Nie możemy ulec złudzeniu, że jest już wszystko dobrze, bo jeszcze wiele jest do zrobienia w ratownictwie medycznym - mówi Andrzej Kopta, wiceprezes Społecznego Komitetu Ratowników Medycznych.
Prezydent podpisał dwie ustawy ważne dla ratowników. Jakie problemy zostały do rozwiązania?
Centra urazowe, kształcenie, wykonywanie zawodu ratownika medycznego to bez wątpienia pozytywne zmiany, nie uciekniemy jednak przed problemami takimi jak finanse, warunki pracy i reorganizacja systemu. Nie możemy ulec złudzeniu, że jest już wszystko dobrze, bo jeszcze wiele jest do zrobienia w ratownictwie medycznym. Zwracam uwagę, że parlamentarzyści zobowiązali się do zwiększenia środków finansowych na ratownictwo medyczne. Jesteśmy bardzo wdzięczni za te deklaracje i będziemy przyglądać się czy te obietnice zostały zrealizowane. Zwiększa się bowiem częstotliwość wyjazdów do pacjentów, zwiększa się liczba zespołów w województwach, ratownicy medyczni w niektórych miejscach otrzymują głodowe stawki i te środki są jak najbardziej potrzebne. Dodatkowo przypominam że grupa ratowników medycznych jest permanentnie pomijana we wszelkich podwyżkach. Doszło w ten sposób do sytuacji paradoksalnej w której ludzie mający wyjątkowo odpowiedzialną i stresującą pracę, zarabiają najmniej w całym systemie ochrony zdrowia.
Ważnym problemem jest też liczba szpitalnych oddziałów ratunkowych i ich ogromne przeciążenie pracą. Sami pacjenci to odczuwają - długie kolejki, przepracowany personel i dziesiątki pacjentów przewijających się dziennie przez SOR to nasza rzeczywistość. Trzeba zastanowić się co poprawić w ich finansowaniu i funkcjonowaniu ale to już jest zadanie dla parlamentarzystów i lekarzy skupionych w reprezentujących ich organizacjach lub towarzystwach. To nie zmienia faktu że gorąco im kibicujemy także oczekując dobrych zmian.
Jeżeli chodzi o fazę przedszpitalną to zwracaliśmy uwagę na kwestię przemodelowania systemu. Pewnym trendem na świecie stał się kaskadowy model odpowiedzi na zdarzenia w adekwatny do potrzeb sposób. W tych modelach znajduje się też system nazywany „rendez-vous”. Przypominamy że taki model działania systemu jaki mamy w Polsce funkcjonował już kiedyś w Izraelu i został odrzucony. Uniemożliwiał bowiem optymalne wykorzystanie zasobów. Upraszczając można powiedzieć że chodzi tu o wprowadzenie znanych z innych systemów małych pojazdów którymi ratownik medyczny lub lekarz jak najszybciej dociera do najpilniejszych zdarzeń bądź spieszy z pomocą zespołowi który taką potrzebę zgłosił. Czas dotarcia obliczany jest dla dowolnej pierwszej przybyłej jednostki systemu. W momencie jej przybycia czas dotarcia jest „zatrzymywany”. Zespół ratownictwa medycznego może wtedy bezpiecznie dotrzeć na miejsce zdarzenia w nieco dłuższym okresie czasu, bo na miejscu zdarzenia jest już ktoś kto wdrożył najpilniejsze działania. Dzięki temu można zredukować czasy dotarcia, bardziej elastycznie podchodzić do alokacji zespołów w skali województwa i dysponować zespoły zawsze zgodnie z faktycznymi potrzebami. O wadach i zaletach poszczególnych modeli warto i trzeba dyskutować.
Czy ratownicy medyczni biorą pod uwagę strajk, by wywalczyć sobie podwyżki?
To jest pytanie które należy zaadresować do liderów związkowych. Nie ma wątpliwości, że rządzący muszą brać pod uwagę oprócz strajków także to, że zaczął się drenaż naszej grupy zawodowej. Polscy ratownicy medyczni są już drenowani przez brytyjski system ratownictwa medycznego którego przedstawiciele już na obecnym etapie mówią wprost że są w stanie i chcą przyjąć całą nadwyżkę ratowników medycznych z Polski. Już rozpoczął się proces w wyniku którego tracimy najlepszych ludzi. A to dopiero początek bo takie same a nawet większe potrzeby mają też inne kraje z USA i Australią na czele. Tym samym brytyjskie uprawnienia dla ratowników medycznych stają się przepustka do dowolnego kraju świata. Jeżeli chcemy w Polsce zatrzymać profesjonalistów to konieczna jest poprawa warunków pracy i poziomu wynagrodzenia. Strajki to więc nie jedyne konsekwencje niewłaściwego podejścia do tej grupy zawodowej.