poprawić w ochronie zdrowia?

MedExpress Team

Małgorzata Solecka

Opublikowano 19 stycznia 2016 07:00

Co trzeba szybko poprawić w ochronie zdrowia? - Obrazek nagłówka
Fot. Thinkstock/Getty Images
System ochrony zdrowia wyczekuje „dobrej zmiany”, ale na te zasadnicze przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Również te mniej istotne, które już weszły w życie z początkiem roku, jakościowego przełomu nie przyniosły. Są, a jakby ich nie było.

– Nikt z ekipy rządowej nie obiecywał, że wszystko poprawi się 1 stycznia – mówił podczas posiedzenia Sejmowej Komisji Zdrowia jej wiceprzewodniczący Tomasz Latos. System ochrony zdrowia wyczekuje „dobrej zmiany”, ale na te zasadnicze przyjdzie jeszcze trochę poczekać. Również te mniej istotne, które już weszły w życie z początkiem roku, jakościowego przełomu nie przyniosły. Są, a jakby ich nie było.

To, trzeba przyznać, „zasługa” jeszcze poprzedniej ekipy rządowej. Nowe rozwiązania – e-zwolnienia lekarskie, możliwość wypisywania recept przez pielęgniarki i powrót obowiązkowej książeczki zdrowia dziecka – zaczęły obowiązywać od 1 stycznia 2016 roku, ale zostały przygotowane w sposób tak niechlujny, że albo pozostają zapisami na papierze (recepty pielęgniarskie), albo budzą wątpliwości (książeczka zdrowia dziecka i e-zwolnienia). Nowa ekipa w ministerstwie musi sobie jednak jakoś poradzić z dorobkiem poprzedników.

Najpilniejszą kwestią jest podjęcie decyzji w sprawie książeczek zdrowia dziecka. Rozporządzenie w tej sprawie podpisał ustępujący minister zdrowia prof. Marian Zembala – lekarze podstawowej opieki zdrowotnej apelują od kilku tygodni do ministra Konstantego Radziwiłła o poprawienie rozporządzenia, a najlepiej – o wstrzymanie wydawania książeczek noworodkom do czasu, aż zostanie ono poprawione.

Książeczki Zdrowia Dziecka od 2002 roku nie są w Polsce obowiązkowe, choć duża część szpitali nadal je wydawała, a lekarze POZ i pediatrzy uzupełniali te rubryki, które uznawali za niezbędne do gromadzenia informacji o zdrowiu i rozwoju dziecka. M.in. tabelę dotyczącą szczepień, siatki centylowe czy formularze bilansów, którym poddawane powinno być cyklicznie dziecko. Ale KZD była przez dwanaście lat jedynie częścią dobrych praktyk, a nie – obowiązkiem. Ministerstwo Zdrowia we współpracy z pediatrami uznało, że czas to zmienić.

Polska jeszcze długo nie będzie mieć systemu informatycznego, w którym m.in. takie informacje powinny być zapisywane – papierowy dokument ma za zadanie polepszyć opiekę nad dziećmi. Wzór książeczki został ujednolicony i mają się w niej znaleźć informacje m.in. o przebytych chorobach zakaźnych, bilansach zdrowia, przeglądach stomatologicznych, szczepieniach (w osobnej książeczce szczepień). Jest też miejsce m.in. na wpisywanie zwolnień z zajęć wychowania fizycznego. Część pediatrów nie kryła entuzjazmu jeszcze na etapie prac nad książeczką, jednak lekarze pracujący w POZ byli sceptyczni – a teraz protestują przeciw kształtowi dokumentu i wskazują ministrowi, gdzie zostały popełnione błędy.

Zarówno Federacja Porozumienie Zielonogórskie, jak i Porozumienie Pracodawców Ochrony Zdrowia podkreślają, że nowa książeczka jest znacznie bardziej rozbudowana w porównaniu z dotychczas obowiązującymi. – To kolejny obowiązek biurokratyczny – krytykuje Bożena Janicka z PPOZ. – Zabierze kolejne cenne minuty z czasu przeznaczonego na wizytę rodziców z dzieckiem w gabinecie lekarza – prognozuje Jacek Krajewski z PZ.

Jakie są główne wady książeczki?

  • Jest zbyt rozbudowana; dziewięć stron liczy część przeznaczona do ręcznego wypełnienia przez personel oddziału neonatologicznego, opis każdej wizyty profilaktycznej dziecka w poradni od urodzenia do 4. roku oraz między 5. a 19. rokiem życia ma dwie strony.
  • Badanie stanu uzębienia oraz zdrowia jamy ustnej dziecka w poradni stomatologicznej są niemożliwe do zrealizowania przy obecnych nakładach przeznaczanych przez NFZ. Lekarze podkreślają też, że trzy wizyty w poradni stomatologicznej w drugim półroczu życia dziecka to liczba nie mająca żadnego uzasadnienia.
  • Zwolnienia z zajęć sportowych. Nauczyciel, przypominają lekarze, nie powinien mieć dostępu do dokumentacji medycznej dziecka. 
– Brak miejsca na wpisywanie zrealizowanych szczepień ochronnych.

Co z e-zwolnieniami? Od 1 stycznia lekarze mogą wystawiać elektroniczne zwolnienia lekarskie. Tradycyjne druki będą obowiązywać jeszcze do końca 2017 roku. Sukces nowego rozwiązania, sądząc po pierwszych dniach stycznia, jest na razie umiarkowany – do ZUS trafiło kilkaset e-zwolnień. To niewiele, biorąc pod uwagę, że dziennie lekarze wystawiają ich kilkadziesiąt tysięcy. E-zwolnienia mają przynieść korzyści wszystkim. Lekarzom, bo wystawienie L4 w tej formie zajmuje mniej czasu niż wypisanie zwolnienia. Lekarz ma automatyczny dostęp do danych pacjenta, jego pracodawcy. Wystarczy wpisanie numeru PESEL, reszta pojawia się „sama”.

Zyska też pacjent, który nie będzie musiał dostarczać zwolnienia do pracodawcy. ZUS otrzyma e-zwolnienie automatycznie i przekaże na profil pracodawcy. Pracownikowi nie będzie już grozić pomniejszenie zasiłku chorobowego, gdyby spóźnił się z dostarczeniem zwolnienia (wg przepisów ma na to siedem dni). Największe korzyści, finansowe, ma jednak odnieść system ubezpieczeń społecznych. E-zwolnienia to lepsza kontrola nad zwolnieniami lekarskimi. W tej chwili zwolnienia kilkudniowe pozostają praktycznie poza kontrolą. Gdy ZUS będzie je otrzymywał w czasie rzeczywistym – w momencie wystawienia – będzie miał możliwość zweryfikowania zasadności wystawienia zaświadczenia o niezdolności do pracy.

Uszczelnianie systemu i oszczędności dla Zakładu Ubezpieczeń Społecznych to cele warte wsparcia, ale lekarze po raz kolejny wracają do poruszanej wcześniej kwestii: wystawiając zwolnienia lekarskie, wykonują na rzecz ZUS określoną pracę, za którą nie otrzymują wynagrodzenia. Teraz zaś praca ta będzie się wiązać z określonymi wymogami: lekarze muszą choćby zainwestować w sprzęt komputerowy lub mobilny, kupić oprogramowanie lub je dostosować do wymogów ZUS, część z nich musi się przeszkolić w obsłudze komputera. Problematyczne jest też samo podpisywanie e-zwolnień, co do tego nie ma wątpliwości również minister zdrowia, który pod koniec grudnia zapowiedział stworzenie „nowego rozwiązania”, bezpiecznej alternatywy dla podpisu elektronicznego oraz platformy ePUAP.

Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy jeszcze w grudniu apelował, by lekarze powstrzymali się od wystawiania e-zwolnień – do czasu, gdy zostaną wynegocjowane lepsze warunki ich wystawiania.

Negocjować z ministrem zdrowia chcą też pielęgniarki. Im z kolei początek roku przyniósł – teoretycznie – możliwość wypisywania recept na niektóre leki oraz skierowań na część badań. Te nowe obowiązki (lub, jak mawiał były minister zdrowia Bartosz Arłukowicz – uprawnienia) mogą podjąć pielęgniarki i położne, które skończą odpowiedni kurs. Do tej pory ukończyło go… około stu pielęgniarek. Po pierwsze, tylko dwa uniwersytety medyczne zdążyły zorganizować kursy, bo ministerstwo za późno przygotowało program szkoleń. Co ważniejsze, w środowisku pielęgniarek sam pomysł nie cieszy się popularnością.

Izabela Szczepaniak z zarządu Ogólnopolskiego Związku Zawodowego Pielęgniarek i Położnych podczas II Kongresu Zdrowia Publicznego podkreślała, że nowy obowiązek został dopisany do listy zadań, które pielęgniarki mają wykonywać w ramach swojego wynagrodzenia, podczas gdy lekarze za recepty otrzymują z NFZ pieniądze. Uczestniczący w dyskusji panelowej lekarze prostowali wypowiedź przedstawicielki OZZPiP, przypominając, że nie dostają pieniędzy za wypisywanie recept, tylko za poradę recepturową, która nie jest tożsama z wypisywaniem druku. Jednak nie zmienia to faktu, że pielęgniarki mają poczucie głębokiej niesprawiedliwości.

Minister zdrowia, konstruując rozwiązania pakietu kolejkowego, postanowił przerzucić część obowiązków z lekarzy na pielęgniarki – których jest dramatycznie mało, i którym brakuje wsparcia, choćby w postaci obiecywanych opiekunów medycznych, których praca przez NFZ nie jest w ogóle wyceniana, więc dyrektorzy szpitali mają ograniczone możliwości zatrudniania ich.

Czy można się dziwić, że pielęgniarki w nowych przepisach nie dostrzegają docenienia ich kompetencji czy podwyższenia prestiżu zawodu, a wyłącznie dołożenie biurokratycznego obowiązku? Zarówno związek zawodowy, jak i samorząd pielęgniarek i położnych domagają się, by za wykonywanie dodatkowej pracy – wypisywanie recept i skierowań – pielęgniarki otrzymywały dodatkowe pieniądze. Zwracają uwagę, że podwyżki, wynegocjowane z poprzednim ministrem zdrowia, są kwestionowane, a wielu dyrektorów w ogóle nie zamierza respektować rozporządzenia podwyżkowego.   

Tekst: Małgorzata Solecka, „Służba Zdrowia” 1/2016

Szukaj nowych pracowników

Dodaj ogłoszenie o pracę za darmo

Lub znajdź wyjątkowe miejsce pracy!

Zobacz także